15 września 2017

A mogło być inaczej... Od Tytanii C.D Raz

Inna Rzeczywistość, rok bliżej nieokreślony, czternaście lat po wielkiej bitwie na Delcie

  Mała, niczego nieświadoma czternastolatka wkroczyła na przeklętą ziemię, nie znając sobie sprawy z zagrożenia, jakie niosło naruszenie terenów. Wojna, kości wilków pod jej nogami. Nikt nie przyszedł tu nawet pożegnać dzielnych obrońców Delty. Zostawili ich, a nazwę ziemi zmieniono. Ponoć przy pełni księżyca wojownicy budzili się do życia, by rozstrzygnąć odwieczny spór.
   Wilki czy krukoni? Demon czy alphy trzech, potężnych watach?  NRS, WZ czy znany dawniej WKN? 
   Nie powinno cię tu być, moja malutka. 
  Czternastolatka usłyszała głos w swojej głowie. Ton był raczej spokojny. Nie wyglądało na to, żeby przybysz, który wtargnął jej do głowy miał jakieś złe zamiary. Dziewczyna była sparaliżowana strachem. Zamknęła oczy i modliła się o to, żeby nieznajomy mimo wszystko ją opuścił. Nie zamierzała wdawać się z nikim w dyskusję. 
   Aż tak bardzo przeraża cię moja obecność w twojej głowie? Przecież nie masz na tyle ciekawych informacji, bym mógł do niej zajrzeć, moje szczenię. Podejdź do tej wielkiej, czarnej płachty i odsłoń ją.
  Czuła, że nie miała wyboru. W dodatku bała się, że istota, która potrafi grzebać w jej umyśle, mogłaby być zdolna do czegoś więcej. Nieśmiało podeszła więc do zniszczonego, ogromnego namiotu i wykonała polecenie demona. Czy czymkolwiek było to stworzenie.
   Przestała czuć obecność tajemniczej duszy. Prawdopodobnie postanowiła w końcu dać jej spokój, jednak nie wiedziała, na jak długo, więc postanowiła jak najszybciej zbiec z tego przeklętego miejsca. Kiedy już miała się odwrócić i pognać przed siebie, kątem oka zauważyła piękny, błyszczący przedmiot, leżący w trawie.
   Była to kosa. Nie byle jaka, wygnieciona i zardzewiała, zrobiona z najtańszych materiałów. Było to piękne, srebrne ostrze, przyozdobione czerwonymi kamieniami, prawdopodobnie rubinami. Rączka zrobiona była z czegoś, co było czarnym, szlachetnym minerałem. Wokół kosy kręciły się szkarłatne runy w nieznanym dziewczynce języku. Delikatnie podniosła swoją piękną zdobycz.
  Była jej. Była tylko jej. Za takie cacko, które z pewnością należało do męża ze szlachetnego rodu łatwo mogła dostać co najmniej pięć tysięcy trefli i wyżywić swoją rodzinę. Dlaczego nikt jednak tej kosy nie wziął?
   Zostaw!
  Mała krzyknęła i wypuściła z ręki swoją zdobycz. Rozglądnęła się przerażona dookoła, aby sprawdzić, kto znowu wpełzł do jej głowy. Usłyszała potworny jęk i przerażona skuliła się. Zaczęła wić się i krzyczeć, aby tylko zagłuszyć te potworne jęki. Miała jednak wrażenie, że to tylko pogarszało jej sytuację.
   Czarny dym zaczął się unosić nad kosą i przybierać ludzką formę. Nie trzeba było długo czekać, aż w końcu przed zwijającą się z bólu małolatą staną dobrze zbudowany mężczyzna po trzydziestce. Uklęknął przy malutkiej i chwycił ją za gardło. Ta przestała się wić i spojrzała prosto w oczy nieznajomego. Na jego czole widniało znamię demona.
   - Zemsta. Nareszcie. - Darkoss oblizał się i wbił kły w szyję malutkiej, która po chwili przestała się bronić.
Powracamy do Tytanii i Raza
  Ostatecznie to Tytania namówiła chłopaka na kolację w zamku. Przy stole miała usiąść jej cała rodzina i pomyślała, że dobrze by było, gdyby pojawiła się tam z Razem. Zresztą bardziej wyśmienitych potraw niż na zamku Rivangoth to ze świecą szukać. Kolacja była obfita w najróżniejsze, tłuste potrawy. Pieczony dzik, zupy grzybowe, kaczki, tortille, sałatki greckie (wspomniałam już, że Riversi bardzo cenią sobie kuchnię z Ziemi?), a nawet hamburgery. Innymi słowy - uczta godna prawdziwych alph. 
   Raz kątem oka wpatrywał się w Darknessa, który jako jedyny jadł surowe mięso. A i tak spożywał cokolwiek tylko na pokaz. Viper przyprowadził Hikaru. Dwójka cały czas wymieniała zdania między sobą i śmiała się tak głośno, że było słychać ich także w kuchni. Anubis, najmłodszy z rodziny, siedział samotnie na końcu stołu i czytał swoją książkę. Fragonia plątała się pod nogami kucharzy, od czasu do czasu wpadając na któregoś z nich. Darkness co chwila miał do niej jakąś prośbę. 
   - Ekhem.. żyjesz? - zapytała Tytania, lekko trącając swojego przyjaciela, który zamiast jeść, bawił się kawałkiem kaczki na talerzu.
   - Co? - Raz podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy Tytanii. 
   Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła. W sumie lepiej, jeżeli werran uruchomi swoją naturalną gadatliwość, a nie siedzi cicho i wpatruje się to w jej ojca, to we Fragonię, która najwidoczniej nie miała co ze sobą zrobić. 
   - Zastanawiałeś się nad czymś? - zapytała, wpatrując się w czarnowłosego mężczyznę, który złapał niespodziewanie Fragonię za rękę i przejechał ręką po jej udzie. Dziewczynka nie broniła się, jednak wzrok Tytanii sprawił, że jej ojciec puścił czternastolatkę. Ta tylko mruknęła coś pod nosem i odeszła kawałek. WIlkobójca poszedł za nią, dziękując za "mile spędzony wieczór". 
  - Tak jakby. - mruknął Raz. - Czy on pamięta coś z tamtej rzeczywistości?
  - Mój ojciec owszem, jednak bracia nie. Czasem z nim gadam na temat tego, co się wtedy wydarzyło na wojnie i co by było, gdybym nie cofnęła czasu. Nie chciałam ludzi na Delcie. Chciałam tylko wrócić do czasów, kiedy nie byłam wygnańcem. I-i kiedy Mroku mnie opętała po raz pierwszy, abym mogła to powstrzymać. Wtedy nie musielibyśmy uciekać z Delty na Ziemię, Yo by żyła, Darth by żył, Aragorn by żył, Agon... 
   Raz położył rękę na ramieniu dziewczyny, aby trochę ją uspokoić. Ta wzięła kilka głębokich wdechów i spojrzała na chłopaka. 
   - To nie była twoja wina, a nikt nie przewidział skutków przeniesienia nas do alternatywnej rzeczywistości i zmiany linii czasowej. Być może, gdybyś tego nie zrobiła, bitwa zakończyłaby się porażką, a tak to nigdy się nawet nie wydarzyła. 
    - Teraz pozostaje mi większy problem. Ludzie i ich żądza nieśmiertelności. Mroku... jej chyba już nie ma. Nie wiem, nie daje znaku życia odkąd tylko przeniosłam się tutaj. Być może nawet nie pamięta, że mnie kiedykolwiek opętał. 
   - Demony zawsze pamiętają. - Raz wstał, a jego śladem poszła szatynka. - No nic, pora się trochę przejść. Jest wieczór, ale chyba mały spacer ci nie zaszkodzi, tym bardziej, że Spatium to właśnie w nocy jest najpiękniejszy.
   Tytania tylko wzruszyła ramionami i wraz ze swoim znajomym wyszli przez drzwi frontowe. Nie minęło kilka sekund, kiedy młoda betha dostała sms'a od Fragonii z prośbą o pilne spotkanie w jej komnacie. Pokazała go werranowi. 
   - Jak chcesz, to... - zaczął chłopak, ale Tytania zakryła mu usta.
   - Idziesz ze mną. - rozkazała. - Jeżeli nastolatka ma kłopoty, to pomożemy jej oboje. Załóżmy .. że jest to ciąg dalszy mojego treningu.
  
Raz? Masz pomysł? ;D

1 komentarz:

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits