17 lutego 2021

Od Kościopsa C.D Tytana

   Kościopies, teraz w swoim dumnie noszonym napierśniku z niewielkimi naramiennikami i osłonami przednich łap. Zbroja była wypolerowana i ozdobiona w piękne deltańskie wzory. Kościu był zadowolony ze swojego prezentu. Król był mu bardzo wdzięczny za całą akcję z ogrodem. Na szczęście po tamtym wypadku szybko nie zostało śladu. Dworscy ogrodnicy wraz z królem, który sam ochoczo wziął się za pielęgnację roślin, posprzątali zgliszcza, oczyścili teren i zasadzili nowe sadzonki, kwiaty, krzaki... jedynie na samym środku pozostało wielkie szklane drzewo z czarnym jak węgiel, którym był, rdzeniem. Wyglądało jak instalacja artystyczna, teraz drzewo to pozostało pomnikiem tych strasznych chwil.
W mowie o nich, sprawa wcale się nie wyjaśniła. Ów mąż "podpalacz" faktycznie wykonywał ładunki wybuchowe, jednak pożaru nie poprzedził żaden wybuch. Było cicho, dopiero płomienie, już wysokie, zwróciły uwagę Kościa i reszy dworu. W takim razie to dość.. podejrzane. Pies analizował to przechadzając się wzdłuż muru. Zostały dwie postacie. szaro-biała wadera, i ten lis. Ten sam przez którego, a może dzięki któremu znalazł się w zamku Tytana.
Idąc tak dotarł do miejsca gdzie ogień zaznaczył mocno swą byłą obecność. Czarne od sadzy kamienie. Jednak dość ciekawie zaznaczona została ścieżka czarnej substancji. Otóż, była dość krótka miała około 8-12 metrów, tak jakby ogień szedł ścieżką, nie był niekontrolowany.. przynajmniej na początku. Jednak tę ścieżkę ktoś musiał przygotować. Polać łatwopalną substancją, albo lepiej, umieścić coś suchego i palnego, aby ogień szedł prosto do zamku. Więc możliwe był to zaplanowany zamach na życie króla. Kościopies musiał szybko powiadomić króla.
Oczywiście król był zajęty, dopiero po jakimś czasie, gdy przebywał w swoim gabinecie, z chęcią przyjął czarnego psa.
- Witaj Kościu.. ponoć masz dla mnie jakieś ważne informacje. - Przeczesał grzywę i wziął łyk wytrawnego wina. - Jak idzie ci śledztwo?
- A więc tak, królu... - Zaczął nietaktownie dreptać po pokoju, jednak król przymykał oko na jego "psie" zachowanie. - Przy murze są ślady, jakby ogień przemieszczał się utorowaną ścieżką. Przy południowej stronie ktoś musiał go zainicjować, jednak nie był to wybuch.
- Czemu by nie? - Wtrącił się, zaciekawiony obserwacjami Tytan.
- Ponieważ nie ma śladów, żadnych odłamków, mur jest nienaruszony, tak jak drzewa znajdujące się 15 metrów od tego miejsca. Gdyby to były materiały wybuchowe pożar miałby kształ zbliżony do okręgu. Tutaj jest wąski i rozszerza się idąc w stronę zamku. Tak jakby ktoś stworzył falę ognia mającą pochłonąć cały zamek. Myślę, że basior jest niewinny. Jednak jeszcze nie wiem czy to ta tajemnicza wadera, czy może kłopotliwy lis. Wydaje się niewinny.. ale to nie jego pierwszy raz w królewskich ogrodach.
- Widzę, że mocno nad tym pracujesz. Możan powinien już coś z nich wyciągnąć.. w sensie.. informacje podczas rozmowy. Wiesz o co mi chodzi. - Pochylił swą majestatyczną głowę w dół. - Chciałbym to szybko zakończyć, ale zależy mi na sprawiedliwości, aby nigdy to się nie powtórzyło.
- Tak, rozumiem. Oby Możan coś odkrył. - Choć rozmowa z nieprzyjemnym księciem nie napawa detektywa optymizmem.

(Tytan?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits