22 grudnia 2020

Od Możana - Walka z Rick O'Rally

   Skarbiec rodu Sansun wyglądał imponująco. Basior nie mógł odwrócić wzroku od dobrze zachowanej meblościanki pokrytej złotem, na której wyrzeźbione były różnorakie symbole okultystyczne, jeszcze sprzed dwustu lat. Jego przewodnik o imieniu Rabsta (a przynajmniej tak mu się przedstawił), okazał się być miłym, nastoletnim gołotą, zatrudnionym przez głowę rodu, aby ten zdołał spłacić dług rodziny wobec Sansów. Przy okazji dostał wygodne łóżko, niedziurawy dach nad głową oraz trzy posiłki dziennie. Mógł być zadowolony ze standardów swojego życia i było to po nim widać, kiedy tryskał radością na różne strony, posyłając uśmiech Możanowi, kiedy ten tylko dotknął starego mebla.
   - A to jest jedna z najwspanialszych pamiątek rodu Sansun. Według legendy został on podarowany od driady, kiedy to pra pra pra pra pra pra dziadek obecnej głowy rodziny uratował jej życie przed łowcą z sąsiedniej watahy. Ta wyrzeźbiła mu ze swojego drzewa to cacuszko. Potem niestety okultyści wkradli się cichaczem do domu i zabrali mebel. Kiedy go odnaleziono - pokryty był symbolami krukonów. Mówi się, że stanowi ich sekretną skrytkę, ale to nie prawda. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem tutaj żadnego krukona, a niech pan uwierzy, że pracuje tu już od trzech lat proszę pana!
    Basior tylko skinął głową, nie odzywając się. Ruszył do przodu, zaciekawiony kolejnym elementem pomieszczenia, jakim okazać się miał srebrny herb z czerwonymi, małymi kamyczkami. Nie były to rubiny, ale najwidoczniej również posiadały swoja wartość. Widać było, że uprzednio tych kamieni było trzy, gdyż w jednym miejscu widniała niewielka, ledwo zauważalna dziurka. Możan skrzywił się, wskazując na owe miejsce.
   - Chyba wam coś przepadło.
   - Och... - młody basior spojrzał zdezorientowany na niewielkie miejsce, które było jedyną pamiątką po drogocennej rzeczy. Zastanawiał się dłuższą chwilę, zanudzając tym samym Fuhrera, który zaczął się oddalać w głąb skarbca, chętny dalszego zwiedzania. Rabsta stał tak jak idiota i mrugał oczami, próbując sobie przypomnieć historię ów kamieni. Z czymś mu się one kojarzyły. Czy wcześniej była ich trójka czy kiedy on tu już przybył, to zastał dziurę zamiast jednego? Cholera cholera...
   - RABSTA!
   Szorski głos szefa odbił się echem w uszach młodzieńca, który już całkowicie zapomniał o przysłowiowym bożym świecie, odwracając się napięcie i podskakując jak poparzony. Pędem, nie chcąc dostać niepotrzebnego opierdolu, pobiegł w stronę wyjścia. Przyzwyczajenie nakazało mu zatrzasnąć za sobą drzwi i za pomocą niebieskiej, świecącej się delikatnie runy, zapieczętować i zasłonić wyjście przed niepotrzebnymi gośćmi. Kilka razy dostał już słony opierdol za brak pamięci do tego, a głowa rodu postanowiła uciąć mu za to racje żywnościowe i tak oto spędził siedem dni, próbując zdobyć sobie coś na mieście. Kara, jak na ród Sansun, może i nie była zbyt ciężka, jednak dała ona się we znaki młodemu.
   Drzwi zostały więc zamknięte z Dariusem w środku. Z Dariusem oraz pewnym nieproszonym gościem...
    Dało się usłyszeć nieprzyjemny stukot, który podniósł mężczyznę na nogi. Cofnął się do wyjścia, próbując za wszelką cenę rozdrapać drzwi od wewnątrz, mając nadzieję, że te wkrótce puszczą i stanie na wolności. Uderzanie jednak nie pomagało, a basior zaczynał powoli tracić siły. Był wkurwiony. Złoży skargę na tego małego piździelca, kiedy w końcu uda mu się stąd wyjść na wolność. Przy okazji też odpuści sobie na kilka następnych tygodni takie schadzki. Kto wie, może całość była zaplanowana przez jakiegoś skrytobójcę, który tylko czekał, aż fuhrer pozostanie sam na sam. ze swoim przeznaczeniem.
   - Moje moje MOJE!
   Z tyłu dało się usłyszeć śmiech niezlokalizowanego wcześniej gościa, taplającego się w monetach. Okazał się nim mały kruk, ubrany w zieloną, wtapiającą się w tło pelerynkę. W swojej łapce posiadał niewielki, czerwony kamyczek. Wsadził go po chwili do wora z innymi kosztownościami i wzbił się w powietrze, poszukując wzrokiem kolejnych interesujących błyskotek. Poprzestał jednak, kiedy kątem oka zobaczył wysokiego, chuderlawego basiora. Tak bardzo nie spodziewał się tutaj gościa, że zdezorientowany zaskrzeczał i wpadł na najbliższy mebel z głośnym trzaskiem. Możan nie potrafił powstrzymać szyderczego uśmiechu, widząc starania biednego nieboraczka, który próbował ponownie wzbić się w powietrze. Fuhrer był jednak szybszy i udało mu się złapać go w zębiska i rzucić o ziemię, tak, jak to zrobił pewnej pamiętnej nocki z jego dalekim krewniakiem. Wszyscy tak samo śmiesznie się łamali.
   Ten jednak nie zamierzał się tka prosto poddawać w porównaniu do poprzednika. Był zdeterminowany, aby uciec, więc jego dziób powędrował w stronę nosa basiora. Wkurwiony mężczyzna pod wpływem uporczywego ranienia zaczął kichać jak szalony, wypuszczając z zębisk skrzydło kruka, który dodatkowo zaczął go nawalać swoimi kończynami rozwścieczony za przerwanie mu pracy.
    Możan jednak pragnął zrobić mu na złość po raz kolejny, zabierając sakiewkę z przedmiotami i uśmiechając się szeroko, poruszając uporczywie głową na wszystkie strony, rozsypując przy tym skarby złodziejaszka, który to wrzeszczał coraz głośniej i głośniej. Zadrapany nos następcy piekł niesamowicie i dawał o sobie co chwilkę znać. Mógłby się tak pieprzyć z tym małym stworzeniem, gdyby nie fakt, że po chwili zostały otworzone ponownie drzwi. Basior mógł więc po prostu rzucić nim w nadchodzącego gościa, którym okazał się... sama głowa rodu Sansun.
   - Ochh... - mężczyzna zaskoczony odbiegł na trochę od leżącego krukona. - A więc mamy złodzieja. Ostatnio ktoś po nocach kradnie pozostałym po kilka trefli i jakieś mniejsze błyskotki. Dziękuję ci panie za to, że go pochwyciłeś i przepraszam z całego serca za zaistniałą sytuację. Naprawdę, jak będzie trzeba, to się odwdzięczymy...
   - Odetnijcie mu jedną z kończyn, będzie zabawnie. Nie ma co się pierdolić z tym małym gnojkiem. Niech to go chociaż nauczy pokory i pokaże, że kraść NIE WOLNO.
    Krukon zawył z wściekłości, kiedy jeden ze strażników wyprowadzał go na zewnątrz. Wilkobójca nie mógł kryć dumy, że udało mu się ponownie zaskarbić zaufanie rodu. Miał nadzieję, że przynajmniej w razie sporu z bratem chociaż ci będą  stali murem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits