„Miej odwagę żyć. Umrzeć każdy potrafi”.
❮ ❯Laurent Shanza
PRZEDSTAWIENIE
GODNOŚĆ: Basior przedstawi się jako Laurent
nazwiska Shanza i oczekuje, by ów mieniem go zwać. Zdrobnień nie
akceptuje, wręcz ich nie znosi; w myślach topi w beczce smoły wszystkie osoby, które takowego przestępstwa się dopuszczą. Na
wszystkie Laury, Lalunie i Lelki zareaguje dzikim jazgotem wstydu i
złości.
PŁEĆ: Zdecydowanie basior – w ludzkim ciele zaś mężczyzna.
WIEK: Wygląda na lat dwadzieścia parę i na tym też przedziale fizycznie się zatrzymał, mając zarazem we łbie jakieś siedemdziesiąt latek. Jak na osobę, która ze starości nie umrze, jest dość młody. Niczym nieopierzone pisklę w temacie nieśmiertelności.
STANOWISKO: Laurenty nie miał większych planów na swój żywot, wybrał więc opcję, która wydawała mu się najbardziej pociągająca ze wszystkich innych dostępnych dla zwykłego podlotka – basior uczepił się wojaczki i pełni funkcję mniej czy bardziej dumnego żołnierza. Nie idzie mu chyba tak źle, bo nie wywalili go jeszcze na zbity pysk. Jeszcze.
PŁEĆ: Zdecydowanie basior – w ludzkim ciele zaś mężczyzna.
WIEK: Wygląda na lat dwadzieścia parę i na tym też przedziale fizycznie się zatrzymał, mając zarazem we łbie jakieś siedemdziesiąt latek. Jak na osobę, która ze starości nie umrze, jest dość młody. Niczym nieopierzone pisklę w temacie nieśmiertelności.
STANOWISKO: Laurenty nie miał większych planów na swój żywot, wybrał więc opcję, która wydawała mu się najbardziej pociągająca ze wszystkich innych dostępnych dla zwykłego podlotka – basior uczepił się wojaczki i pełni funkcję mniej czy bardziej dumnego żołnierza. Nie idzie mu chyba tak źle, bo nie wywalili go jeszcze na zbity pysk. Jeszcze.
POWIĄZANIA
SYMPATIA: Laurenta nigdy nie interesowały
romanse. Zamiast podziwiać uroki kręcących się wokół niego
panienek czy niekiedy nawet i panów, on prawił komplementy koniom lub
własnym manewrom. Nie czuł potrzeby, jak by on to ujął. Nigdy wcześniej
nie był też w związku, choćby ze względu na jego notoryczną naturę
powsinogi. W jego przypadku naprawdę musiałaby to być
prawdziwa miłość, gdyby poczuł nieprzymuszoną chęć
związania się z kimś i obdarowania tej osoby swymi uczuciami czy troską.
Aktualnie nie ma nikogo na oku.
RODZINA:
- Benjamin Shanza - kochany braciszek, który wobec Laurenta pała nienawiścią czystszą od wódki. O ile wcześniej byli chętni, by codziennie obijać kieliszki i wznosić toast za wspólne zdrowie, to z ich dawnej przyjaźni niewiele już zostało i jedyne, co Laurenty może teraz robić, to zbierać nieliczne okruchy z ich dawnych relacji. Gdy się spotykają, to jedynym pragnieniem Laurenta jest to, by Benjamin nie rzucił mu się do gardła. A znając jego porywczość, jest to całkiem możliwe. Chłopak podczas spotkań z nim przebywa najczęściej pod wilczą postacią, szczerząc obronnie kły, jakoby mówiąc, że on też może się odpłacić pięknym za nadobne. Ich drogi jednak rzadko się przecinają z powodu profesji Benjamina – mężczyzna jest bowiem bezrobotny i łapie się każdego zajęcia, które zapewni mu choć trochę adrenaliny.
- Alexy Shanza – najmłodszy, ale zarazem najsilniejszy z całej trójki rodzeństwa. Swym opanowaniem mocy znacznie przewyższa resztę, więc pełni najczęściej rolę mediatora podczas wszelakich spotkań rodzinnych, gotowy wpieprzyć każdemu, kto wyjdzie przed szereg swym debilnym zachowaniem. W porównaniu do Benjamina nie ma Laurentemu za złe tego, co ich skłóciło te kilkadziesiąt lat temu. Jest też wobec niego nastawiony dość przyjaźnie; gotowy zawsze zbesztać za głupotę lub wspomóc dobrym słowem. Wbrew pozorom, po śmierci matki i ojca, to niekiedy on opiekuje się starszym Laurentem, a nie na odwrót, jak być raczej powinno.
HISTORIA: Chłopak wychował się w stadzie
otulonym peryferią, umiejscowionym w okolicach Zachodniej Warowni.
Trzymali się lasu, a las trzymał się ich. Przypominali bardziej
dzikich i nierozgarniętych wariatów niż cywilizowanych wilków,
ale wypracowali sobie skuteczny system przetrwania. Nie wspomina
swojego dzieciństwa jakoś szczególnie przyjemnie, ale ma zarazem
świadomość, że niektórzy mieli znacznie gorszą przeszłość.
Laurent miał wokół siebie przychylnych sobie towarzyszy i siłę
małej społeczności, która potrafiłaby znieść niejedno brzemię.
Trzymał się więc swojego stada do momentu, kiedy jego rodzice nie
opuścili tego świata ze zwyczajnej starości – matka nie
doświadczyła bowiem przywileju nieśmiertelności, a ojciec nękany
wszelakimi chorobami, poddał się w końcu i zmarł pod naporem
zwykłej gorączki. Laurenty, Benjamin i Alexy żyli jeszcze przez
rok między swymi dawnymi towarzyszami, ale każdemu z nich czegoś
brakowało. Dość już mieli monotonii i żarliwie wypełnianych
reguł surowego życia. Bracia w końcu ustalili, że rozdzielą się
i rozejdą. Potem każdy z nich stwierdził, że może warto byłoby
jednak zachować jakiś kontakt; spotykają się niekiedy w dawnej
społeczności, ciepło witani przez dalszą rodzinę. Laurent
względnie osiadł się w Zachodniej Warowni i podjął profesji
żołnierza. To właśnie w tamtym miejscu dopracował swą
umiejętność zmiany formy, wcześniej przemiana wychodziła mu dość
koślawo i nie był w stanie przemienić się do końca. Nabierając
przy okazji nawyków, zwyczajów i mowy bardziej ucywilizowanego
społeczeństwa pomału wtopił się w kaskadę jemu podobnych
ROZPISKA
CHARAKTER: Aby dobrze opisać charakter i
zachowanie Laurenta nie potrzeba aż tak wielu słów, jakby się
mogło z początku wydawać. Może nie wygląda, ale wystarczy zwykłe
''hulaka'' i ''pieprzona cholera''. Z nielicznych pozytywów możemy
natomiast wyciągnąć fakt, iż ceni sobie prawdomówność i nie
uważa, by krzywdzenie słabszych od siebie było drogą do
szczęścia.
Basior nienawidzi zobowiązań i ucieka od wszystkiego, co mogłoby ukrócić jego smycz nieograniczonej wolności. Musi mieć poczucie swobody; inaczej będzie się czuł tłamszony i przyduszany życiem codziennym, nieważne, jakie by ono nie było. Nie uznawane są też przez niego tak zwane ogólnie przyjęte zasady moralne, które uważa za przysłowiowy stek bzdur. Jedynymi respektowanymi przez niego regułami są te jego własne – tychże zasad przestrzega zaś z bojaźnią i samoistnym lękiem. Boi się bowiem, że bez nich stoczy się jeszcze niżej. Cechuje go racjonalne i dość logiczne podejście do wszelakich spraw, nawet tych, gdzie trzeba wykazać się jakąś dozą głębszej empatii. Niekiedy więc brak mu wyczucia.
Laurent do każdego podchodzi z jego zwyczajowym spokojem, wręcz niekiedy obojętnością. Nie oznacza to jednak, że nie byłby się w stanie przywiązać się do kogoś. Potrzebuje po prostu nieco więcej czasu, by oswoić się z samą obecnością obcego człowieka wokół niego. Z nawiązywaniem kontaktów nie ma większych problemów; nie jest dla niego trudem dosiąść się do kogoś i rozpocząć rozmowę na jakikolwiek temat – jego łagodna uroda dodatkowo ułatwia mu takowe zadanie. Dla prawdziwych towarzyszy jest w stanie wiele znieść czy wywalczyć, mając ich cierpiące oblicza przed oczyma. Wbrew pozorom i powierzchownym braku zainteresowania innymi, ogląda się niekiedy za przyjaciółmi czy rodziną. Wywiera na niego silny wpływ dość powszechnie znana w psychologi zasada wzajemności – jeśli ty mnie uratowałeś, to i ja jestem ci to winny. I dość analogicznie, skoro byłeś w stanie mnie urazić, bez wahania mogę to zrobić też ja. Jeśli chodzi zaś o poczucie własnej wartości, to Laurent już dawno odpycha je od siebie i zastępuje ryzykownymi doznaniami. Można by powiedzieć, że adrenalina koi jego zamotany stan psychiczny; to w niej topi wszystkie swe rozterki czy problemy. Swoją osobę traktuje jak rzecz bierną i raczej nie próbuje nad sobą pracować, podtrzymując utarte schematy. W tym aspekcie jest dość przewidywalny; znając go dość długo, jesteś w stanie wykalkulować część jego zachowań.
Basior nieustannie goni za mocnymi wrażeniami, okraszonymi dodatkowo toną adrenaliny. Przygodą. Osobliwościami odpychającymi nudne dnie. Laurenty po prostu chce czuć, że żyje a nazwanie go domatorem jest dla niego obelgą najwyższej rangi. Wstaje pierwszy i do łóżka wskakuje ostatni, o ile w ogóle uda się komuś zaciągnąć go i siłą zmusić do zmrużenia oczu. Zazwyczaj drzemie o różnych porach i dogodnych momentach, nie tracąc czasu na życiodajny letarg, uważany przez niego za beznadziejny przypadek braku finezji w harmonogramie nocy. Chłopak jest odważny i choć niekiedy stoi na granicy debilnej i bezsensownej brawury, nie daje po sobie tego poznać, jakby zależeć od tego miał cały jego honor. Ciężko jest mu pracować w większej grupie, ale ku chwalebnej pespektywie osiągnięcia celu jest w stanie niekiedy podporządkować się czyimś słowom czy zaleceniom. Nie robi jednak tego chętnie i strzela czasami fochy, wyzywając na czym świat stoi.
Basior nienawidzi zobowiązań i ucieka od wszystkiego, co mogłoby ukrócić jego smycz nieograniczonej wolności. Musi mieć poczucie swobody; inaczej będzie się czuł tłamszony i przyduszany życiem codziennym, nieważne, jakie by ono nie było. Nie uznawane są też przez niego tak zwane ogólnie przyjęte zasady moralne, które uważa za przysłowiowy stek bzdur. Jedynymi respektowanymi przez niego regułami są te jego własne – tychże zasad przestrzega zaś z bojaźnią i samoistnym lękiem. Boi się bowiem, że bez nich stoczy się jeszcze niżej. Cechuje go racjonalne i dość logiczne podejście do wszelakich spraw, nawet tych, gdzie trzeba wykazać się jakąś dozą głębszej empatii. Niekiedy więc brak mu wyczucia.
Laurent do każdego podchodzi z jego zwyczajowym spokojem, wręcz niekiedy obojętnością. Nie oznacza to jednak, że nie byłby się w stanie przywiązać się do kogoś. Potrzebuje po prostu nieco więcej czasu, by oswoić się z samą obecnością obcego człowieka wokół niego. Z nawiązywaniem kontaktów nie ma większych problemów; nie jest dla niego trudem dosiąść się do kogoś i rozpocząć rozmowę na jakikolwiek temat – jego łagodna uroda dodatkowo ułatwia mu takowe zadanie. Dla prawdziwych towarzyszy jest w stanie wiele znieść czy wywalczyć, mając ich cierpiące oblicza przed oczyma. Wbrew pozorom i powierzchownym braku zainteresowania innymi, ogląda się niekiedy za przyjaciółmi czy rodziną. Wywiera na niego silny wpływ dość powszechnie znana w psychologi zasada wzajemności – jeśli ty mnie uratowałeś, to i ja jestem ci to winny. I dość analogicznie, skoro byłeś w stanie mnie urazić, bez wahania mogę to zrobić też ja. Jeśli chodzi zaś o poczucie własnej wartości, to Laurent już dawno odpycha je od siebie i zastępuje ryzykownymi doznaniami. Można by powiedzieć, że adrenalina koi jego zamotany stan psychiczny; to w niej topi wszystkie swe rozterki czy problemy. Swoją osobę traktuje jak rzecz bierną i raczej nie próbuje nad sobą pracować, podtrzymując utarte schematy. W tym aspekcie jest dość przewidywalny; znając go dość długo, jesteś w stanie wykalkulować część jego zachowań.
Basior nieustannie goni za mocnymi wrażeniami, okraszonymi dodatkowo toną adrenaliny. Przygodą. Osobliwościami odpychającymi nudne dnie. Laurenty po prostu chce czuć, że żyje a nazwanie go domatorem jest dla niego obelgą najwyższej rangi. Wstaje pierwszy i do łóżka wskakuje ostatni, o ile w ogóle uda się komuś zaciągnąć go i siłą zmusić do zmrużenia oczu. Zazwyczaj drzemie o różnych porach i dogodnych momentach, nie tracąc czasu na życiodajny letarg, uważany przez niego za beznadziejny przypadek braku finezji w harmonogramie nocy. Chłopak jest odważny i choć niekiedy stoi na granicy debilnej i bezsensownej brawury, nie daje po sobie tego poznać, jakby zależeć od tego miał cały jego honor. Ciężko jest mu pracować w większej grupie, ale ku chwalebnej pespektywie osiągnięcia celu jest w stanie niekiedy podporządkować się czyimś słowom czy zaleceniom. Nie robi jednak tego chętnie i strzela czasami fochy, wyzywając na czym świat stoi.
APARYCJA: Laurenty jako człowiek ma niecały metr siedemdziesiąt trzy;
kolejny powód do kolekcji, dla której tak zaciekle unika ludzkiej
powłoczki. Już nawet wymijając fakt, iż uważa ją za niezwykle
kruchą i podatną na zranienia. Rysy twarzy w tej postaci ma
łagodne, niemalże chłopięce. Niech jednak przyjazny wyraz twarzy
nie będzie dla ciebie wyznacznikiem potencjału Laurentego. On sam
doskonale zdaje sobie sprawę, jaką przewagę daje mu śliczna,
niekiedy bezbronnie wyglądająca twarzyczka i przymilne spojrzenie
jego szarawych ocząt. W połączeniu z dłuższymi kłakami wygląda
niemalże kobieco; ścina je więc z uporem maniaka, gdy te tylko
przekroczą granicę szczęki. Jego włosy, w odróżnieniu od
wilczej grzywy, przybierają kolor bladego hebanu z ciemniejszymi
odrostami. Chłopak zazwyczaj puszcza je luzem, by fruwały wokół
jego policzków rozczochrane bądź zbiera je w kucyk. Do
niewysokiego wzrostu możemy dołączyć szczupłą sylwetkę,
niekiedy nawet bezczelnie wyzywaną od chudej. On sam uważa, że do
momentu, kiedy nie będą mu wystawać żebra, rzeczą obraźliwą
jest określanie go mianem chudzielca. Może taka postura nie dodaje
mu zbyt wiele siły, ale na pewno ułatwia szybsze przebieranie
nogami czy wykonywanie wszelakiego rodzaju manewrów. Laurent sporo
też pracuje nad swymi słabościami w tej postaci, jeśli,
oczywiście, ma na to ochotę, więc wydolność jego mięśni pomału
wzrasta. Przyodziewa się zazwyczaj w rzeczy wygodne, ułatwiające
poruszanie się nie tylko w mieście, ale i w ostępach głuszy –
wszak nie wiadomo, gdzie go los zaciągnie. Do jego stałego ubioru
można zaliczyć ciemne i grube płaszcze, które zakłada niekiedy w
cieplejsze dni i skórzane buty z cholewami kończącymi się pod
kolanami. Nie rusza się też bez pasa na broń.
Zwierzęca postać Laurenta prezentuje się znacznie lepiej niż jego nędzne ciało w humanoidalnej skórze. Przebywa więc w tej drugiej stosunkowo rzadko; przybiera ją tylko wtedy, gdy jest to od niego wymagane kulturowo bądź zaszła potrzeba i bez zamiany na człowieka się nie obejdzie. Laurent jest wysokim basiorem o twardym karku, którego szyja tonie pod karminową warstwą bujnej, sterczącej grzywy. Łeb ma szczupły, kształtny a uszy długie, ostro zakończone. Podniebienie jak i opuszki przednich łap ma usłane bielą, która znacznie wyróżnia się wśród ciemniejszych odcieni jego ciała i nadaje mu zarazem choć trochę dostojności. O futro lubi dbać, ale zarazem nie znosi, gdy ktoś narusza jego przestrzeń osobistą i pcha łapska w jego stronę, nawet podczas nielicznych zabiegów pielęgnacyjnych, o które sam poprosił. Całkiem nieźle rozwinięte mięśnie oblepione są krótką, całkiem przyjemną w dotyku szczeciną, której kolory odnajdują się w przedziałach kaskadowych odcieni czerwieni. Nie ma jakoś przesadnie widocznej muskulatury, ale swoją siłę jest w stanie udowodnić w praktyce. Kolor ślepi zaś pozostał ten sam w obu jego postaciach, z wyjątkiem faktu, iż te wilcze spoglądają na wszystkich ostrożnym i kalkulującym spojrzeniem, jakoby chcąc wiedzieć wszystko, co się wokół niego dzieje. Wyraz jego pyska jest zwyczajowo obojętny bądź przyprószony nutą irytacji. Laurenty jako wilk jest pewniejszy swych czynów i decyzji, mając świadomość, że w razie czego może poprzeć je swym wyglądem czy wskoczeniem do ewentualnej potyczki. Basior chadza z głową lekko zniżoną, a kroki stawia wysokie i energiczne. Bije od niego energia i chęć do działania.
ZAINTERESOWANIA/TALENTY: Z domu rodzinnego wyniósł pasje do szachów i hulanki, czasami też zauważa, że mimowolnie ciągnie go do alkoholu. Tłamsi jednak te zapędy, bojąc się, że nie będzie na tyle silny i upodobni się do ojca, który styrany życiem popadł w alkoholizm. Podchodzi więc do wszelakich napoi tego typu z widoczną ostrożnością; nie upija się też nigdy do nieprzytomności i nie lubuje się w smakowaniu mocnych trunków.
Podróżowanie i odkrywanie nowych miejsc jest częścią jego życia, tutaj nie można niczemu zaprzeczyć. Chłopak czuje się święcie związany z traktem i nie zatrzymuje się, włócząc bądź czołgając do przodu swe marne istnienie. Ma tendencje do odwiedzania wszelakich miejsc, które z pozoru zamykają dla niego swe mosiężne wrota. W tych ryzykownych wybrykach wspomaga go jego telekineza jak i przeszłość oparta na ciągłym umykaniu przed czyimś wzrokiem. Dodatkowo, słuchanie muzyki sprawia mu wyraźną przyjemność.
Chętny jest jednak na poznawanie nowych rzeczy czy sprawności. I choć te nie zawsze będą mu wychodzić, mogą przynajmniej stanowić jakieś doświadczenie na przyszłe lata.
Zwierzęca postać Laurenta prezentuje się znacznie lepiej niż jego nędzne ciało w humanoidalnej skórze. Przebywa więc w tej drugiej stosunkowo rzadko; przybiera ją tylko wtedy, gdy jest to od niego wymagane kulturowo bądź zaszła potrzeba i bez zamiany na człowieka się nie obejdzie. Laurent jest wysokim basiorem o twardym karku, którego szyja tonie pod karminową warstwą bujnej, sterczącej grzywy. Łeb ma szczupły, kształtny a uszy długie, ostro zakończone. Podniebienie jak i opuszki przednich łap ma usłane bielą, która znacznie wyróżnia się wśród ciemniejszych odcieni jego ciała i nadaje mu zarazem choć trochę dostojności. O futro lubi dbać, ale zarazem nie znosi, gdy ktoś narusza jego przestrzeń osobistą i pcha łapska w jego stronę, nawet podczas nielicznych zabiegów pielęgnacyjnych, o które sam poprosił. Całkiem nieźle rozwinięte mięśnie oblepione są krótką, całkiem przyjemną w dotyku szczeciną, której kolory odnajdują się w przedziałach kaskadowych odcieni czerwieni. Nie ma jakoś przesadnie widocznej muskulatury, ale swoją siłę jest w stanie udowodnić w praktyce. Kolor ślepi zaś pozostał ten sam w obu jego postaciach, z wyjątkiem faktu, iż te wilcze spoglądają na wszystkich ostrożnym i kalkulującym spojrzeniem, jakoby chcąc wiedzieć wszystko, co się wokół niego dzieje. Wyraz jego pyska jest zwyczajowo obojętny bądź przyprószony nutą irytacji. Laurenty jako wilk jest pewniejszy swych czynów i decyzji, mając świadomość, że w razie czego może poprzeć je swym wyglądem czy wskoczeniem do ewentualnej potyczki. Basior chadza z głową lekko zniżoną, a kroki stawia wysokie i energiczne. Bije od niego energia i chęć do działania.
ZAINTERESOWANIA/TALENTY: Z domu rodzinnego wyniósł pasje do szachów i hulanki, czasami też zauważa, że mimowolnie ciągnie go do alkoholu. Tłamsi jednak te zapędy, bojąc się, że nie będzie na tyle silny i upodobni się do ojca, który styrany życiem popadł w alkoholizm. Podchodzi więc do wszelakich napoi tego typu z widoczną ostrożnością; nie upija się też nigdy do nieprzytomności i nie lubuje się w smakowaniu mocnych trunków.
Podróżowanie i odkrywanie nowych miejsc jest częścią jego życia, tutaj nie można niczemu zaprzeczyć. Chłopak czuje się święcie związany z traktem i nie zatrzymuje się, włócząc bądź czołgając do przodu swe marne istnienie. Ma tendencje do odwiedzania wszelakich miejsc, które z pozoru zamykają dla niego swe mosiężne wrota. W tych ryzykownych wybrykach wspomaga go jego telekineza jak i przeszłość oparta na ciągłym umykaniu przed czyimś wzrokiem. Dodatkowo, słuchanie muzyki sprawia mu wyraźną przyjemność.
Chętny jest jednak na poznawanie nowych rzeczy czy sprawności. I choć te nie zawsze będą mu wychodzić, mogą przynajmniej stanowić jakieś doświadczenie na przyszłe lata.
MOCE
ŻYWIOŁY: Pod swą opiekę chłopak dostał aż dwa żywioły. Najsilniejszym z nich
i zarazem głównym źródłem ofensywy Laurentego jest ogień, zaś
towarzysząca mu telekineza jedynie ułatwia życie. Całokształt jego magii
nastawiony jest raczej w kierunku zadawania ataku niźli obrony, stosuje
więc różne sztuczki mające na celu ułatwić mu przetrwanie w dzikim i
nieprzewidywalnym ferworze walki. W codziennym życiu także ich używa,
tłumacząc się tym, że głupotą byłoby tego nie robić. I ma po części
racje. Stroni od dłuższych i bardziej męczących starć bądź tych, które
wymagają od niego długodystansowego użycia mocy. Do perfekcji opanował
szybkie, wzięte z zaskoczenia próby przeprowadzenia ataku.
MOCE:
- Pożoga - Laurenty jest w stanie w ciągu ułamku sekundy rozpalić teren wokół niego bądź skierować płomienie w konkretny cel. Czyni to bez większego trudu, sterując pożogą własnymi dłońmi. Zakres jego bezpośrednich działań sięga aż pięciu czy niekiedy i sześciu metrów, w zależności od energii i skupienia. On sam jest zaś odporny na wszelakie działanie ognia i choć czuje okropny ból poparzeń, gdy takowych dozna, jego skóra nie zwęgla się w najmniejszym stopniu. Ceną za używanie tej mocy w dowolnych ilościach jest jednak natarczywe strzykanie w kręgosłupie. Jakimś cudem, zawsze po jej użyciu, niemiłosiernie Laurenta uwierają własne plecy. I choć większych pożarów nie potrafi gasić, poradzi sobie z płomykiem świecy.
- Zimne ognie - chłopak może przywołać płomień dowolnej barwy. Nie przydaje się to jakoś szczególnie w walce, ale dzięki tej umiejętności może z łatwością odwrócić czyjąś uwagę bądź nawet chwilowo oślepić przeciwnika. W końcu wybuch białawych iskier z dłoni nie brzmi aż tak źle, prawda?
- Telekineza - używa jej tak naprawdę codziennie, bez ograniczeń i to najczęściej w wilczej formie. Gdyby nie ta moc, musiałby znacznie częściej uciekać do ludzkiej skóry. Nie wie, czy poradziłby sobie bez niej choćby jeden dzień. Jest w stanie podnosić dowolną ilość przedmiotów odpowiadających jego własnej wadze a ów umiejętność doskonale działa do siedmiu metrów; będąc skupionym, jest w stanie niekiedy podnieść lżejszy przedmiot oddalony o niecałe dziesięć.
MOC SPECJALNA:
- Mając w zasięgu swej podrzędnej mocy pewną ilość piachu bądź suchej ziemi z przewagą kwarcu, jest w stanie z pomocą ognia utworzyć szkliste pociski i skierować je w dowolne kierunki. Gorące kawałki szkła o ostrej fakturze sieją postrach wśród ewentualnego przeciwnika, w szczególności, gdy ten w swych zasobach nie posiada żadnego pancerza bądź ochrony. Zazwyczaj celuje w słabiej chronione miejsca, między innymi w oczodoły, szyje bądź niekiedy nawet krocza. Użycie tej mocy wymaga od Laurenta ogromnych pokładów sił jak i skupienia, więc korzysta z niej stosunkowo rzadko. Miewa po niej migreny.
POZOSTAŁE
INNE:
- Jego głos w ludzkiej postaci. Jako wilczak mówi dość podobnie, choć towarzyszy mu chrypa i nieco niższy ton.
- Ulubiony posiłek Laurenta do gruby i dobrze wypieczony podpłomyk, obficie wysmarowany białym serem i z wierzchu miodem. Jest to chyba jedyna rzecz na świecie, którą mógłby jeść całe dnie bez słowa sprzeciwu i ze szczerym uśmiechem na twarzy. O ile ma taką możliwość, stara się rozpowszechniać kult jego potrawy i próbuje zarazić tym smakiem innych; z różnym niestety skutkiem.
- Śmieszną rzeczą jest to, że Laurent boi się koni. Wszystkich, nawet tych mniejszych. Za szczenięcia został kiedyś przez takiego zwierzaka pogoniony a uraz w postaci urazy i chorobliwej niechęci pozostał do dziś. Z własnej woli na konia nie wsiądzie; prędzej już będzie za nim biegł z wywieszonym jęzorem.
EKWIPUNEK:
- 200 trefli
- tsurugi - miecz, który znacznie ułatwia mu walkę w ludzkiej postaci. Broń wykonana została całkowicie z żelaza, z wyłączeniem jelca i ozdobionej szarawymi kamykami głowicy; jest regularnie ostrzona, jakby istnienie Laurenta zależał właśnie od tego. Być może tak poniekąd jest. Tak czy siak, lubi z niego korzystać i często nosi przy pasie. Jako wilk również go przyodziewa - telekineza wszak umożliwia mu korzystanie z niego nawet w zwierzęcej formie.
SIŁA: 500 SZYBKOŚĆ: 100 ZWINNOŚĆ: 700 MOC: 600
TECHNIKA: 700 RÓWNOWAGA: 100 ZRĘCZNOŚĆ: 200 UKRYCIE: 100
Jestem elastyczna; bez problemu dostosuje się z długością do
osoby, z która wątek prowadzę. Mój zakres zaczyna się od
krótszych opowiadanek, od trzystu, czterystu słów do tysiąca czy niekiedy nawet i dwóch.
Odpisuję przeważnie do kilku dni.
Zezwalam na swobodne sterowanie Laurentem do momentu, kiedy działania nie zajdą za daleko (poważne zranienia, podjęcie jakiejś istotnej decyzji czy próbę uśmiercenia) i nie będą przeczyć jego zwyczajom, opisanych w charakterze. Róbta co chceta, jak to mówią.
Napiszę jakiś spokojny, luźny wątek jak i historię łamiącą się pod falami akcji :)
TECHNIKA: 700 RÓWNOWAGA: 100 ZRĘCZNOŚĆ: 200 UKRYCIE: 100
OD AUTORSKO
Zezwalam na swobodne sterowanie Laurentem do momentu, kiedy działania nie zajdą za daleko (poważne zranienia, podjęcie jakiejś istotnej decyzji czy próbę uśmiercenia) i nie będą przeczyć jego zwyczajom, opisanych w charakterze. Róbta co chceta, jak to mówią.
Napiszę jakiś spokojny, luźny wątek jak i historię łamiącą się pod falami akcji :)
KONTAKT: Feyre#3334
KREDYTY: assovi-major + Claparo-Sans
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!