Od feralnego incydentu w szpitalu psychiatrycznym minął jeden dzień.
Jeden bardo nudny dzień spędzony przed telewizorem z butelką drogiego
czerwonego wina. Kiedy Riuga nie chodził do pracy jego życie było bardzo
monotonne. Zazwyczaj siedział sam w domu i się upijał. Nie miał się z
kim spotkać, bo przecież jedynie kumple jakich miał byli związani z jego
pracą i woleli spędzać czas ze swoimi rodzinami, a nie z Riugą, chociaż
czasem wychodzili z nim na piwo, a przyjaciół czy dziewczyny nie miał w
ogóle. Próbował wmówić sobie, że nie potrzebuje nikogo, jednak w głębi
duszy wiedział, że to nie jest prawda. Nikt przecież nie wytrzyma tyle
czasu w samotności. Dlatego chłopaka tak bardzo pochłonęła jego praca,
bo to jedyne z nielicznych miejsc, gdzie mógł z kimś porozmawiać. A
pacjentów było tylu, ile jest grzybów po deszczu.
Riuga stał na balkonie paląc papierosa i patrząc na słońce, które za
niedługo miało skryć się za budynkami po drugiej stronie miasta, aby to
księżyc mógł teraz oświetlać niebo. Co jakiś czas nad nowoczesnym
miastem przelatywały gromadki szarych gołębi szukających czegoś, czym
mogłyby zapełnić żołądek, a wyżej nad nimi szybowały wielkie metalowe
maszyny – samoloty. Za to w dole po chodnikach chodzili ludzie i furry,
czasami nawet zdarzyło się Riudze wypatrzeć jakiegoś wilka. Coraz
rzadziej widywał w Imperium prawdziwe, czworonożne wilki. Większość
chodziła tutaj pod inną postacią. On sam też tak robił.
Papieros powoli się kończył – jeszcze dwa buchy. Jeden. Koniec. Riuga
wyrzucił peta do popielniczki. Co ma ze sobą zrobić? Nie lubił chodzić
wcześnie spać, ale co miał począć? Może przeszedłby się na spacer?
Pomysł ten spodobał się chłopakowi.
Ogarnął jeszcze przed wyjściem włosy i założył ubrania, których mógłby
się pokazać na ulicy. Koło domu nie lubił ubierać się wyjątkowo ładnie.
Nawet, kiedy był podpity zawsze pamiętał, że nie może się pokazać na
ulicy wyglądając źle. Poszedł na górę do pokoju i otworzył szafę. Jego
wzrok padł na czarną bluzkę z długim rękawem, na której widniał napis
„Kill me” w białej ramce i szare wytarte jeansy z dziurami.
Chwilę później jadąc windą wpadł mu do głowy – trochę już upojonej
drogim alkoholem - że spróbuje kogoś zagadać i wypali kolejnego
papierosa. Dzięki używkom w końcu łatwiej znaleźć znajomych. Uśmiechnął
się zadowolony ze swojej kreatywności i kiedy winda stanęła na parterze
ruszył przed siebie trochę już chwiejnym krokiem, bo nasz bohater, mimo
że pija dużo nie ma mocnej głowy do alkoholi. Stanął dopiero przed
budynkiem i postanowił zapalić papierosa. Przy jego stanie nie było to
wcale łatwe zadanie i przez przypadek trochę go pogniótł, po czym
wsadził do ust. Jednak nie był to najlepszy pomysł, bo pognieciony
papieros tak go rozśmieszył, że zaczął się śmieć, jakby nie wiadomo co
się wydarzyło i szlug wypadł z jego ust prosto na ziemię. Chłopak chciał
się po niego schylić, ale niestety skończyło się to upadkiem. Przez
chwilę zdezorientowany siedział na ziemi aż dostrzegł swoją zgubę.
- Tu jesteś, mój kochany papierosku! - krzyknął uradowany Riuga, przez
co parę osób odwróciło się w jego stronę. Niektórzy przystanęli, by
popatrzeć na tą sytuację, a wyglądało to dość komicznie: dobrze ubrany
chłopak z piercingiem na twarzy siedział na ziemi kołysząc się i
próbował odpalić sobie papierosa, a wszystko to działo się pod jednym z
bardziej luksusowych apartamentowców.
Riuga z zażenowanie popatrzył na mały tłumek. Myślał, że wszyscy patrzą
na niego tylko dlatego, że nie może odpalić papierosa, a nie dlatego, że
siedzi na ziemi z nim. Przekrzywił głowę i z nadzieją, że ktoś mu
pomoże odpalić papierosa popatrzył na swoich obserwatorów.
- No, weźcie mi pomóżcie! - próbował zachęcić ich chłopak. Kilka osób popatrzyło w ziemię i odeszło.
Została tylko dziewczyna furry. Wyglądała inaczej niż cała reszta.
Ubrana była jak typowa piratka: biała długą koszulę z dużym dekoltem, na
której miała zarzucony długi czerwony płaszcz, czarne spodnie i wysokie
do kolan brązowe buty. Na głowie miała piracki kapelusz z czerwonym
piórem, a na oku czarną przepaskę. Po ramionach spływały jej proste
gęste włosy z czerwonymi jak krew pasemkami. Dziewczyna stała
naprzeciwko niego i patrzyła się na niego. Kąciki jej ust były uniesione
ku górze. Chyba nie miała zamiaru pomóc i chciała jeszcze chwilę
popatrzeć jak chłopak robi z siebie pośmiewisko. A chciał tylko z kimś
pogadać i zapalić...
- No weź mi pomóż – wybełkotał Riuga wyciągając w jej stronę dłoń, w
której trzymał pognieciony papieros i zapalniczkę z prawdziwego złota.
Przez alkohol ani trochę się nie bał, że dziewczyna przecież może mu
ukraść ognia.
Furry spojrzała się na chłopaka i wyciągnęła z jego ręki papierosa i
zapalniczkę. Wsadziła sobie szluga do ust i go podpaliła, ale zamiast
dać Riudze podpalonego już papierosa sama zaczęła go palić. Chłopak
patrzył na to z niedowierzaniem, ale nic nie mówił, bo ciągle miał
nadzieję, że dziewczyna mu go odda.
Dziewczyna z przepaska na oku wzięła jeszcze dwa buchy i oddała Riudze papierosa.
- Wypaliłabym całego, ale tych nie lubię – powiedziała poważnym tonem.
Riuga zaś od razu wziął szluga do ust i zaczął łapczywie się nim
zaciągać. Można to było porównać z człowiekiem, który uwięziony był na
pustyni od kilku dni i nic nie pił, ale nagle znalazł wodę. Tak wielka
była jego radość z zapalenia papierosa po pijaku.
- Ludzie się na ciebie patrzą. Tam jest ławka, chodź – dziewczyna
pomogła wstać Riudze i zaprowadziła go na ławkę, na której usiedli obok
siebie.
Riuga poczuł zmęczenie i harmonie ze światem i oczy same zaczęły mu się zamykać. Po chwili osunął się na dziewczynę.
- Co ty...? - powiedziała zdziwiona.
Mare? Sorka, że tak długo musiałaś czekać ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!