10 stycznia 2021

Od Alary cd. Roselli

  Piasek na powiekach. Nieznośny upał. Duchota. Myśli wadery błądziły dość luźno, nie mogąc się skupić na niczym konkretnym. Niespodziewany powiew wodnej mgiełki osiadł na ciepłym metalu, spływając po nim i parując. Alara poruszyła lekko głową i wzięła głębszy oddech. Gwałtowne poruszenie w wodzie i ponowne zniknięcie mgiełki zaalarmowały wreszcie zwykle przewrażliwione zmysły gwardzistki. Poderwała się błyskawicznie. Przynajmniej wydawało jej się, że poderwała się błyskawicznie i syknęła, gdy źle kontrolowana aluminiowa skorupa dotknęła jej skóry karku. Opuściła łeb groźnie, stając na sztywnych łapach i powiodła dzikim wzrokiem dookoła. Z jej pyska dobył się cichy warkot, przerwany gwałtownym kaszlem i pluciem piaskiem. 
  Przed sobą miała smukłą, ciemną sylwetkę wilka. Coś jej nie grało. Jakaś część zmysłów alarmowała dalej, jednak cała reszta przegrzanego organizmu nie była w stanie odczytać sygnałów. Zrobiła chwiejni krok w stronę wilka.
- Panie... - wymamrotała, stawiając kolejny krok w stronę osobnika. - Tak... się bałam... - Kolejny krok. - Koty... morskie... one...
  Wilk coś mówił, ale Alara nie rozpoznawała słów. Jego głos był kojący i spokojny. Bardzo starała się wysilić umysł. Zrobiła kolejny krok w stronę tej postaci. Jej łapa nie natrafiła na twardy grunt. Zaskoczona spróbowała się wycofać, jednak jej zmęczone ciało przeważyło i poleciała do przodu, prosto w stronę jeziorka. Jego zbocze było strome, a dno daleko. Wadera czuła, jak ciężka zbroja ciągnie ją na dno. Rozpaczliwym wysiłkiem próbowała się szarpać i wypłynąć, jednak mimo zagrożenia życia miała zbyt mało sił. Czuła, jak jej płuca domagają się tlenu, jak masy wody napierają na nią ze wszystkich stron. Odpiła się tylnymi nogami od podłoża, kłapiąc bezmyślnie w wodzie zębami i wypuszczając bąbelki cennego tlenu. Woda znalazła swoją drogę do wnętrza wadery, a ostatnim, co ujrzała przed ponownym straceniem przytomności, była ponownie ciemna sylwetka tamtego wilka.

[...] Czuła chłodne powietrze, muskające jej włosy na pysku. Nadal czuła się beznadziejnie, jednak odejście upałów pomogło jej nieco wrócić do siebie. Otworzyła oczy. Była w oazie. Chyba dopiero teraz była w stanie dobrze stwierdzić, czym było miejsce, do którego zdołała się doczołgać ostatkiem sił. Kilka palm, niewielkie jeziorko. Gdy się poruszyła, zimny okład spadł z jej czoła. Przed chwilą nawet nie zdawała sobie sprawy, że go tam ma. Nie do końca przytomnie patrzyła, jak kawałek materiału opada na gęstą, ostrą trawę.
  Rozległ się cichy szelest i Alara uniosła wzrok na zbliżającą się w jej stronę postać. Był to ciemny, smukły wilk, zapewne ten sam co wcześniej, jednak tym razem gwardzistka nie miała wątpliwości. Nie był to Możan. Fuhrer... próbowała sobie przypomnieć, co dokładnie się wydarzyło. Była na statku, miała coś zrobić... jej pana nawet nie było tam z nią. Został w zamku. Czemu pomyślała, że miałby tu być?
- Lepiej się czujesz? - spytał nieznajomy wilk, przysiadając w rozsądnej odległości przed waderą. 
- Tak. Zawdzięczam ci życie. - Alara skłoniła głowę. - Dzięki ci, nieznajomy wilku. Na pewno spłacę swój dług.
- Noszenie zbroi na pustyni nie jest najlepszym pomysłem. - Nieznajoma przyglądała się uważnie waderze. - Skądś kojarzę ten krój, choć nie widuje się go często. 
- Wybacz moje maniery. Jestem Alara z rodu Hajre, Gwardzista Zamku Rivangoth. -  Wadera wiedziała, że ryzykuje. Wiedziała jednak również, że jeśli rozmówczyni jest wrogiem jej przynależność do rodu i tak prędzej czy później zdoła odgadnąć. Jej metalowe znamię Hajre było zbytnio widoczne.
Rosella? Daj mi więcej twojego stylu wypowiadania się xd Nie mam pojęcia jak rozgrywać rozmowę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits