03 lipca 2021

Od Możana C.D Dian

    Nie spodziewał się tak druzgocącej dla niego wiadomości. Nie sypiał ostatnio z nikim. Nawet Alara oddaliła się od niego, a popęd seksualny zmalał. Nie wyobrażał sobie zostać ojcem. Nie w tym wypadku. Coś takiego jak poczęcie z ducha świętego nie istniało, a przynajmniej nie według Możana. Mógł równie dobrze zostać wykorzystany i nawet nic nie pamiętać. Albo któraś ze służących zataiła to przed nim, lub Dian robi sobie z niego jaja. Równie dobrze mógł sobie pomyśleć o tym, że przecież ta kobieta nie myliła się w wielu sprawach, jednak Darius miał nieco inny tok rozumowania - zdawał sobie sprawę. Aby spróbować oderwać swoje myśli od zbyt ciężkiej i przytłaczającej rzeczywistości - postanowił wpić coś mocniejszego, najlepiej w dużej ilości.
    Głowa bolała jak po ostrym melanżu jeszcze przed rozpoczęciem picia. Skulił się w łóżku, nie wiedząc, co tak właściwie dzieje się wokół niego. Jakby nie był sobą po tym całym rytuale.
   To był błąd, zadudniło w jego głowie. [...]

   Bogowie swego czasu zebrali się na smoczym szkielecie, zaproszeni na seans. Wybierają sobie raz na jakiś czas ofiarę [lub ofiary], aby móc naparzać się nieszczęściami i tworzyć im trudności, z których takowi mogliby wyjść. Fascynujące i pożądane w tym środowisku było również wiązanie ze sobą różnych, rzekomo przypadkowych osób. Tworzenie relacji jest bardzo fascynujące, począwszy od tych wrogich, kończąc na przyjaźniach i związkach. To zdecydowanie było ulubionym zajęciem w trakcie czasu wolnego.
   Tak też tłumaczyli to sobie deltończycy, kiedy działo się coś nie do wyjaśnienia. Mało kto w tym świecie naprawdę wierzył w przypadki. Zwłaszcza, jeżeli takowy miał wydarzyć się z powodu skutku ubocznego, który wydarzyć się może raz na kilkanaście tysięcy stuleci, w skutek czego...
   Nastąpiła zamiana. I nazwać można to w przeróżny sposób: jedni twierdzą, że chodzi tu o przeinaczenie umysłów, drudzy, że dusze po prostu się wymieniły. Koniec końców władca obudził się w ciele kobiety o znanych sobie dobrze kształtach. Derealizacja uderzyła mu tak mocno do głowy, iż nie zorientował się, że już nie śni. Przewrócił się na drugi bok, a wszechobecna światłość uderzyła mu do głowy. Gdzie ja jestem?
   Ostro zakręciło się w jego [jej?] głowie. Natychmiast podniósł łepetynę, a zawartość żołądka wylądowała na trawie. Irytujący ból brzucha, mimo zabiegu oczyszczającego, nie przechodził. Podobnie zresztą jak i mózgownicy. Rozmasowanie bolących części ciała nie przyniosło długotrwałych efektów. Dawno nie czuł się tak paskudnie. Nie wiedział, co w takiej sytuacji należy robić. Nie pozostało nic innego, jak tylko czekać na cud.
   Nie pojawiło się jednak nic innego, prócz deszczu, zmywającego wymioty przybranej Dian. Ta [ten?] wpatrywała się beznamiętnie w niewielki strumień, który już po chwili utworzyła ulewa. Spadające krople przynosiły coś w rodzaju ukojenia, a dezorientacja i niepewność co do własnego bytu. Uczucie dziwne, ale jakże błogie.
   A jeszcze przyjemniejsze stało się, kiedy odkrył, że posiada melony na klatce piersiowej.

Dian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits