Był zwykły, dość chłodny dzień. No może, prawie zwykły. Prawie, ponieważ
o świcie słońca doszły mnie krzyki, które, o zgrozo!, wydobywały się z
mojego ogródka. Błyskawicznie zerwałam się z łóżka i w tempie światła
wciągnęłam na siebie ubranie. Wzięłam także moje nieodłączne miecze. Tak
przygotowana ruszyłam w stronę wyjścia na mój tor przeszkód.
-Apollo, nie wchodź tam! - wykrzyknął dziecięcy głosik - W ogóle uważam, że powinniśmy stąd iść.
-Daj spokój, Artemido - powiedział drugi głos, bardziej chłopięcy - Poza tym zobacz jaki genialny tor przeszkód!
-Apollo... - zaczął ostrzegawczo pierwszy głos, który zapewne należał do
wspomnianej wcześniej Artemidy. Nie czekałam dłużej i po prostu wyszłam
przed mój dom. Przed moimi oczami ukazała się dziwna scena. Na MOIM
torze przeszkód siedział jakiś stworek, do złudzenia przypominający
wilczka. Druga postać, niewielki tygrysek, siedział pod torem.
-Ciekawe gdzie to się włącza - zaczął wilczek - Wiedźma się obudziła! -
wrzasnął, gdy tylko odkrył moją obecność. Szybko podbiegłam do tygrysicy
i capnęłam ją za kark, ale w taki sposób, żeby nie uczynić jej
krzywdy. Wilczek, który nie chciał odejść bez towarzyszki zastygł na
chwilę, co wykorzystałam, by również jego chwilowo pozbawić wolności,
szybkim krokiem wbiegając na belki.
-Zwariowaliście, dzieciaki?! - spytałam gniewnie, gdy tylko zeszłam na
ziemie z oboma dłońmi zajętymi trzymaniem niesfornych stworzonek.
(Apollo? Artemida? Mam nadzieję, że nie przesadziłam ;P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!