Tak. To było to. Miejsce, w którym odetchnąć mógł świeżym powietrzem. Nie miał w zwyczaju zostawać długo w zamku, chociaż równie mocno nie lubił brudzić sobie łap osobiście. Czasami jednak trzeba przypilnować innych, mając nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. A jako iż brat oficjalnie nie chciał się fatygować i wolał raczej udawać, że ufa swoim posłańcom w stu procentach (a potem często wynikały z tego niepożądane efekty uboczne), ten musiał wybrnąć z tego za niego. Była to dobra okazja to pozbycia się zbędnego balasu w postaci marudzenia pierworodnego i możliwość do rozejrzenia się po miastach. Trzeba mimo wszystko przyznać, że dawało to swego rodzaju nowe doświadczenia. Fascynujące.
Fascynujące było również to miasto, jakby wykute z żelaza. Raj dla wojowników z rodu Hajre oraz innych, przebywających do miasta rycerzy. Minęli tablicę ogłoszeniową, na której napisane było ogłoszenie dotyczące rozpoczynającego się wkrótce turnieju rycerskiego pod patronatem Tytana Riversa, który miał się zjawić w owym dniu. I być może właśnie o jego obecność chodziło głównodowodzącemu garnizonem. Brat w tym samym dniu był przecież na spotkaniu ze szlachtą rodu Warczyńskich. Nie było najmniejszych szans na pojawienie się króla we własnej osobie. Zapewne zechce posłać tam brata. Jeżeli faktycznie planował zamach na życie Możana byłaby to doskonała okazja. Rycerze mogliby się naprawdę zdenerwować, jeżeli zabrakłoby kogoś z rodziny królewskiej. A jak wiadomo, na takich turniejach wypadki chodzą po ludziach.
Pamiętał dobrze ten słynny incydent z księżną Alardunai, jeszcze za czasów rządów ów rodu, kiedy o Riversach nikt nie wspominał. Mimo iż historia ta miała przepaść, to ojciec dwójki braci dopilnował, aby każdy z nich wiedział o rodzie Alardunai. Trzeba przecież znakomicie poznać swojego wroga na wypadek ataku. Ci przysięgli, że kiedyś powrócą na tereny i zabiorą, co jest im przeznaczone. Możan mógł mieć nadzieję, że nie odbędzie się to w tym stuleciu, bo brakowałoby mu tylko starców na białych rumakach w złotej koronie.
W każdym razie incydent z księżną Elizabeth Alardunai odbył się pięćset lat temu, podczas pierwszego takowego turnieju rycerskiego i ostatniego za panowania świetlistych. Jeden z rycerzy chybił wówczas podczas rzutu włócznią, chociaż niektórzy uważają, że było to celowe. Księżna nie miała wystarczająco odpowiedniej ochrony, zaś oszczep był wzmocniony nieznanego pochodzenia zaklęciem, przez to przeszył mózg wadery na wylot. W ten sposób jeden z młodych książąt stracił swoją oblubienicę i powiesił się kilka dni po całym incydencie. Rycerza skazano na publiczną chłostę i karę śmierci, chociaż zebrało się wtedy wielu wojaków, którzy byli przekonani, iż ten nie był odpowiedzialny za wypadek. Turnieje odwołano. Jedynie pomniejsze eventy organizowane były na terenie garnizonu, jednak z udziałem znacznie uszczuplonej publiczności.
I dopiero wspaniałomyślna rodzina Rivers przywróciła ten cudowny zwyczaj do łask. Dlatego też mieli tak dobre stosunki z rycerskim stanem, chociaż Tytan Rivers jakby specjalnie próbował je zniszczyć, czy to odcinając finanse na rzecz swoich ogrodów (uważał wówczas, że nie potrzeba inwestować tyle pieniędzy w szkolenia nowych rekrutów, skoro i tak nie prowadzimy żadnej wojny) i dodatkowo nie pojawiając się we własnym osobie na ufundowane przez siebie igrzyska, co dla rodu rycerskiego wiązało się z hańbą. Posłał więc swojego brata zapewne, aby sam to załatwił. Wiedział, że Możan będzie chętny.
I nie mylił się.
- Proszę za mną. - poinformował ich jeden ze strażników, kiedy przekroczyli mury wielkiej warowni na środku miasta. - Trzeba będzie omówic szczegóły dotyczące turnieju rycerskiego. W tym roku mamy 50 rocznicę, więc wypadałoby zrobić coś spektakularnego. O wszystkim dowiedzie się ze strony dowódcy.
Czy spektakularne byłoby ewentualne wystawienie samej gwardzistki królewskiej na bój z innymi wilczętami? Jako iż Alara była u boku Możana to samo w sobie powodowało swego rodzaju umocnienie. Niejeden rycerz mógł poczuć się zazdrosny wobec wadery wykutej z żelaza. Mogliby chcieć stanąć do walki, aby udowodnić swoją wyższość, a basior poczułby dumę, kiedy ta rozpłatałaby kilka pysków, pokazując swoją dominację nad byle rycerzykami.
Rozum jednak nie mógł na to pozwolić. Gdyby coś stało się Alarze ten musiałby sam znieść upokorzenie, które mogło się za tym nieść. Przecież wadera była jego reprezentantem. Co pomyśleliby strażnicy, gdyby się okazało, że gwardzistka jest tak krucha? Przecież wyśmialiby ją i cały ród Hajre, co mogłoby się skończyć naprawdę haniebnie. Chociaż Dariusa nie bardzo obchodziła pod tym względem sama Alara. Bardziej martwił się o swoją reputację oraz o ewentualnie skrytego w murach zamachowca, który, kiedy tylko wadera oddaliłaby się od niego, mógłby podnieść rękę na basiora. Perspektywa wygranej wadery jednak cholernie go kusiła...
- Będą również rekruci z Watahy Zachodu?
- Prawdopodobnie. Zaproszenie zostało wysłane i do ich warowni głównej, ale nie mamy pewności co do przybycia wilków. Kto wie, może jakiś się skusi, a to mogłoby umocnić więź między konkurencyjną watahą, wasza wysokość.
Cóż to były za cudowne słowa na zakończenie wypowiedzi.
Alara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!