Dzień nie był jak co dzień. Odbyło się polowanie. Dawniej zwyczaj często pielęgnowany wśród władców, a obecnie nic niezobowiązująca rozrywka dla niektórych. Tytan nie miał ochoty patrzeć na śmierć zwierzęcia podczas strzelaniny, woląc udawać, że mięso bierze się z roślinek. Możan zaś miał większą smykałkę do tego. Mógłby latać ze strzelbą lub gołymi pazurami, rozszarpując mięso jakiegoś jelenia lub królika, w zależności od szczęścia, które jednak było potrzebne podczas łowów. Zazwyczaj wolał nie zabierać ze sobą nikogo, jednak tego dnia postanowił, że Alara będzie mu towarzyszyć. Po pierwsze: był to jej obowiązek i naciskałaby na władcę, który byłby odsłonięty w trakcie ów sportu. A po drugie i tak ostatnimi czasy dawali o sobie znać różni zbójcy, a przepowiednia Dian oraz ostrzeżenie jego pani sprawiło, że Możan poczuł się zagrożony. Sam uważał, że świetnie dałby sobie radę w walce łeb w łeb, jednak najemnicy nie działali w ten sposób. Nawet najmniejszy ruch w krzakach mógł świadczyć o obecności potencjalnego zabójcy.
Dlatego też i tak i tak potrzebował jej obecności.
- Jakbyś naszykowała mi nieco run, byłbym wdzięczny. Przydałaby się dodatkowa ochrona i osłabienie przeciwnika spod znaku burzy, bo oczywiście, cóż innego mógłbym używać?
Alara stała jak wryta, nie wiedząc na początku, o co ją tak właściwie poprosił Możan. Rzuciła ciężką księgę na ziemię, spoglądając podejrzliwie na kamienie. Magia wymuszana nie była jej specjalnością, ale skoro on prosił...
Chociaż nie potrzebował...
...i doskonale o tym wiedziała.
Fuhrer pragnął się po prostu odłączyć się od wadery, która miała myśleć, że właśnie tworzy coś pożytecznego dla swojego mistrza, podczas gdy on już szykował pierwsze zaklęcie, rozglądając się na wszystkie strony. Magia piorunu okazywała się najbardziej użyteczna podczas łowów. Robisz szybki sprint, namierzasz cel, po czym ten pada, zwęglony na popiół. Bo nie liczyło się mięso, a sama zabawa i trening. Jeżeli ostanie się jakaś skóra - w porządku, chociaż nie to liczyło się najbardziej. Zostawi sobie coś na pamiątkę po tym pięknym dniu.
Na przykład głowę niedźwiedzia, który smacznie spał sobie w krzakach, skulony. Chrapał cicho, jednak nie na tyle, aby dało się go łatwo przeoczyć. Łowca szybko dostrzegł swoją ofiarę i rzucił się ku niej, zmieniając w mgnieniu oka. Błyskawica uderzyła w złym kierunku, podpalając przy okazji drzewo. Płomień sparaliżował basiora, który podkulił ogon niczym przerażone szczenię, wyglądając zabawnie przy górującym, rozwścieczonym zwierzęciu.
Które najwidoczniej chęć miało na rozerwanie kogoś. A jako iż napatoczył się przerażony, sparaliżowany władca, to postanowił skorzystać z okazji i rozerwać jego bark, chwytając pazurami za łopatkę basiora, żłobiąc w mięsie niczym w glinie. Rozlewająca się fala bólu zmusiła do wysiłku młodego Riversa, który odwrócił się do przeciwnika, gryząc go z całej siły w łapę. W ustach poczuł bardzo przyjemny smak krwi, który zmotywował do następnego ruchu. Rana powoli zaczęła się spajać, jednak energia użyta po uskoku nadal nie mogła się zregenerować do tego stopnia, aby użyć następnej, ważnej dla niego umiejętności. Słyszał głośny szczęk metalu i otworzył szerzej oczy, wiedząc, kogo zaraz zastanie. Alara przybyła z odsieczą, aby pomóc swojemu panu. Dosłownie na chwilę odwróciła uwagę bestii, aby Możan mógł głębiej wsadzić pazury w pierś niedźwiedzia i szaleńczo wywijać łapami. Energia wędrująca z krwi Gryzzłego pozwoliła mu na przemianę w ducha i przebicie go dzięki temu na wylot. Padli obaj, z czego niedźwiedź martwy.
Nagroda
- Zręczność: +200
Szybkość: +100- 400 trefli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!