Król wyszedł, owiewając stojącą przy wejściu Alarę zapachem ozonu. Gleviss, mijając rywalkę, miała uniesiona dumnie głowę, świecąc wciąż jasną broszą i złotymi zdobieniami na pancerzu. Jej zbroja była inna, niż gwardii zamkowej, ale nie wyglądała też jak zbroja poprzedniego gwardzisty władcy. Na oko Alary została zrobiona na miarę wadery. Dostosowana do jej umaszczenia i figury. Jej wzór był trudny i efektowny, zapewne nauczenie się go zajmie Gleviss sporo czasu, jednak jego reprezentacyjny wygląd budził respekt niezwykłym kunsztem.
Tytan i jego gwardzistka zniknęli z pola widzenia wadery, pozostawiając ją samą z Możanem w tym luksusowo urządzonym pokoju. W głowie gwardzistki zapaliła się czerwona lampka. Skoro król nie chciał ich widzieć, skąd wiadomość, że mają się tutaj stawić? Król był spięty, nie miał nawet przy sobie Gleviss. A powietrze między braćmi zawsze wydawało się znacznie bardziej wzburzone. Ktoś chciał wystawić króla Możanowi? A może doszło do zwykłego nieporozumienia.
- Skończmy, co zaczęliśmy, Alaro - zarządził Fuhrer, przechodząc koło niej, lekko muskając jej pierś końcówką długiego ogona.
- Tak, panie - odparła, rzucając ostatnie baczne spojrzenie po komnacie władcy. Widziała ją po raz pierwszy, ale wszystko wydawało się być w porządku.
[...] Możan rozciągał grzbiet, patrząc jak Alara włącza osłony magiczne placu treningowego. Wadera czuła się z tym niezbyt dobrze. Wyglądało na to, że jej pan chce użyć mocy w tym sparingu, a używanie mocy zawsze czyniło rzeczy bardziej letalnymi.
- Gotowe? - zapytał, gdy wadera uruchamiała właśnie ostatnią pieczęć.
- Tak, panie. - Gwardzistka odwróciła się do Fuhrera. - Jesteś pewien, panie, że chcesz walczyć z użyciem magii?
- Bez magii nie będzie zabawy - zauważył pogodnie. Alara skinęła.
- Czy mam pozwolenie na użycie pełni moich możliwości? - spytała, a przez zbroję przeszła magnetyczna fala, poruszając lekko płytami.
- Zgadza się.
Skinęła głową, a metal na jej karku zaczął się przemieszczać, formując w płyty, osłaniające podgardle i kark oraz pełen, wilczy hełm. Jej futro przebiegła fala ołowiu, nadając mu metaliczny poblask, a pierścienie na ogonie przesunęły się w stronę końca, formując na nim twardą kulę. Ciężki, runiczny pawęż wzniósł się nad ziemię, osłaniając lewy bok Alary.
- Zaczynaj, gdy będziesz gotowa. - Możan wyglądał na pewnego siebie. Był ewidentnie podekscytowany możliwością walki. Już wcześniej wyglądał na podnieconego tą perspektywą. A sytuacja z bratem tylko podjudziła jego zapał.
Bardzo szczupły, bardzo wysoki. Nie wyglądał jednak, jakby miał problem z koordynacją łap. A swoim ogonem jest w stanie manewrować równie sprawnie, jak dłońmi. Połowę twarzy osłania. Alara widziała tam fragment blizn. Nie widziała za to drugiego białka. Brak oka? O mocy Riversa poza tym, że ma własności nekromantyczne wiedziała, że mają związek z elektrycznością oraz krwią.
Ziemia placu treningowego jest twarda, uklepana, nieco pylasta. Powierzchnia niewielka. Warunki pogodowe zostały wyłączone. Słońce świeci z boku.
- Jestem, panie - powiedziała i z nieruchomej pozycji zerwała się do szarży, nastawiając tarczę w stronę basiora. Wszystkie jego mięśnie się spięły. Odskoczy w lewo. Wadera wykonała szybki zwrot tarczą, przerzucając ją przed pyskiem i zbierając promienie słońca na jej powierzchnię i posyłając prosto w oczy basiora, jednocześnie gwałtownie wbiła kulę, kończąca jej ogon w ziemię, korygując kurs, by znów osłaniać się tarczą. Władca zmrużył oczy na sekundę, tracąc widoczność. Tą sekundą stracił perfekcyjny moment odskoku i gdy jego łapy odrywały się od ziemi, w jego lewą kończynę uderzyła rozpędzona, kilkakrotnie większa, niż sugerowałaby płynność poruszania się wadery, masa żelaza. Rozpędzona Alara zatrzymała się dopiero przy barierze, uderzając w nią tarczą i magnetyzmem zmuszając swoje ciało do stanięcia. Błyskawicznie się odwróciła, przeciągając tarcze w powietrzu i blokując atak lecącej kosy. Między artefaktami błysnęły iskry. Kosa odleciała na chwilę i jak bumerang spróbowała ataku z drugiej strony. Wadera rozszerzyła pole magnetyczne i wrzuciła tarczę na automatyczne parowanie przy zakłóceniach pola, gdy coś błysnęło przed nią. Instynktownie zaślepiła wizjery, jednocześnie przekierowując dużą partię metalu do ochrony karku i głowy. Rozległ się huk, jednak nie poczuła uderzenia. Odblokowała widoczność, przesunęła gwałtownie tarczą w powietrzu i odskoczyła, patrząc uważnie na zbierającego się z ziemi przeciwnika. Była spięta, pole magnetyczne wokół niej trzeszczało cicho, naładowane elektrycznie. Możan potknął się, opierając na lewej łapie. Jego futro wciąż iskrzyło lekko. Spojrzał w stronę wadery, a ta poczuła zgrzyt pazurów na zbroi, nim ciało Alphy osunęło się na ziemię. Serce jej zabiło. Rana była tak ciężka? Impet wywołał omdlenie? Rozkręciła tarczę, opędzając się od niewidocznego dla niej i niezwykle szybkiego przeciwnika i ruszyła w stronę basiora. Jego ciało było bezwładne, leżało blisko bariery. Został zaatakowany? Skrytobójca był z nimi w bańce? Gwardzistka błyskawicznie deformowała pancerz, zrywając go ze swojego ciała w olbrzymią tarczę i zaryła pazurami, stając bokiem do swojego pana i odgradzając siebie oraz jego od napastnika. Coś jeszcze raz zaryło w metalu pazurami i ustało. Coś przemknęło po skraju pola z dużą prędkością. Alara wytężyła je, próbując wyszukać niespodziewanego przeciwnika. W tym czasie za jej plecami Fuhrer powoli się podniósł, powróciwszy do swojego ciała. Zauważyła, jednak on był dużo od niej szybszy. Skoczył, celując w gardło. Zbiła go żelazną łapą, przekierowując impet skoku w ziemię i przyduszając swoim ciężarem do pyłu. Nie był nieprzytomny. To była sztuczka. Rozluźniła się nieco. Poluzowała uścisk, a Możan wykorzystał tę chwilę. Odrzucił ją, prosto w jej prowizoryczną tarczę z pancerza i skoczył w jej stronę. Spletli się w uścisku walczących wilków. Jego wątłe ciało, jego delikatne kończyny. Czuła, jak słabo napierają na jej własne barki. Czuła jak jego szczęka ślizga się po metalu na jej ciele.
Naprawdę nie powinnam walczyć ze swoim panem...
Wykonali jeszcze jeden koziołek. Była na górze, przygniatała go do ziemi. Słyszała świst powietrza. Czuła odkształcenie w polu magnetycznym. Jej tarcza była w zasięgu. Pierwszy instynkt poderwał ją nawet na centymetr z ziemi. Opanowała się. Patrzyła nieruchomo z góry na Fuhrera, a ten patrzył na nią z dołu z uśmiechem tryumfu.
- Wygrałem - powiedział z satysfakcją.
- Wygrałeś, panie - przyznała Alara, czując, jak magiczna kosa delikatnie muska jej gardło.
Powoli zeszła z niego, pozwalając mu wstać. Zbierając się widziała, jak delikatnie stawia lewą łapę. Przypadła nisko do ziemi.
- Moje zachowanie było karygodne. Przyjmę każdą karę. - I w milczeniu, nie unosząc wzroku czekała na odpowiedź władcy.
(Możan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!