Flegrowia była już dawno za plecami basiora, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Jeszce może dwie godziny i będzie musiał zacząć myśleć o noclegu. Nie było to problemem, lubił obozowanie pod gołym niebem, szczególnie gdy pogoda zdawała się obiecywać bezchmurną noc. Jednak mimo licznych patroli Las Szkarłatnych wciąż skrywał w swoich gęstwinach sporo niebezpieczeństw. Szczególnie tu, w północnej jego części, daleko od Warowni Lasu Szkarłatnego. Może trzeba było jednak zdecydować się na spędzenie nocy w mieście? Hastat śpieszyło się nieco do Warowni Przylądkowej, dlatego też zdecydował się mimo wszystko ruszyć, jednak teraz, w sercu lasu, nie wydawało się to już tak rozsądnym pomysłem. A spędzenie nocy na drzewie nie wydawało się też najrozsądniejszym pomysłem. Przyśpieszył nieco kroku. Z tego co pamiętał, stosunkowo niedaleko powinno być odbicie szlaku w stronę morza i niewielka chatka, służąca podróżnym za schronienie.
Po niemal pół godzinie marszu do jego uszu dobiegł dźwięk szurających po trakcie kół wozu i cichego stąpania wierzchowca. Karawana? Nie, jeden wóz to za mało na karawanę. Jakiś miejscowy? Za daleko od wilczych osiedli. Wóz więzienny? Za lekki. Zaintrygowany przyśpieszył jeszcze o pół kroku, by w kilkanaście minut ujrzeć masywny pojazd przed sobą. Wóz wyglądał na chłopski z dorobionym baldachimem, chroniącym od deszczu. Poruszał się powoli, a wprawne oko Hastat w przerwie między burtami dostrzegło fragmenty materiałów. Kupiec jedwabiu? Nie, raczej ktoś skromniejszy. Większe prawdopodobieństwo, że jest to drobny kupiec, sprzedający wyroby chłopów w kolejnych wioskach. Wóz wyglądał też na świeżo przerobiony. Czyżby był to jeden z jego pierwszych kursów? W sumie nie byłoby to dla basiora zdziwieniem. Kupiec nie miał zupełnie żadnej obstawy, mimo że zdecydował się na wkroczenie na nie do końca bezpieczne tereny. Cóż, lepsze takie towarzystwo, niż żadne - skwitował w myślach, powoli zrównując się z woźnicą.
- Niech drogi będą proste, a lasy spokojne młodzieńcze - zaczął pogodnie, uśmiechając się do młodzieńca na koźle. Młokos podskoczył. Na oko niedawno wyrósł z dzieciństwa i w głębi duszy Hastat zdziwił się, że ktoś wysłał podrostka w tak mimo wszystko niebezpieczną drogę.
- C-co? - Wyglądał, jakby nagle został wyrwany z zamyślenia. - A, tak. Yy, tobie również.
- Wybacz, jeśli przerwałem ci ważne rozważania. - Basior zaśmiał się lekko. - Ale od kilku dni nie miałem do kogo otworzyć gęby i nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności.
- W porządku proszę pana. - Młodzieniec pokiwał głową, patrząc z góry na wilka.
- Dziwnie słyszeć jak nazywasz mnie "panem". - Wilk ponownie się roześmiał. - Mój dobytek mam na plecach i nie czuję się panem niczego, prócz własnego losu. Mów mi Reint, młodzieńcze.
Bastian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!