Kobieta poprawiła kołnierz skórzni, czując nieprzyjemny dreszcz, przebiegający jej przez palce. Zgodnie z opinią służącej branie na sobie więcej metalu, niż ten w napierśniku zbytnio będzie odstawało od normy, nawet w Denesie. Cienka kolczuga, którą wciągnęła na sobie pod wierzchnie ubranie wogle się nie liczyła. Nie dawała nawet jednej tysięcznej właściwego obciążenia. Chodząc, Alara czuła się, jakby miała zaraz odlecieć. I nie podobało się jej to uczucie.
Zarzuciła na ramię plecak i poczuła się trochę lepiej. Pakunek od spodu po klapę wyładowany był sztabkami żelaza. Nie były dobrze rozłożone, ale dawały echo wrażenia noszenia zbroi. Spojrzała na zbliżającego się Możana. Mieszczańskie ciuchy dobrze na nim leżały, a swobodna postawa wyraźnie wskazywała, że robił to już nie raz. On również miał swój pakunek ze sprzętem.
- Gotowa? - spytał dość pogodnie. Wadera skinęła głową.
- Panie, wezmę twoje rzeczy - zaproponowała, wskazując na plecak lorda.
- Nie. To będzie dziwnie wyglądać. I nie tytułuj mnie "panem" w mieście. - Alara w pierwszej chwili się skrzywiła, jednak szybko ukryła ten nieprzemyślany wyraz skłonieniem głowy. To zdanie przypomniało jej sytuację z mianowania gwardzistą. - Jak mówiłem, mamy się nie rzucać w oczy. Swoją drogą, nie zdjęłaś części zbroi. - zauważył.
Kobieta powiodła spojrzeniem w dół, na swoją pierś. Położyła dłoń na napierśniku. Metal rozerwał się w połowie i pod jej palcami uformował w niewielką sztabkę, po czym poszybował do plecaka. Nie czuła się z tym dobrze. Teraz czuła się już absolutnie goła. Spojrzała na Możana.
- Tak może być, p... Tak może być? - zapytała, inwestując olbrzymi wysiłek woli w zastosowanie się do polecenia Führera.
- Od razu lepiej, ruszajmy.
[...] Miasto tętniło życiem. Głównymi ulicami poruszało się mnóstwo ludzi, przemieszczając od kramu do kramu, oglądając broń, zbroje, bransolety, kłócąc się i targując. Był strasznie głośno, a ciągły ruch stawiał paranoiczne zmysły Alary w stanie podwyższonej gotowości. Każdy zataczający się w ich stronę przechodzień, każdy dobyty z pochwy i oglądany przez kupującego miecz, każdy świst strzały, uderzającej w tarczę strzelniczą... to miejsce wydawało sie stworzone jako narzędzie tortur dla paranoika. I doskonałe miejsce do próby zamachu dla kogoś, kto wiedział, że Führer będzie tak słabo chroniony. Jedynym, co uspakajało kobietę, był fakt, że w razie czegokolwiek wszędzie było tyle metalu, że w przeciągu chwili byłaby w stanie zrekompensować sobie brak pancerza. Ale czy będzie dość szybka, by to zrobić?
Mimo tego wszystkiego Możan nie wyglądał, jakby mu się spieszyło. Spacerował, oglądał, nieraz zatrzymywał się przy stoiskach i zagadywał sprzedawców o ich towary. Przy takim władcy na pewno niedane będzie mi się nudzić. Ta myśl, w tym momencie Alara nie była pewna czy była dla niej czymś pozytywnym, czy negatywnym. Na razie po prostu była.
Ponury, murowany główny budynek warowni był coraz bliżej. Jaki kryła problem tak istotny, by zapraszać samego brata władcy w swoje mury?
Możan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!