Zdrajca poczuł, jak ciężar z jego pleców znika. Obrócił się, by zobaczyć rozradowaną twarz chłopca na wysokości swojej łydki. Nie myśląc wiele wystrzelił dłonią w jego kierunku, jednak słysząc pisk Artemidy szybko wrócił nią na dawne miejsce, przytrzymując kotkę. Jeszcze tego by brakowało, by i ona spadła.
- Ląduj! - rozkazał Zgubie, jednak smok zdawał się tego nie słyszeć. Krnąbrny jak zawsze. - Cholera ląduj!
Widząc, że stwór dalej nie reaguje, Zdrajca dobył noża i wbił go w szyję stwora. Zguba ryknął i gwałtownie zanurkował, niemalże zrzucając z grzbietu obu pasażerów. Jednak czarnowłosy nie zamierzał puścić ani siebie, ani Artemidy. Smok leciał prosto w ziemię, jednak o metr nad nią skręcił i zrobił gwałtowną beczkę, ostatecznie zrzucając jeźdźców na twarde kamienie. Zdrajca przycisnął mocno kocicę do piersi, by nie stała jej się krzywda, a gdy kurz nieco opadł i Zguba zniknął za najbliższą górą, wypuścił ją i szybko poderwał się z ziemi, z prawdziwym przerażeniem w oczach.
- Apollo! - wrzasnął, mając nadzieję, że chłopakowi nic nie jest i zaraz odpowie. Chaotycznie i gwałtownie zaczął biegać po okolicy. Wreszcie go zobaczył. A gdy się to stało, przystanął. Nie mógł się ruszyć, nie mógł nic zrobić. Poczuł, jak coś delikatnie ciągnie go za nogawkę od spodni. Spojrzał w dół. Kocica patrzyła na niego wielkimi oczami. Widać nie dopatrzyła się jeszcze Apollo, choć w jej oczach Zdrajca widział łzy.
- Apollo? - ni to spytała, ni to stwierdziła, drżącym głosem. Zdrajca otrząsnął się z wrażenia.
- Nic mu nie jest - oznajmił, równie drżącym tonem. - Na pewno... - głos mu się załamał, gdy spojrzał w kierunku leżącego nieruchomo chłopca. Artemida podążyła za jego wzrokiem i jej źrenice rozszerzyły się gwałtownie. Mimo zmęczenia wystartowała biegiem w kierunku brata. Zdrajca jednak był szybszy i pierwszy pojawił się przy ciele chłopca, dotykając punktu na jego szyi. Zatrzymał kocicę, nim ta zdążyła się zbliżyć. Nie wykrywał pulsu, nie było oddechu. Chłopak... nie żył. Czarnowłosy poczuł straszliwy ból w piersi. Zacisnął zęby.
- Zdlajco, czy on... - Łzy ciekły gęsto po policzkach Artemidy.
- On śpi. - odpowiedział czarnowłosy zdecydowanie, wpatrując się w nieruchome ciało chłopca. - Tylko śpi. Nie będzie łatwo go obudzić, jednak zrobimy to. Zrobimy, jasne? - Gwałtownie spojrzał na Artemidę, aż ta cofnęła się, widząc w jego oczach stal. Pokiwała powoli, jakby z zastanowieniem główką, a Zdrajca odwrócił się od niej i wsunął ręce pod ciało chłopaka. Miał zaciętą minę. Zagwizdał przeciągle i nie wiadomo skąd, pojawił się nieco dziwacznie wyglądający centaur. Zdrajca liczył na pojawienie się Kenega, jednak Centurion musiał wystarczyć. Posadził na grzbiecie Artemidę, po czym sam wskoczył, nadal trzymając w ramionach Apollo.
Przez całą drogę żadne z nich się nie odzywało. Zdrajca pogrążony był w rozmyślaniu nad następnym krokiem. A było nim odnalezienie duszy Apolla. Najbardziej logicznym miejscem do rozpoczęcia poszukiwań z jakiegoś powodu wydała mu się biblioteka w Nawiedzonym Domu. A że byli już dość blisko, po chwili ich oczom ukazała się ponura plaża, ogrodzona z trzech stron z górami, z jednej otwarta na morze. Nad nią kłębiły się wieczne, szare chmury, a stara rudera odcinała się czernią na tle piasku.
(Artemida? Nie martw się, uratujemy twojego brata.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!