-No zobaczcie, kto wreszcie wstał. -Zażartowała Tyksona, patrząc się na mężczyznę.
-Wreszcie?
-Spójrz na zegarek geniuszu.
Shadi spojrzał na kuchenny zegarek, pokazywał on godzinę 13:57.
-Skoro już jesteś na nogach, to idź do Imperium, teraz twoja kolej na zakupy.
-Porąbało cię? Nie wpuszczą mnie do środka, prędzej mnie rozstrzelają.
-Moi
znajomi pracują w straży. Krzykniesz przez bramę, jak któryś z nich
wyjdzie, to dasz mu ten list, a Cię wpuszczą. -Powiedziała i pokazała
palcem na kartkę na stole.
Chłopak kiwnął głową od niechcenia i po chwili zadzwonił do znajomego i wyszedł z zamku.
Jessmay przyleciał helikopterem po 10 minutach i polecieli do Imperium.
*Kilka minut później nad Imperium*
-Okay, to już tutaj, możesz lądować.
-Nie jestem pewien... Za dużo drzew. -Zająkał się pilot.
-Tam
jest wolna przestrzeń. -Powiedział Shadi i wskazał ręką puste pole po
drugiej stronie murów Imperium (całkowicie po drugiej stronie, nie w
środku).
Po wylądowaniu czarnowłosy poszedł wzdłuż muru, aż do
głównej bramy. Chłopak zaczął wołać strażników, ale żaden się nie
pojawił. Zdenerwowany zaczął walić pięścią o bramę, by ktokolwiek go
usłyszał. Hałas zwrócił uwagę strażnika idącego akurat w stronę bramy.
-Czego tam? -Krzyknął.
Chłopak
wyciągnął z torby kopertę, którą następnie otworzył i pokazał list
strażnikowi. Żołnierz zaczął czytać i po chwili otworzył przejście.
-Ale
tylko spróbujesz coś zbroić, to obiecuje, że Cię znajdę i zabije.
-Powiedział strażnik i po chwili zamknął ponownie przejście.
Chłopak
zaczął chodzić spokojnie po mieście, by znaleźć jakikolwiek sklep
spożywczy. Przeszedł kilka ulic i akurat natrafił na policyjną
interwencję. Siedem radiowozów policyjnych otoczyło samochód osobowy z
czteroma gangsterami. Shadow przeszedł obok, uważnie wpatrując się w
całą sytuację.
Kilka godzin później zaczęły nadchodzić chmury
deszczowe. Nie trzeba było długo czekać na ich efekt. Chłopak skręcił w
zadaszoną uliczkę, aby przeczekać deszcz. Przykucnął pod ścianą i zaczął
czytać książkę, by czas oczekiwania na poprawę pogody się
przyspieszył. Minuty mijały, a pogoda się nie poprawiała. Im mocniej
padało, tym Shadi robił się bardziej zmęczony. Powoli zasypiał, gdy
usłyszał powolne kroki. Dźwięk zaczął zbliżać się w jego stronę.
Otworzył oczy i zobaczył kobiecą postać stojącą kilka metrów przed nim.
-Co chcesz? Qvix, narkotyki i inne tego typu usługi w Imperium tylko tu. -Powiedziała kobieta.
Czarnooki milczał i starał się ocenić całą sytuację.
-No gadaj! -Krzyknęła.
Jej
oko zaświeciło na niebiesko. Dookoła zaczęło błyskać. Dziewczyna
prawdopodobnie nie była zwykłym człowiekiem. Podniosła rękę, na której
końcu miała jakiś niebezpieczny przedmiot. Przybliżyła się i przełożyła
mu go do głowy.
-To jak? Będziesz gadał, czy mam zakończyć twój żywot?
Cienisty demon powoli podniósł rękę na znak poddania się.
-Nic od ciebie nie chce. Jestem tu tylko turystycznie, zaraz znikam. -Odparł spokojnie.
Dziewczyna powoli opuściła broń i kazała mu iść za nią. Wyszli na ulice, dziewczyna wskazała palcem na pobliski bar.
-Widzisz ten budynek? Tam przebywają jedni z nie bezpieczniejszych hazardzistów w Imperium. Wiesz, ile tam stawiają?
-Nie wiem. Nie znam się na hazardzie. -Odpowiedział.
-Mam
nadzieje, że umiesz walczyć, bo posłużysz mi za ochroniarza. A tylko
spróbujesz uciec, to ci łeb odetnę! -Uśmiechnęła się i przełożyła nóż do
szyi Shada.
-A co z tego dostanę? -Zapytał i odsunął broń od siebie.
-Życie, a teraz chodź.
Para
weszła do środka i usiadła przy jednym ze stolików. Qvix zaczęła
rozglądać się po pomieszczeniu, jakby na kogoś oczekiwała. Po chwili
objęła wzrokiem faceta w skórzanej kurtce wchodzącego do baru.
-To on, z nim sobie zagramy. Chodź. -Wstała i podeszła do mężczyzny...
~Sorki za długie rozwinięcie, ale musiałem jakoś opisać wejście do Imperium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!