Jak miałabym to określić. Nie było wyjścia. Mimo bycia w jego ciele wciąż posiadałam więź ze swoim ciałem, chociaż poczułam, jak rozdrapywał dłonie, oraz dotykał tam, gdzie nie powinien. Wiedziałam także, że mimo mocy, którą oboje posiadamy, mogą się pojawić lekkie zawirowania. W głowie coś mi podpowiadało, bym uważała. Ktoś się szykowała, by zabić jedno z nas. Dlatego też, gdy udało mi się przemknąć do lochu. Lekkie zamieszanie, bym mogła, zabrać więźnia do innego pomieszczenia. Na szczęście udało mi się odnaleźć miejsce, zapewne o którym oboje wiedzą, a jest ukryte między światami. Dokładniej między światem żywym a martwym.
- Wstawaj. Nie mamy czasu do stracenia. - powiedziałam, choć męski ton głosu był dziwny. Otwarcie drzwi, po czym uwolnienie siebie, w którym nie byłam ja tylko on. Dlatego też już wcześniej ze swojej komnaty udało mi się wziąć jeden z eliksirów.- Czego chcesz. Najpierw mnie tu zabierasz, a teraz wykradasz? - Zakpił. Chwyciłam jego dłonią, swoje ciało w pasie i ułożyłam jego drugą dłoń, na swoim policzku.
- Nie ruszaj się, zapiecze i zobaczysz coś, co może pomóc albo zaszkodzić. - powiedziałam, po czym złączyłam musowo nasze wargi. Jest to najszybszy sposób na wyleczenie zranionych dłoni oraz ujrzenie przymusowej wizji, która może kosztować duszę Możana nie lada wyzwanie oraz koszmarny ból. Trwało to zaledwie chwilę, ale udało się nam przenieść do świata, pomiędzy był on niewidzialny dla innych. Dopóki jesteśmy blisko siebie, złączeni możemy się przemknąć przez innych.
Oderwałam jego wargi od swoich po dobrych minutach. Wzięłam swoje ciało na ręce, gdy pojawiła się wizja. Możan musi to znieść, zapewne sobie poradzi. Choć bardziej martwiło mnie to, co zobaczy. Robię to drugi, raz za pierwszym razem robiłam to po to, by moja córka mogła aktywować swoje moce. Miała blokadę, a to, co zrobiłam, jej pomogło. Chociaż przy przymusie, na każdego działa to inaczej.
Ułożyłam swoje ciało w wannie, w sypialni Możana znalazłam użyteczne przedmioty. Podczas wizji, jest się jak w transie i żadne działanie z zewnątrz nie wpłynie na ciebie. Odchyliłam głowę w swoim ciele i delikatnie nacięłam dłonie. Jedną swoją, a drugą z ciała Możana. Jest swego rodzaju rytuał, który pozwala wejść do wizji, którą ma właśnie. Na czole ciała Możana oraz na czole mojego ciała widniały nietypowe krwawe znaki. Po chwyceniu dłoni ujrzałam to, co widzi.
***
Świat wizji i wspomnienia zaczęły się mieszać. Było to wspomnienia moje i jego, mieszały się, do tego pojawiały się przebłyski wizji. Gdy zobaczyłam córkę z jednego ze wspomnień, udało mi się na czas zasłonić jego oczy. Tym razem nasze dusze były wolne od materialnych ciał.
- Nie wolno ci patrzeć. Skup się, niech wizja cię poprowadzi. Nie podążaj za wspomnieniami. - rzekłam łagodnie. Sama jednak nie mogłam odwrócić wzroku. Widok mojej pięknej córki był niczym grom, chciałam do niej podejść, przytulić moje piękne słoneczko. Jednakże nie mogłam.
- Mamo. - jej łagodny głos, kołysał na boki, musiałam zacisnąć dłoń i zamknąć oczy, byśmy mogli udać się gdzieś indziej. Gdy zabrałam dłoń, znajdowaliśmy się na pastwisku. Może jakieś łące albo blisko jakiejś wioski. Chmury się zaczynały zbierać, a oddali dostrzec można było czerwone oczy. Co słowo słyszałam od Możana, jak mnie przeklina. Nie miałam na to czas, czas mijał. Chociaż w wizji świat płynie inaczej.
- Co zobaczyłeś? - spytałam.
- Drzwi na pustkowiu. - fuknął w odpowiedzi.
- Przeszedłeś przez nie? - dorzuciłam kolejne pytanie.
- Nie, bo się oddalały i zniknęły. - odpowiedział. - Ktoś je otworzył. - dodał po chwili.
Gdy spojrzałam we wskazany kierunek, ujrzałam stworzenie. Złapałam za dłoń Możana i pociągnęłam przez szklane przejście. Westchnęłam i spojrzałam, gdzie jestem. Było to dziwne miejsce. Otaczały nas ruiny zamku. Pośród nas gdzieś płakało dziecko, a gdy ruszyliśmy dalej, zobaczyłam ciało kobiety.
- Zbliża się, nim udamy się do wyjścia, musisz... - nie mogłam dokończyć. Zaczęłam pluć krwią. Gdy dotknęłam boku, zobaczyłam krew. Najwyraźniej życzenie towarzysza, by mnie zabić, się spełniło. Udało mi się go wyciągnąć, a nasze dusze ponownie znalazły się w odpowiednich ciałach. Leżałam w wannie, a rana krwawiła. Udało unieść się mi dłoń, po czym przyciągnęłam Możana do siebie, by dokończyć. - Musisz, uważać. - ledwo udało mi się powiedzieć, a do pokoju wpadła straż. Starałam się odpocząć albo choć trochę się poruszyć.
Nie powiedziałam czemu, musi uważać, oraz przed kim i kto nadchodzi. Chciałam, ale nie miałam siły. Widziałam, jak się ktoś zaczął do mnie zbliżać. Gdy chciałam się poruszyć, krew wypływała znacznie szybciej. Ktoś się mną zajął, by zatamować ranę. Ktoś mnie wyciągnął z wanny. Zaniósł mnie gdzieś i ułożył. Ktoś się mną zajął. Oczy mi się kleiły, spojrzałam na Możana, gdy stał w drzwiach, rozmawiał ze strażą. Gdy krzyknęłam, wokół ranny pojawił się niebieski płomień. Zaczął on leczyć zadaną ranę przez miecz. Wypalał ją, ale także zasklepiał. Czułam ulgę, a tuż po tym przemieniłam się w wilka. Przez przymrużone oczy widziałam, jak inni wychodzą z pokoju, a Możan podszedł bliżej.
- Odpocznij. Niedługo przyjdę i dokończył, to na czym skończyłaś. - powiedział. Potem wyszedł, a ja mogłam zasnąć, gdyż tego potrzebowałam do pełnej regeneracji.
Możan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!