Strony

19 maja 2017

Od Reny i Apolla cd Tytania "Niewyjaśnione Sprawy"

                        Dziewczyna ukrywała się w cieniu między budynkami blisko domu Tytanii wpatrując się w wejście. Westchnęła ciężko i osunęła się o ścianę do siadu. Nie była wstanie spojrzeć w twarz Tytanii. Wiedziała, że ta musiała mieć jakiś powód przez który ukrywała przed nią swój plan jednak Rena czuła wobec niej wyrzuty. Czy na pewno? Czy to przypadkiem nie na siebie była zła? Gdyby była godna zaufania zapewne Tytania wtajemniczyłaby ją. A teraz nagle cały czas zmienił się. Szczerze? Nawet nie wpadło jej do głowy, że była już alpha  może mieć coś z tym wspólnego. Chciała po prostu znać odpowiedzi jednak nikt z kim próbowała zagadać nic nie pamiętał. Nawet jej własne dzieci. Zaczęła się nawet zastanawiać czy nie ześwirowała. Ale przecież wyraźnie pamiętała pole walki, widziała otaczającą ją krew wilków i krukonów oraz czuła jak ona sama ginie! W dodatku gdy obudziła się dowiedziała się o stanie Artemidy. To wszystko ją zwyczajnie przerastało...
                        Nagle poczuła jak ktoś szturcha ją w ramię. Kiedy uniosła głowę, ujrzała na swojej wysokości twarz jej synka. Zaraz za nim stała Tytania. Rena posłała Apollowi nikły uśmiech po czym wstała i otrzepała się. Mimo to chłopiec wciąż nie spuszczał wzroku z rodzicielki.
- Tytanio, mam prośbę... - spuściła głowę wprost na chłopca i złapała go za rączkę. -  Mogłabyś zaopiekować się moim synkiem?
Rena przez chwilę milczała chodź widać było, że chce coś powiedzieć. Poczochrała białowłosego i znów spojrzała swoimi smutnymi oczami w twarz Tytanii.
- Muszę wyjechać na jakiś czas... Nie wiem jak długo mi to zajmie i kiedy wrócę...
Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Na początku wadera wyglądała na zaskoczoną, potem jakby próbowała czytać z blondwłosej, która jedynie nikle się uśmiechała unikając bezpośredniego kontaktu wzrokowego. Apollo również nie spodziewał się tego. Mama mówiła mu kompletnie co innego. W końcu kiedy miał już zacząć protestować czarnowłosa przemówiła:
-  Reno, coś się stało? Razem na pewno rozwiążemy problem. - mówiła spokojnie. Dziewczyna jedynie zacisnęła pięści czego zdawałoby się, że rozmówczyni nie widziała. Zielonooka nie była wstanie się już dłużej tak uśmiechać. Mimo że w jej oczy szkliły się, jej gęste włosy zakryły prawie całą twarz dziewczyny.
- Powinno to działać w dwie strony, nie sądzisz? - wyszeptała starając się, żeby jej głos brzmiał przejrzyście jak zwykle albo chociaż by się nie łamał. Szybko zasłoniła uszy Apollowi który wyrywał się. - Powinnaś wiedzieć, że pod twoimi rozkazami poszłabym w odmęty piekła. Więc dlaczego..? Nieważne, zapomnij. Zwyczajnie zwariowałam i tyle. - zagryzła usta i puściła chłopca. - Wiem, że nie mam prawa ciebie o to prosić ale nie ma kto się nim zająć. Jestem pewna, że nie będzie za bardzo rozrabiał. To jak? - tym razem jej ton głosu brzmiał zwyczajnie. Chłopiec obrażony na cały świat wtrącił w końcu swoje trzy grosze.
- Mamo! Miałaś powiedzieć o tym, że Teda znowu leży w szpitalu. To już trzeci tydzień! - burknął chłopiec.

Tytania? MEHEHE! Skoro ty napisałaś krótko to ja też :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!