Lwie rodzeństwo, nierozłączni i uzupełniający się pod każdym aspektem. Silna i fizycznie sprawna Tavara oraz jej starszy brat mag-intelektualista Rovert. Razem przeprowadzają duże skoki na skarbce, napadają karawany czy okradają cmentarze z ich bogactw. Nie ma dla nich świętości, a jedyne, co cenią to siebie nawzajem. Brat dla siostry skoczyłby w ogień. Siostra za bratem skoczyłaby w przepaść. Gdy jednemu coś grozi, drugi błyskawicznie rusza z odsieczą. Nie mają może więzi telepatycznej, ale posiadają coś na kształt linku mentalnego - zawsze wiedzą, gdy drugi jest w potrzebie.
- Lord Flavius? Zakładnikiem? - początkowe zdziwienie na twarzy wadery zaczynało ustępować wściekłości. - Jakim prawem te lwy ważą się brać zakładników?
- Alaro, zachowaj spokój. - Klavris spojrzała zimno na córkę, a ta w odpowiedzi zacisnęła mocniej zęby. - Nie wezwałam cię po to, by słyszeć z twoich ust słowa gniewu. Wezwałam cię, bo Flavius był z tobą połączony telepatycznie podczas twojego treningu. Nie muszę chyba tłumaczyć, co to znaczy. - Gwardzistka skinęła krótko głową. - Możesz wybrać czterech Gwardzistów Zamkowych jako wsparcie, użyczę ci również piętnastu gwardzistów. Liczę, że podołasz zadaniu.
[...] Brama grobowca była zamknięta. To był raczej rzadki widok. Mimo niedostępności cmentarza rodu Gwardziści Grobowi pozostawiali bramę otwartą, by każdy członek rodu mógł w dowolnym momencie spotkać się ze swoimi przodkami.
Niewielki oddział, który towarzyszył Alarze, został kawałek dalej, czekając na dalsze rozkazy. Sama wadera, przyczajona na skraju lasu, obserwowała wejście, próbując przypomnieć sobie instrukcje Flaviusa, dotyczące nawiązywania połączenia. Po pierwsze - weź głęboki oddech. Po drugie - otwórz się na czyjeś myśli. Nie dasz rady, jeśli będziesz się tak spinać. Alaro... Musisz nasłuchiwać. Nie możesz być zbyt hał... Alaro. aśliwa. Wtedy twoje własne my... ALARO! Wadera zachłysnęła się powietrzem, przerywając swoją litanię. Dobrze. Przez głowę wadery przeleciał kilkanaście szybko migających, czarno-białych obrazów. I kontakt umilkł. Ale to było aż nadto. Wadera wróciła do żołnierzy.
[...] - Ja, Bremir Hajre, przybywam z polecenia lady Klavris Hajre. Oto złoto, którego żądaliście. - Po tych słowach basior dał znak łapą gwardzistom, niosącym na swoich grzbietach metalowe skrzynie. Postawili je przed wrotami i otworzyli wieka, prezentując blask złotych monet, znajdujących się wewnątrz.
Przez chwilę nie było odpowiedzi, po czym nagle od strony grobowca zaczęły pełznąć po ziemi cieniste, wilkipodobne kształty, w stronę gwardzistów.
Wycofać się albo zakładnicy zginą. Grobowy szept, niósł się echem wśród zjaw. Bremir dał znak żołnierzom i grupa wycofała się spod bramy. Zostały tam jedynie otwarte skrzynie i wijące się cienie.
Brama zgrzytnęła, jednak powiedzenie, że zrobiła to cicho, byłoby przesadą. Czarny lew pochylił się nad zawartością skrzyń i uśmiechnął. Zamknął wieka i magią telekinezy wciągnął je do środka. Alara wiedziała, że będzie mieć mało czasu. Wzmocniła pola magnetyczne wokół siebie i zaingerowała w złoto w jednej skrzyni, które szczęknęło metalicznie. Lew zatrzymał się i odstawił towar na ziemię, po czym gwałtownie otworzył klapę pojemnika. W tym samym momencie gwardzistka otworzyła swoją i z dużą siłą przygrzmociła tamtemu w tył głowy. Wyskoczyła ze skrzyni, a chwilę później swoje opuścili również pozostali dwaj Gwardziści Zamkowi. Nastąpiło szybkie przetasowania. Lew wylądował w jednym z pustych kufrów, złoto zostało przeniesione do pozostałych. Jeden z Gwardzistów Zamkowych przejął skrzynie i ruszył w ustalonym kierunku - w stronę sali, w której czekała lwia siostra.
Alara, wraz z drugim gwardzistą wybrali okrężną, rzadko uczęszczaną ścieżkę, zaprojektowaną do szybkiego poruszania się członków rodu w razie ataku. Musieli odblokować kilka ołowianych zasuw, jednak nie było to problemem. Do sali zakładników dostali się przed sprzymierzeńcem. Biała lwica krążyła wokół związanych Gwardzistów Grobowych z triumfalnym uśmiechem na pysku, co jakiś czas uderzając jednego z nich, gdy ten próbował podnieść łeb.
Z korytarza rozległ się brzęk skrzyni, co na chwilę odwróciło uwagę lwicy. Gwardzistka dała znak towarzyszowi, wskazując na skrępowanego Głównego opiekuna zmarłych. Tamten skinął i zeskoczył ze ścieżki. W tym samym momencie skoczyła i Alara, lecąc prosto na głowę lwicy.
Ta odskoczyła w ostatnim momencie i dzikim prychnięciem. Spojrzała Alarze w oczy i z uśmiechem zamachnęła się na najbliższego Gwardzistę. Jej łapa nie dotarła do celu. W połowie drogi chwycił ją metalowy pysk Gertranda Hajre, dalekiego przodka Alary. Lwica zaczęła się zszarpać, rozpaczliwie próbując wyrwać się z uścisku. Wadera jednak nie zamierzała pozwolić jej na to. Powlokła się metalem i zaszarżowała. Uderzenie w bok lwicy było tak mocne, że kość trzymana przez posąg pękła, wyzwalając się z uścisku, a kocica poleciała na ziemię. Nie zdążyła się podnieść. Kolejne uderzenie metalu pozbawiło ją przytomności.
Tekst opowiadania: 637 słów
Nagroda:
- technika: +300
- 400 trefli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!