12 maja 2021

Od Możana C.D Dian

   Nienormalna, stwierdził. W dodatku bezczelna gówniara. Możan bardzo nie lubił tego typu dziewuch i nie zamierzał dłużej zadawać się z Dian... Miał jednak świadomość, że mu pomogła i mimo tłumienia w sobie ogromnych pokładów wściekłości musiał spojrzeć prawdzie w oczy - gdyby nie ona, albo postradałby zmysły, albo faktycznie doprowadziłby się do wykończenia. Takiego zachowania jednak nie mógł tolerować, więc nagroda za jakąkolwiek zasługę, w tym chociażby za podziękowania, nie wchodziły w grę. Czy należało ją jednak zostawi...
   - Mój panie, wszystko dobrze?!
   Do komnaty wpadła rozdygotana dziewczyna o białych jak śnieg włosach i niebieskich oczętach. Wargi jej drżały, kiedy wpatrywała się w swojego pana. Krzyknęła, dostrzegając również i leżącą kobietę, nad którą czarnowłosy klęczał, nie wiedząc tak właściwie, co należy robić. Służąca jednak, spod znaku krzyża oznaczającego pomoc medyczną, wiedziała, że kobiecie należy pomóc. Możan milczał nawet wtedy, kiedy jego dziewczę uklękło przy Dian, sprawdzając jej puls. Oznajmiła ze spokojem w głosie, że jest raczej w stanie stabilnym, a na zły stan ciała wpłynęła zbyt ogromna ilość magii.
  - Zanieś ją... do sali szpitalnej. - rzekł tylko, nim wyruszył w stronę wyjścia.
   Nawet nie pytała o to, czy należy informować go o stanie dziewczyny. Nie obchodziło go już, czy zdechnie, czy nie. Najlepszym wyjściem z tej sytuacji było udanie się do ustronnego miejsca i zaczerpniecie oddechu. Miał dosyć jak na ostatnie mordercze godziny. Życzył sobie zniknięcia tylko młodej damy z jego życia i to jak najszybciej. Serce uspokoiło już swój rytm, a kiedy położył się na łóżku - poczuł błogi spokój. Nie miał siły nawet wzywać pielęgniarki, która zapewne nadal czuwała przy Dian, aby uprosić ją, że kiedy pacjentka tylko się obudzi - ma natychmiast opuścić zamek. Należało też poinformować o "groźbie" rzuconej przez to babsko w stronę brata Możana. Ta cholera mogła równie dobrze sama wywołać jego gorsze samopoczucie, aby na tym zyskać. Nie ufał jej, nie tolerował.
   Sen zmorzył go dosyć szybko, a pobudka nie należała do najprzyjemniejszych. Zamek bowiem toczył ogromny chaos, a słudzy o przeraźliwym spojrzeniu rozglądali się dookoła, zapominając o księciu, który ledwo stał na nogach. Jeszcze nie do końca był w stanie odczuwać odpowiednio mocno. Jego mózg nie pojmował, co działo się wokół. Na przemian - zmysły wyostrzały się i cichły. Pulsacyjny ból łba przesycił jego czaszkę, rozdzierając ją na dwie części.
    Przetarł łapą fragment pyska. Było mu za mało. Potrzebował do tego jeszcze łyka alkoholu oraz wsadzenia nosa do lodowatej wody. Gwarantowało to natychmiastowe wstanie na łapy.
   I tak kręcił się zdezorientowany, podczas, kiedy wilki i ich ludzkie formy przebiegały przez korytarze, krzycząc coś niezrozumiałego dla samego fuhrera. Wyniuchał dobrą wódkę z jednej z szaf kuchennych. Nie zdziwił go nawet fakt, iż o tej porze wyjątkowo nikogo nie było w pomieszczeniu, które zazwyczaj roiło się od innych postaci. Na chwilę obecną liczyło się tylko orzeźwienie i obudzenie. Być może Dian osłabiła go dodatkowo swoim zaklęciem i to właśnie był skutek uboczny.
    Łyk wystarczył. Nawet nie potrzebne było zanurzanie się w zimnej wodzie. Od razu poczuł się jak nowo narodzony. Przeciągnął się leniwie i otrząsnął. Krzyki zaczynały do niego powoli docierać. Słyszał hałasy dobiegające zza drzwi. Zainteresowało go to.
   Zaczepił więc pierwszego lepszego kolesia od straży. Nie kojarzył nazwiska widniejącego na plakietce, jednak wyjątkowo się tym nie przejął. Być może ktoś nowo zatrudniony przez brata... Brata.
   - Co się dzieje? Gdzie jest wasz dowódca?! - głos fuhrera stawał się coraz bardziej przytomny, a przy tym - rozwścieczony. Powoli docierało do niego, co się wydarzyło.
   - Król dzisiaj w nocy zaczął się dusić, panie. Zesłano do niego najlepszych magów i medyków. Stan stabilny. Obecnie - śpi. Szukamy winnych. Podejrzewam, że kiedy pan się obudzi, będzie koniecznie chciał z tobą rozmawiać, hrabio.
   Głos nieznajomego strażnika nie napawał optymizmem Dariusa.
  - Pójdzie pan ze mną. - z tyłu rozległ się donośny głos kapitana. Wilk nie zorientował się, że chodzi o niego, póki dorosły mężczyzna nie złapał go za ogon, uwłaczając godności. Poczuł się źle, i odruchowo wyszczerzył zęby. W zamian za to otrzymał sporą dawkę żelaza na ryj w postaci niewygodnego kagańca. Nie wiedział, co się dzieje. Próbował użyć magii, tyle że... cholera.
   - Jesteś aresztowany, Możanie Dariusu Rivers z powodu próby zamordowania miłościwie nam panującego króla Tytana Trzeciego Riversa. Radzę zachować milczenie gdyż każde słowo wypowiedziane może obrócić się przeciw panu. Ma pan prawo do adwokata w areszcie oraz krótkiej rozmowy z wybranym przez pana świadkiem w obecności strażnika przed rozprawą. Rozmowa ma trwać nie dłużej niż trzydzieści minut.
    - Pierdol się, Golden. - warknął fuhrer. - Pierdol się zdrajco.

Dian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits