03 lutego 2021

Od Możana - Walka z Hopeless

Kobieta, która zabłądziła na Deltę ze świata ludzi, razem z młodszym rodzeństwem. Jej pierwsze spotkania z tym światem były co najmniej tragiczne. Uciekając przed wilczym patrolem trafiła do lasu Nariel, gdzie roślinność zabiła jej siostrę oraz brata. Następnie próbowała schronić się w skałkach, jednak odnalazła ją mantikora po płaczu ostatniej siostry  Hope. Żeby ją uciszyć ściskała ją tak mocno, że ją udusiła. Potem opuściła skałki i trafiła w łapy Kultu Wiecznego Światła, który wyciągnął do niej pomocną dłoń. Hope przyjęła pomoc, wyglądało nawet, że integruje się ze społecznością. Aż do momentu, w którym nie ubzdurała sobie, że oni również chcą ją zabić. Szkolona przez kult do walki, wykożystała ich własne metody, by zabić pozostałych rektutów i uciec. Pożerana przez paranoję i zaburzenia psychiczne podróżuje przez Deltę, zachowując się w sposób nieobliczalny i niebezpieczny, mimo że sprawia niewinne wrażenie.

   Była niewinna. Tak o niej mówiono. Niewinna, słodziutka i uśmiechnięta dziewczyna pozostawiła za sobą stertę trupów, ostrząc miecz o ich czaszki. Taką informację przekazał mu ostatni z żyjących basiorów, którego łeb nie został odrąbany. Udawał trupa, leżąc na ziemi z wywalonym jęzorem, dopóki dziewczyna tanecznym krokiem nie oddaliła się od niego, wywijając tyłkiem jak wesolutka tancereczka. Zapomniała o tym jednym, który, pozbawiony łapy, wykrwawiał się na uboczu. Do rany wdało się zakażenie i zaczęło nieprzyjemnie śmierdzieć. Był przekonany, że nadchodzi jego koniec, więc jedyne, co mógł zrobić, to spisać notatkę dotyczącą pogromu. Nie musiał.
    Szybko został odnaleziony przez Możana Calveite-Rivers. Zanim zdołał skonać, przekazał wszystkie informacje dotyczące młodej wojowniczy o pięknym uśmiechu. Pod koniec - splunął na ziemię, przeklinając imię tej, której została dostarczona pomoc, a która okazała się być niewdzięczną suczą. Biedaczyna, zdechł, nim skończył wymieniać wszystkie wulgarne wyrazy na jej temat. Zgodnie z tradycją władca zamknął jego oczy i bezceremonialnie przeszedł nad ciałem. Należało zająć się później grzebaniem zmarłego i pozwolić mu spokojnie odpocząć. Basior był tego świadom i z uśmiechem rozejrzał się po okolicy, szukając oznak tego, że dziewczę dosłownie kilka dni temu przybyło na te tereny. Jedną z interesujących go rzeczy był zapach krwi, wydobywający się z rozkładających się szczątków. Wyczytać z nich mógł naprawdę wiele informacji. Nie było jednak tego, czego najbardziej oczekiwał. Kurwa mać.
   A może...
   Fragment ucha nie należący do wilczej istotki i dało się to od razu wyczuć. Zaintrygowany basior podążył śladem, jaki pozostał jeszcze w powietrzu. Przyjemny zapach krwi pozwolił na odnalezienie kryjówki zmęczonej dziewczyny w niekrótkim czasie. Była wycieńczona dopiero co zakończoną walką, więc mogła od razu zauważyć kolejnego przeciwnika. Przecierała spocone czoło i wypiła wodę ze strumienia, która dała ukojenie chociaż na chwilę. Wpatrywanie się w jej dalsze poczynania wydawało się Możanowi bezcelowe, zważywszy na to, że zaraz może zdać sobie sprawę z jego obecności. Łapa osunęła się i natrafiła na kamień, który to potoczył się w głąb jaskini, wywołując nieprzyjemny jazgot, który to od razu pobudził zmysły Hope.
    Dziewczę zarzuciło miecz na plecy i uśmiechając się szaleńczo, spojrzało w oczęta basiorowi o dzielnym, walecznym sercu, gotowym w każdej chwili doskoczyć do gardła dziewczęcia. Ta jednak otwarcie bez walki nie zamierzała się poddać. Miała przy sobie, prócz mieczy, również kilka eliksirów wzmacniających oraz sztylety, które szybko zaczęły opuszczać swoje pochwy. Zwinnym uskokiem jednak Możan pozwolił sobie na uniki, dziarsko uśmiechając się i krocząc, tym razem jako mężczyzna. Bardzo dawno nie używał owej formy, a szkoda, bo tęsknił.
   Powłoka ludzka bywa bardzo krucha, jednak jeżeli szanse powinny być wyrównane, należało dostosować się do przeciwnika. Zrobił to, pozwalając sobie na posiadanie rąk. Broń była mu zbędna.
   - Nie walcz, dziecino. Nie osiągniesz tym niczego.
   - Będę... broniła! Tak tak, broniła! - wykrzyknęła głośno, przybierając dziarską, bojową pozę. - Nie złapie mnie! Nikt mnie nie złapie! Nikt mnie nie zabije!!!
    Swoimi czynami zamiast odwlekając własną śmierć tylko sprawiała, że zaczęła się ona zbliżać nieustannymi krokami w postaci czarnowłosego mężczyzny.  Opuszczenie ciała zajęło ledwo kilka sekund, a zmęczenie kobiety sprawiło, że samo wtargnięcie i uderzenie w klatkę piersiową nie było czymś szczególnie trudnym. Po ukończeniu owej czynności, zabrał noże, wbite głęboko w ziemię. Dokończył to, co rozpoczęła panienka, podrzynając gardło wijącej się z bólu. Wcześniej zabrana od truposzów energia była doskonałym uzupełnieniem przed samą walką. A teraz, blade ciało z otwartymi oczyma i wciąż nieznikającym uśmiechem, wyglądało przepięknie. 

Nagroda:

  • Szybkość: +200
  • Technika: +100
  • 400 trefli

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits