01 maja 2017

Od Fox - Chaos w rejestrze (Q36)

36~Wszystko zniknęło. Nikt cię nie pamięta. Nikt cię nie zna. W twoim domu mieszka ktoś inny. A ciebie przecież nie było w domu tylko kilka dni! Kto komu wyprał mózg i jak skończy się cała historia? Czy pozostaniesz sam, zapomniany, a może przypomnisz innym o swojej osobie?
Wymagania: 700 słów Nagroda: 600 monet
     Fox, skrajnie zmęczona swoimi zadaniami jako zastępca Śmierci, rozważając, czy nie lepiej walić to wszystko w pierony i wyjechać w Bieszczady na kilka dni, otworzyła kluczem drzwi wejściowe do domu. Skrzypnęły cicho. Znajomo. Kojąco. Jak prawdziwe drzwi, a nie jak jedne z tych podróbek, na które można się było natknąc w domu Śmierci. Westchnęła cicho z ulgą i uśmiechnęła się do siebie. Miała dokładnie 5 godzin, zanik ktoś nie zacznie wyważać drzwi. Zamierzała wykorzystać ten czas... na życie. Bo ostatnio śmierć zdominowała wszystkie dziedziny jej bytowania.
  Rudowłosa skierowała kroki do biórka i kopnięciem odpaliła komputer. Zaszumiał przyjemnie, zapikał i z ekranu zaczęła wydobywać się delikatna, błękitna poświata.
  A teraz herbata. Fox przypomniała sobie, że od tych kilku dni nic nie jadła ani nie piła i kiszki skręciły jej się z głodu. Zabawny los prawie-śmierci.
  Odezwała się od komputera i ruszyła w kierunku kuchni. Gdy stanęła w progu, jej uwagę przykół fakt, że ktoś już tam jest. Jakiś chłopak siedział tyłem do wejścia i bez zapału jadł coś, co przypominało owsiankę.
  Przez chwile oszołomiona dziewczyna nie wiedziała, co powinna zrobić. Wygonić nieznajomego? Dzwonić na policję? ROZPRAWIĆ SIĘ Z NIM NA MIEJSCU? Aż sama przestraszyła się swojej ostatniej myśli. Chyba na prawdę miała zbyt dużo do czynienia ze śmiercią.
  Łyżka stuknęła głucho o brzeg miski i nieznajomy wstał, a gdy jego oczy natrafiłzszhhyy na niską postać Fox, aż zachłysnął się ze zdziwienia. Gwałtownie obrócił się przodem do przybyłej i chwycił łyżkę, wyciągając ją przed siebie, niczym miecz.
- Kim ty u diabła jesteś? - wybełkotał.
  TO JA POWINNAM O TO ZAPYTAĆ. Fox dopiero teraz się zorientowała, że nie ściągnęła  po pracy pierścienia. Westchnęła, a jej oddech pomknął echem po pomieszczeniu, niczym powiew przeciągu w pomieszczeniu krypty. Rudowłosa dyskretnie zsunęła krążek z palca i schowała go do kieszeni. Odchrząknęła, już normalnie.
- T-to m-moje m-mieszkanie - głos chłopaka gwałtownie stał się jeszcze bardziej bełkotliwy, niż był przed chwilą.
- Nie wydaje mi się drogi panie. - Fox zmarszczyła brwi i skrzywiła się z niesmakiem.
- N-nie? - Chłopak powoli wycofywał się w kierunku blatu, zerkając ukradkiem na leżący tam nóż.
- Nawet nie próbuj - ostrzegła dziewczyna. - Gadaj, co tu robisz i wynoś się w pierony.
- M-mieszkam.
  W kuchni zaległa gęsta cisza. Fox wpatrywała się w nieznajomego szukając na jego twarzy jakiejkolwiek oznaki, że kłamie.
- Jak to... mieszkasz? - spytała wreszcie cicho.
- Od tygodnia wynajmuje to mieszkanie - odpowiedział nieco pewniej, jegby uspokojony wahaniem przybyszki.
- A... co z poprzednim lokatorem? - zapytała ostrożnie Fox, pełna najgorszych przeczuć.
- Para studentów wyprowadziła się do innego miasta - wyjaśnił.
  Dziewczyna otworzyła usta, po czym od razu je zamknęła. Bez słowa opiściła kuchnię. Mieszkanie. Blok. Stanęła na pustym chodniku. Delikatny wietrzyk owionął jej twarz. Słońce wschodziło w delikatnych, pastelowych kolorach, powoli rozjaśniając wschodnią strone nieba - mimo że cała jego reszta zasnta była szarymi chmurami. Rudowłosa wiedziała już, że została zapomniana. W jej mieszkaniu mieszkał ktoś inny, a pdzed nim... ci studenci, którzy wyprowadzili się przed jej przybyciem. Mogłaby teraz zacząć biegać tam i z powrotem, poszukując kogokolwiek, kto by o niej pamielętał, jednak prawdę mówiąc... wątpiła, by ktoś taki istniał. Obawiała się tego z całego serca. Tego, że podejdzie do własnej mamy, a ona zapyta: "A kim właściwie pani jest?" W oczach Fox stanęły łzy, jednak błyskawicznie je otarła. Pociągnąlęła nosem i wypuściła głośno powietrze. Trzeba wziąć się w garść, nie? Nie ma co rozpaczać.
  Wyjęła pierścień Śmierci z kieszeni i nałożyła go na palec. Przemieniła się w wysoką, kościstą postać i zagwizdała na konia. Trzeba... wrócić do pracy. Na razie. A potem znajdzie kogoś, kto będzie się lepiej nadawał na rolę Śmierci.
  Jeden z niezwykłych rumaków... chyba Narcyz. Fox nigdy nie udało się zapamiętać ich imion, a teraz nie miała już kogo o nie zapytać. Wsiadła nieco niezdarnie na jego grzbiet i pogalopowała z powrotem do posiadłości.(...)

  Na miejscu zastała prawdziwy chaos. Nie spodziewała się, że jej zniknięcie na kilka godzin spowoduje aż takie zamieszanie. Zeskoczyła błyskawicznie z konia i zakładając czarny płaszcz, właściwy jej profesji, ruszyła w ram środek rozgardiaszu. Ludzie oraz inne istoty widząc ją gwałtownie milkły, rozstepując się przed nią i szturchając sąsiadów. Wkrótce zapadła całkowita cisza, a zastępcza-Śmierć stała w drzwiach posiadłości, patrząc nieruchomo na zebranych.
  CZY KTOŚ ŁASKAWIE MI WYJAŚNI O CO TO CAŁE ZAMIESZANIE? zapytała, a jej głos poniósł się echem nad głowami tłumu. Wszystkie spokrzenia powędrowały w dół, stopy zaczęły nerwowo się poruszać, szurać, tupać.
  JOHN rzuciła w przestrzeń pierwsze imię, jakie jej przyszło na myśl. Ku jej olbrzymiej uldze jej założenia okazały się prawdziwe i w tłumie rzeczywiście znalazł się John. Ze spuszczoną głową wystąpił przed szereg. Wyglądał, jakby właśnie otrzymał wyrok śmierci. WYJAŚNIJ MI, CO SIĘ STAŁO rozkazała ostro.
- Panie... - zaczął niepewnie. - Dusze z Pierwszego kręgu... one...
  Blask w pistyxh oczodołach Fox przygasł.
- One zostały wypuszczone... panie.
  Dziewczyne ogarnęła zgroza. Nie poruszyła się ani o cal, a wraz z nią zastygli wszyscy pomocnicy, w oczekiwaniu najgorszego.
  KTO JE WYPUŚCIŁ? spytała rzeczowo, wiodąc wzrokiem po zgromadzonych.
- Darkness, panie - odpowiedziała jakaś dziewczyna z pierwszego rzędu.
  Zastępcza-Śmierć stała nieruchomo jeszcze przez sekundę, po czym zamaszyście otworzyła drzwi do willi. Czarny płaszcz zaszeleścił głucho. Jednak nim przekroczyła próg budynku spojrzała jeszcze na pomocników.
  NA CO CZEKACIE? GOTUJCIE KONIE I NARZĘDZIA. MUSIMY SPROWADZIĆ JE Z POWROTEM. To powiedziawszy zniknęła w mroku domu.(...)

  ALIGHIERI, JAK WYGLĄDA SYTUACJA? JAK WIELE DUSZ JESZCZE BRAKUJE? Fox podeszła do ubranego od stóp do głów mężczyzny.
- Nie ma Jezabel, Kleopatry, Trynkiewicza ani Jamesa Bonda - oznajmił ponuro.
  TYLKO TEJ CZWÓRKI?
- Zgadza się.
  TO DOBRZE. MOI POMOCNICY POWINNI ICH WKRÓTCE ODNALEŹĆ. JAK MNIEMAM DARKNESS PODĄŻYŁ DALEJ W DÓŁ?
  Dante pokiwał głową potakująco.
- Nie powinnaś się nim przejmować. On już jest martwy - powiedział.
  DLACZEGO TAK SĄDZISZ?
- Ponieważ ten, który szedł przed nim był od niego dużo silniejszy - wyjaśnił Dante. - Jeśli razem trafią na samo dno nie mam wątpliwości, kto wygra.
  WIESZ, KIM BYŁ TAMTEN MĘŻCZYZNA?
- Tym, który pokonał naszego pana, Lucyfera. To był...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits