-Nuuuudaaa! Abyzou, poróbmy coś!
-zawyłam, błagalnym wzrokiem patrząc na towarzysza.
Odpowiedział mi telepatycznie; Nie.
Póki co, jak ustaliliśmy mieliśmy obejrzeć okolicę.
-Mam dość błądzimy tu od trzech godzin!
-podrzuciłam łbem wykonując minę rozczarowanego dziecka.
Tym razem nie otrzymałam nawet telepatycznej odpowiedzi. Nudziło mi się, zero zabawy! Mam chodzić w kółko za Hipogryfem, naprawdę... Nie rozumiem jego techniki "oglądania okolicy:. Może lepiej by było kogoś zapytać co i jak? Nie wiem, znając życie Abyzou nie zadowoli ten pomysł. On zawsze chce robić wszystko na własną rękę. Towarzysz poruszył ogonem. To... To oznaczało zagrożenie! Wspaniale! Przymknęłam oczy. Gdzie? Nigdzie-odpowiedź Hipogryfa. Fufu, jasne, mogłam spodziewać się takiej odpowiedzi. Jednak... Wróg znajdował się w pobliżu. Nie panikuj, ja się tym zajmę- usłyszałam kolejne słowa w głowie. Po pierwsze, nie panikuję! Po drugie... Shiitt, za kogo on się ma? Poradzę sobie! Rzeczywiście, walka z osłabieniem po długiej drodze może nie być łatwa. Dokładając to, że dość szybko się męczę... Zapewne nie uda mi się uniknąć wielu obrażeń. Cóż i tak, będzie to dla mnie zabawa.
Tym razem nie otrzymałam nawet telepatycznej odpowiedzi. Nudziło mi się, zero zabawy! Mam chodzić w kółko za Hipogryfem, naprawdę... Nie rozumiem jego techniki "oglądania okolicy:. Może lepiej by było kogoś zapytać co i jak? Nie wiem, znając życie Abyzou nie zadowoli ten pomysł. On zawsze chce robić wszystko na własną rękę. Towarzysz poruszył ogonem. To... To oznaczało zagrożenie! Wspaniale! Przymknęłam oczy. Gdzie? Nigdzie-odpowiedź Hipogryfa. Fufu, jasne, mogłam spodziewać się takiej odpowiedzi. Jednak... Wróg znajdował się w pobliżu. Nie panikuj, ja się tym zajmę- usłyszałam kolejne słowa w głowie. Po pierwsze, nie panikuję! Po drugie... Shiitt, za kogo on się ma? Poradzę sobie! Rzeczywiście, walka z osłabieniem po długiej drodze może nie być łatwa. Dokładając to, że dość szybko się męczę... Zapewne nie uda mi się uniknąć wielu obrażeń. Cóż i tak, będzie to dla mnie zabawa.
-Dam radę sama. -burknęłam. -Potrzebuję
rozrywki! -widziałam jego zażenowanie.
Potrząsnęłam pyskiem odrzucając grzywkę
znad oczu. Usiadłam oczekując na wroga. Abyzou wzleciał na pobliskie drzewo.
Chowaniec uszanował moją decyzję - tylko się cieszyć. Poczułam wroga. Stał
pomiędzy dwoma krzewami. Śmierdział ptasią kupą, z wyglądu przypominał kruka,
ale jednak był człowiekiem. Te stworzenia... To krukony - najwyraźniej.
Pierwszy raz mam do czynienia z czymś takim. Zapewne gówniarz, nie zna mojej
posady. W prawej ręce trzymał nóż. Planował mnie zabić? Zaczęłam się
niekontrolowanie śmiać. Podejrzewam, iż wyglądałam jak psychopata. Cóż, w
połowie była to prawda. Zaprzestałam. Znudził mnie śmiech, czas na prawdziwą
zabawę! On jest w formie człowieczej, tak? Więc, czemu ja mam być w wilczej?
Przemieniłam się w człowieka. Zza pleców wyciągnęłam wachlarz.
-Pokaż co potrafisz! -wyszczerzyłam się w
krzywym uśmiechu, próbując go sprowokować.
Zezłościł się 3 słowami, ma dużyy
problemik. Rzucił się z nożem na moją osobę. Zmaterializowałam się w miejscu,
gdzie poprzednio stał wróg. Zdezorientowany krukon, zaatakował powietrze, omal
nie wywracając się na ziemię. Takie stworzenie nie będzie w stanie nawet mnie
drasnąć. Pff... Poczułam ukłucie w biodrze. To coś mnie dźgnęło? Jak zwykle
za dużo pewności siebie, Kelley. Dosłyszałam Abyzou. Cholera, znowu?!
Koniec zabawy. Zginie marnie! Machnęłam desperacko wachlarzem, skupiłam się na
Aero Hand. Po chwili mgła kurzu zakryła wyrzuconego w powietrze krukona. Po
dwóch sekundach ciało przeciwnika bezwładnie opadło na ziemię, a wokoło brzucha
ptaszyska poczęła tworzyć się szkarłatna plama. Uśmiechnęłam się triumfalnie.
Nie... Czemu...Dlaczego on wstaje?! Przyjęłam pozycję w gotowości. On-on się
regeneruje?! To gówno nie może zrobić mi nic więcej. Poza tym, biodro zaczęło
niemiłosiernie boleć. Zgięłam się w pół. Dlaczego akurat teraz? Krew? Na języku
poczułam dziwny smak. Dotknęłam dłonią ust, czerwona ciecz... Szkarłat. Nie, na
pewno nie. Jego broń znalazła się w powietrzu. Uniosłam się. Zemdleję. Abyzou
mi pomoże jak go poproszę... Nie chcę go prosić... Niech zobaczy, że umiem
poradzić sobie sama. W końcu jestem Alphą, nie? Odbiłam nóż w stronę wroga.
Przez chwilę miałam wrażenie, że usłyszałam coś w typie "jak ona
to...?". Upadłam na kolana, moje prawe biodro zakrwawiło materiał, a plama
powiększała się z każdą sekundą. Zapomniałam. Położyłam rękę na ziemi.
Zacisnęłam zęby, ziemia wokoło krukona zaczęła rozstępować się. Pochłonie go!
Nie będę się cackać. Spojrzałam na drzewo. Z moich ust wydobył się jęk, a za
tym kolejne strugi krwi. Drzewo upadło prosto na śmierdzącego ptaka. Nie
żyje... Odetchnęłam z ulgą powodując kolejny przypływ krwi. Poruszył się? Skoro
tak pogrywa, skończę z nim w dość drastyczny sposób. Musi mieć jakąś ranę!
Ostatkami sił wstałam i chwiejnie podeszłam do wroga. Wsadziłam palec w jedną z
bardziej otwartych ran. Eksplodował tworząc wokół siebie falę szkarłatnej
cieczy --- Cała we krwi. Tym razem nie swojej. Spójrz za siebie zakomunikował
Abyzou. Posłusznie skierowałam wzrok za siebie. Była tam postać. Z daleka czuć
było ten ostry zapach. Opadłam na rozwaloną ziemię. Zadana przez krukona rana
dawała się we znaki. Osoba opierała się o drzewo przyglądając mi się. Była tu
przez cały czas? Przekrzywiłam głowę czekając aż postać coś odpowie.
<Ktosiu ^^? Płeć dowolna :P>
Zaklepuję
OdpowiedzUsuń~ Prim