Strony

05 kwietnia 2016

Od. Prim c.d Shellis

Drzwi otworzyły się i zamknęły z trzaskiem… Czyżby to był on? Nie, to nie może być on!!
- Schowaj się! – krzyknęłam do siostry – Ja się tym zajmę… - powiedziałam. Co ja myślę? Że ja demona pokonam!? Dobra musiałam zachować twarz. Spojrzałam na niego… To jednak on… Jak mnie odnalazł? Dobra nie mogę tym teraz zakrzątać sobie głowy.
- Zabiłeś mi matkę!!! – krzyknęłam ze łzami w oczach. Zaśmiał się tym samym śmiechem jak tamtego dnia.
- Oj… zdziwisz się… - powiedział, a na jego twarzy pojawił się psychopatyczny uśmiech.
Mój Boże! Co ja teraz mam zrobić… Porwałam się z motyką na słońce… Ach… No dobra.
W tym samym czasie przypomniały mi się słowa mojego dziadka. „ Wezwij go a na pewno przybędzie, jest twój…” Chodziło o miecz , który jest wykuty z promieni słońca. Czy to pomoże? Zobaczymy… Pomyślałam a w moich dłoniach pojawił się miecz.
- Czy ty chcesz mnie powstrzymać tą igiełką? – zaśmiał się jeszcze bardziej. TO WCALE NIE JEST IGŁA!!! Jak na miecz jest wyjątkowo duży.
W moich oczach pojawiła się iskra zemsty. Tsa… przy demonie na pewno mi się uda. Zamachnęłam się i zaatakowałam. Demon uniknął ciosu „ Szybki jest” pomyślałam. No więc inna taktyka…
- Shell… zatkaj uszy… - szepnęłam do siostry –Voice of angel… - wyszeptałam i zaczęłam śpiewać… Jakim cudem moja moc na niego nie działa?! Demon wykorzystał to i zaczął mnie dusić… Jestem za słaba. Jestem głupia, głupia, głupia! Mogłam wcześniej o tym pomyśleć. Nagle usłyszałam…
- Prim! Zaczekaj! End! – wykrzyczała i demon zaczął słabnąć. Co za uparciucha!!! No, ale sprytna. Ten koleś wreszcie mnie wypuścił a ja z trudem łapałam powietrze.
Uśmiechnęłam się do niej. Przywołałam miecz. I zaatakowałam kolejny raz, udało się na razie go unieruchomić. Co prawda zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że długo go nie utrzymamy, ale lepsze to niż nic.
- Co miałeś na myśli mówiąc, że się zdziwię? – zapytałam wyjmując z niego miecz.
- Nie domyśliłaś się? Twoja matka żyje… - powiedział uśmiechając się.
Miecz mi wypadł z ręki i padłam na kolana z bezsilności.
- J-j- jak? – zapytałam.
- To już nie mój problem – uśmiechnął się szerzej i znikł…
- Znikł! Jak to!? – wymamrotała Shellis.
- Zajmiemy się tym później. Shayla! – uspokoiłam ją i wezwałam smoka – Możesz zregenerować jej nogę? – spytałam . Smoczyca kiwnęła głową i pochyliła głowę nad nogą Shellis i po chwili rana zniknęła.
- A jednak… Mama żyje – powiedziałam.

( Shell? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!