12 stycznia 2021

Od Możana C.D Dian

     Ze swojego doświadczenia wiedział, jak to bywa z wieszczkami. Bardzo łatwy sposób zarobku na naiwnych panach. Jeżeli jednak faktycznie ma się dar widzenia często potrafiły ocalić niejedno życie. Czasem też wizja była na tyle niejasna i tajemnicza, że z pozoru groźna burza zamieniała się w łagodną zamieć. Wszystko zależało od języka, jakim posługiwały się wszystkowidzące panie. W naturze Możan  był nieufny wobec takich zabiegów i sceptycznie spoglądał na każdego guślarza, szamana, wieszcza, wróżbiarza... Jego brat zaś, podatny na wpływy innych, ale przy tym siedzący ponad Darknessem, był bardziej skory do wysłuchania tego, co miała mu do przekazania panienka. Dlatego też natychmiast kazał ją przetransportować do sali tronowej, pomijając inicjację w stylu zaproponowania jej posłania, lepszych ubrań, ciepłej kąpieli (a wadera śmierdziała rybami, co było odczuwalne w całym zamczysku).
     Przygnębiająca atmosfera uderzała nieprzyjemnie wędrowców. Dzisiejszy dzień miał okazać się iście paskudny nie tylko przez pogodę. Możan obudził się dzisiaj z ogromną niechęcią i pewnością, że wolałby ten dzień przespać, aniżeli niepotrzebnie wkurwiać się na brata. Gdyby był kobietą służący z pewnością łatwo mogliby to podsumować jednym słowem: "okres". Wszystko to przez niespokojne zachowanie, zamknięcie w sobie, oraz kwaśną minę. Wyjaśnienie tego zjawiska było jednak dużo bardziej proste: przeczucie. Czasami niektórzy tak miewali. Ktoś przewidział śmierć własnego psa, a ten chociaż zawsze trzymał się blisko i byliście o niego spokojni, tego dnia wpadł pod samochód. Zastanawialiście się godzinę przed tragedią, czy jednak ten jeden raz nie warto było go uwiązać. A potem przez resztę dnia coś męczy, coś gryzie. Bo można było coś zdziałać i posłuchać intuicji, która wręcz krzyczała, aby nie stać bezczynnie, bo zaraz coś się wydarzy. I nagle pojawia się problem, ból.
    Być może to przeczucie świadczyło o nadejściu gościa z zewnątrz. Gościa, który miał przynieść im złą nowinę. A być może chodziło tutaj o to, że sama wadera jest złą nowiną. Być może przybyła tutaj, aby dokonać żywota jednego z braci i o to chodziło w tej całej "przepowiedni". Za dużo myślał dzisiaj. Zdecydowanie za dużo.
   - Najlepiej będzie, jeżeli przejdziemy do sali. Zawołam Glaviss, aby nam potowarzyszyła. Z tego co wiem, to Alara jest na treningu, więc nie będzie mogła się zjawić, czyż nie?
    Tytan wydawał się być usatysfakcjonowany tym faktem. Mając przy sobie waderę, która dodawała Możanowi dodatkowych punktów do wrogości, czuł się zdecydowanie zbyt przytłoczony. Alara, o ile wydawała mu się całkiem... ciekawą partią, to będąc przy Możanie odnosić można było wrażenie, że jest gotowa w każdej chwili, na polecenie jego brata, rozerwać królowi gardło. Bardziej jej się to opłacało. Za wszelką cenę nie mógł dopuścić do ich zbliżenia, gdyż w takim przypadku szybko mogliby zdominować najwyższego basiora w królestwie.
   - Nie lepiej, abyśmy załatwili to we dwójkę? - Darius nie był zadowolony perspektywą bycia nieuzbrojonym przy gwardzistce brata. - Albo w kilku, dodatkowych strażników? Nigdy nie wiadomo, co może się stać...
    - Tak będzie lepiej. - wtrąciła się wadera, ruchem głowy pospieszając dodatkowo dwójkę Riversów, którzy ponownie ruszyli do powolnego truchtu. Tytna dał tym samym za wygraną i po drodze zaczepił wraz z bratem trójkę mężczyzn, którzy znudzeni postanowili sobie zagrać w karty. Zbroje na ich ciele wydawały się nieprzyjemnie ciążyć, ale przy tym dodawać im powagi. Wyglądali już na zmęczeni ciągłym obserwowaniem służących, bo przecież włamywaczy nie było tutaj od dłuższego czasu.
    - Panowie, służba wzywa. Prosimy o dyskrecję podczas spotkania z wieszczką. Za rozmowy dotyczące poruszanych tematów wyciągnięte będą bardzo surowe konsekwencje nie tylko w formie obcięcia opłat. Przy okazji, w razie czego, będzie można rozruszać kości.
     Najwyższy ze strażników podniósł się leniwie ze stołka, który wydawał się przy nim śmiesznie malutki. Skinął głową na swoich kompanów, pospieszając ich żwawym ruchem dłoni. Nie musiał czekać zbyt długo. Po chwili cała trójka gotowa była udać się do sali obrad, która zaraz miała pozostać zamknięta na klucz przed ewentualnymi, niechcianymi świadkami.
     Pomimo obecności dodatkowych druchów Tytan i tak czuł się bardzo nieswojo. Strach przed bratem potrafił czasami sparaliżować jego łapy i język. Nawet świetliste kończyny drgały wtedy nerwowo, a on sam nie potrafił nic z tym poradzić. Mógł jedynie czekać, aż to samo ustąpi, po czym przystroić swój pysk uśmiechem. Myślał sobie wtedy o uldze, którą mogłaby mu przynieść śmierć braciszka. Możan czuł z kolei tylko bezsilną nienawiść wobec pierworodnego. Wielokrotnie zostawał z nim sam, a mimo to i tak nie potrafił zdobyć się na ulżenie sobie. Pani mu powiedziała: jeszcze nie czas. I on jej wierzył, powstrzymując się od gestów, za które musiałby pokutować przez następne lata.

Dian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits