Niewielki gang młodzieżowy, którego cechą charakterystyczną jest zdolność do przybierania widmowego kształtu. Przemierzają nocami tereny delty, niszcząc obiekty związane z dowolnymi prawami, dziedzictwem, przeszłością, jednością watahy - nie ważne której. Naruszają cmentarze, walą pomniki, rozdzierają flagi, łamią herby, niszczą dworki szlacheckie i wydzierają w cegle oraz pniach drzew sprośne symbole, oraz swój firmowy znak - wyszczerzonej wilczej czaszki. Za dnia prawdopodobnie są zwyczajnymi, młodocianymi członkami którejś z watah. Zapewne uczą się jak wszystkie młode wilki, czasem wykonują jakiś zawód. Przynależność do gangu wykazują tylko w nocy i tylko w swojej widmowej formie. Każdy członek gangu poza widmową mocą ma swoje, odziedziczone od rodziców.
- Kurwa... - syknął cicho przez zęby, mocniej wbijając pazurzyska w ziemię i uderzając basiora, złapanego przez Alarę, wytrącając ją przy tym lekko z równowagi. Nie spodziewała się, że pan zechce wyładować swoje emocje na basiorze, który był jedyną drogą do schwytania następnego zdrajcy stanu. Uderzenie było tak mocne, że pozostawiło ślad na pysku młodego. Nie mógł sobie pozwolić na pobłażliwość wobec złapanego więźnia. Nawet, jeżeli w głębi duszy usatysfakcjonował go mural, który elegancko przyozdobił. Coś musiało kierować tymi młodziakami, którzy zaczęli niszczyć na wszelkie sposoby pomniki i wszystko, co było powiazane z Tytanem.
I sam już nie wiedział, czy była to kwestia tego, że mało kto przejąłby się poniszczonym pomnikiem Fuhrera, a ci chcieli wywołać jak największy rumor wokół siebie, czy naprawdę nienawidzili tylko Tytana.
- Za podanie lokalizacji twoich kolegów nie spotka cię publiczna chłosta. Wystarczy, że podasz mi datę następnego spotkania. Postaram się załatwić to jak najszybciej, aby nie zabolało. O wszystkim sobie porozmawiamy, jak wraz z resztą paczki wylądujecie... w jednym miejscu. - I niekoniecznie musi to być pokój przesłuchań, dodał w myślach.
- Jestem lojalny wobec swoich przyjaciół. - rzekł, spoglądając na Możana z dozą pewności siebie w oczach. - Nie boję się kary z rąk sługusów, ha tfu, króla!
Tym razem Alara nie potrafiła się powstrzymać. Splunięcie na imię króla musiało ponieść za sobą odpowiednie konsekwencje. Nos pozostał więc został solidnie obity przez łapsko wadery przyzdobione metalem. Biedak syknął z bólu, łapiąc się za niego ze łzami w oczach. Wygląda na to, że zmięknie szybciej, niż myśleli oboje.
- Oni... oni... następna lokacja to ogrody... Jutro... w godzinach wieczorowych... Chcą... chcą podpalić krzew różany w kształcie głowy... władcy... - ostatnie słowo padło z ogromnym trudem, jednak tym razem młodziak powstrzymał się od soczystego splunięcia na ziemię, bo wiadomo, jak mogłoby to się skończyć. To i tak wystarczyło na razie dwójce, która potrzebowała teraz zabrać młodego na komisariat, gdzie mógł się wykazać swoją wiedzą. W razie okłamania ich, najprawdopodobniej skończyłby bez języka, bo mogło sie to okazać wystarczająco ciekawą karą dla pinokia, aby już nigdy więcej nie uczynił nikomu szkody. Teraz i tak nie było najważniejsze zebranie się pod murem i czekanie z niecierpliwością na wandali. Należało wytropić tego, który przed chwilą dał nogę. A zapach wciąż unosił się w powietrzu.
Najlepszym wyjściem było w tym momencie zabicie Ghost Hunda, aby ten użyczył mu swojej pamięci i nieco energii. Mógły jednak źle wyjść w oczach samej Alary. Dobrze wiedziała, że karą za wandalizm nie jest śmierć, a co najwyżej ucięcie którejś z kończyn i przypaleniem jej gorącym węgielkiem, aby zatamować krwawienie i wywołać ogromne spektrum bólu. Robiło się to często publicznie, aby wywołać upokorzenie i strach w oczach poddanych. Chociaż odkąd Tytan przejął tron, rzadko wracało się do praktyki "a teraz popatrzcie, jak wasz koleżka wyje z bólu, bo zrobił coś, czego nie można".
- Dobra, ty się nim zajmij. Ja lecę do drugiego, póki jeszcze gdzieś się kręci.
Po czym odwrócił się i pognał za zapachem. Krew, która pozostała mu na pazurze, szybko zlizał, aby móc chociaż część energii zaczerpnąć od jego przyjaciela. Pod postacią pioruna udał się w kierunku ucieczki wandala, rozglądając się za nim ostrożnie. Nie musiał długo się rozglądać.
Szybko go przygwoździł.
Młodziak był wycieńczony ucieczką i nie miał siły się bronić, ani nic mówić. Warczał jedynie, wściekły, pod wpływem myśli, że przegrał. Przegrali bitwę, ale nie wojnę.
Krótko, bo brak czasu, ale jesttttt
Nagroda:
- zręczność +100
- 200 trefli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!