04 lutego 2021

Od Mastrus C.D Roselle


    Blisko kilkutygodniowa wyprawa w towarzystwie własnych myśli powoli zaczęła męczyć Mastrus, a nerwowe ujadanie podwładnego dodatkowo wzmagało chęć porzucenia całego planu i powrotu w rodzinne strony. Wiedza i orientacja w terenie, jaką dzięki profesji zdobył jej towarzysz można by porównać do żywej mapy, która stała się nieocenioną pomocą, jednak na nieszczęście irytującą. Ciągły strach przed pomyłką i niezadowoleniem wodza mógł wprawić nawet najbardziej zaprawionego w boju basiora, tak pozornie odpornego na stres i wpływ innych. Na szczęście wrodzona cierpliwość przyniosła swoje owoce, co powstrzymywało kobietę przed czynami, mogących spowodować późniejszy zawód lub nieprzewidziane konsekwencje.
     Słońce w zenicie dawało przyjemne uczucie ciepła, a wiatr, którego na nieszczęście na próżno można by się doszukiwać, powodował wzrost ogólnej temperatury powietrza. Wbrew pozorom określenie tego dnia pogodnym, było jak najbardziej na miejscu, pomimo wszechobecnej duchoty, na którą zresztą się zanosiło, bacząc na pogodę ostatniego tygodnia. Widok mijanej roślinności, powoli okrywanej cieniem drzew, wprawił waderę w przyjemną konsternację. Cudowną właściwością lasów jest ich działanie uspokajające, szczególnie celebrowaną w samotności, jednak aktualnie taka ekskluzywność nie była dana przedstawicielce rodu Zalarar. Środkowa Puszcza stanowiła dobry cel, jako trasa pozbawiona trudności i rojów potworów w przeciwieństwie do innych lasów, znanych ze swoich potwornych zasobów, dlatego też jej przeczesanie w poszukiwaniu zbiorników wodnych, a w razie braku owoców poszukiwań, finalnego dotarcia do Jeziora Lapisowej Łuski. Co prawda, teren nie miał zbyt dobrej opinii, jednak kobieta ufała na tyle swoim umiejętnościom, że wizja bliskiego spotkania z jakimś upiorem nie stanowiła zbytniej przeszkody.
     Powodem całej wyprawy była sprawa zabójstwa małego basiora w watasze Zachodu. Najnowsze raporty demograficzne nie wskazywały na poprawę fatalnej sytuacji społeczeństwa, mimo usilnych prób administracji, dlatego każda wiadomość o utracie najmłodszych członków, wprowadzała niepisaną żałobę. Dodatkowym faktem wzrostu niezadowolenia było pochodzenie ofiary, bowiem wywodził się ze szlacheckiego rodu, a właściwie pomniejszej gałęzi Zalarar, co bezpośrednio wpłynęło na samą królową. Nawet sama Jaskinia Główna aż wrzała od plotek na temat sprawcy, który ośmielił się podnieść łapę na dziedzica, co dodatkowo przytłaczało Mastrus. Po dłuższym czasie osobiście zainteresowała się sprawą, a szersze dochodzenie doprowadziło ją do aktualnych wniosków. Ciało znaleziono na brzegu dość głębokiej sadzawki, co jasno wskazuje na winę istot powiązanych ze środowiskiem wodnym. Dodatkowym dowodem potwierdzającym słuszność tej teorii jest zeznanie jednego ze świadków, opisujących sprawcę, jako agresywną nimfę wodną lub syrenę, która zdecydowanie nie zachowywała się normalnie. Po sprawdzeniu innych śladów, główną podejrzaną stała się niejaka Fallawia, znana z nieco łagodniejszych występków, co jednak nie wyklucza jej winy. Bazując na domysłach, Mastrus wyruszyła na poszukiwania w celu bezpośredniego wymierzenia sprawiedliwości. Oczywiście tak głębokie zaangażowanie nie wynikało jedynie z dobrej woli przywódczyni, a co więcej stanowiło dobry punkt zaczepienia w kwestii zdobycia poparcia społeczeństwo. Czy istnieje coś lepszego niż wódz, który osobiście dba o dobro ludu?
     Ogromna połać bez drzewiastego terenu, przepełniona po brzegi krystalicznie czystą wodą wprawiła waderę w znacznie lepszy nastrój. Cel podróży był jasny, jak słońce w południe, jednak krótki odpoczynek po całym dniu podróży na pewno nikomu nie zaszkodzi. Upewniwszy się, że wokół chwilowego miejsca postoju nie da się wyczuć żadnych niepożądanych aur i obecności ewentualnych oponentów, Mastrus zezwoliła podwładnemu oddalić się w celu dokładnemu ustaleniu ich pozycji, aby samej przemieć się w ludzki odpowiednik. Brak sierści i zbędnego okrycia pozwalał w pełni cieszyć się łagodnym powiewem wiatru, który widocznie przyszedłby poprawić sytuację istot, tęskniących za możliwością zaczerpnięcia oddechu świeżym powietrzem, a nie wszechobecną stęchlizną duchoty. Bez zbędnego rozmyślania, pozostawiła wszelkie za sobą, aby móc w pełni cieszyć się relaksem w chłodnej wodzie, do której po krótkiej chwili weszła. Nagie ciało zadrżało pod wpływem przyjemnego uczucia orzeźwienia, a drobne kropelki, osadzone na mokrych już kosmykach ciemnych włosów, z cichym pluskiem powracały do swojego źródła, tworząc równomierne i następujące po sobie fale.
    Chwila beztroski została gwałtownie podsumowana przez szelest krzaków, znajdujących się niedaleko jeziora. Co gorsza, odgłosy łamanych gałęzi można było usłyszeć coraz bliżej, co jasno wskazywało, że niespodziewany gość zmierza w tym kierunku. Zalarar, nie mając zbyt wielu innych możliwości, przyjęła możliwie najprostszą technikę w postaci szybkiego powrotu na brzeg i ustawienia się w pozycji obronnej. Nie miała zamiaru się chować po krzakach, to by było zbyt ograniczające. Zapobiegawczo położyła dłoń na pochwie miecza, który wcześniej podniosła z ziemi, aby równie szybko poluzować uścisk, spostrzegłszy znajomą twarz, wyłaniającą się zza roślinności puszczy, która wprawiła ją w niezłe osłupienie.


Roselle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits