16 kwietnia 2016

Od. Mefistofela c.d Darkness

Było widać, że bardzo cierpiał. Nie mógł umrzeć, ale na pewno czuł ból. Spał długo, cały czas leżał skulony. Kilka razy wymiotował. Zużyłem na niego dużą ilość ziół leczniczych, chciałem w jak największym stopniu uśmierzyć ból. Na głowie miałem jeszcze Tytanię. Usiadłem obok niego, delikatnie trzymając go za dłoń.
- Nigdy Cię nie zostawię, wiesz?- szepnąłem cicho.- Już nie pozwolę, abyś kiedykolwiek cierpiał- przejechałem drugą ręką po jego włosach.
Mężczyzna dalej spał, jego ludzka forma wyglądała o wiele spokojniej. Przytuliłbym go, jednak mogłem sprawić mu tym ból. Westchnąłem. Godzinę później w końcu się obudził, mogłem być spokojny. Nie chciałem aby od razu wstawał, nie zdążyłem go zatrzymać. Ruszył do pokoju w którym leżała Tytania. Wyglądał na zaniepokojonego, w końcu obudził się w nim prawdziwy ojciec?
- Jak to "wydarzyło"?- spojrzałem na niego zdziwiony.- Coś co jest, chyba nie może wydarzyć się ponownie. Chyba. Co masz na myśli?
- Eh.. Mefisto, nie zrozumiesz tego. To nie jest takie proste jak może Ci się wydawać. Jak z Tytanią?
Westchnąłem, cofnąłem się.
- Nawet, nawet. Szybko się wyliże, nie musisz się martwić. Miała dość poważne rany, ale przy dobrych ziołach... Mogę zrobić wszystko.
Dark podszedł do mnie od tyłu, delikatnie objął mój tors i wtulił twarz we włosy. Dalej martwił się o jej stan, nie wiedziałem jak go uspokoić. Nie jestem ekspertem od ludzkiej psychiki... Jednak łatwo można było zauważyć, że jego ręce nerwowo się trzęsą. Jej stan był nie najlepszy, musiałem skłamać w dobrej sprawie.
- Czemu mi pomagasz?- powiedział cicho.- Powinieneś zadbać o swoje bezpieczeństwo, ja Ci tego nie zagwarantuję. Jestem niebezpieczny, kiedyś mogę zrobić Ci krzywdę.
- Nie boję się śmierci- odwróciłem głowę spoglądając mu w oczy.- Boję się, że stracę Ciebie. Jak na razie mam tylko takiego psycholka. Jeśli zrobiłbyś mi coś, nie miałbym Ci tego za złe. Jak się kocha, to można zrobić wszystko dla tej drugiej osoby. To, że masz taki charakter, a nie żaden inny... Sprawia, że jesteś sobą. Moim Darkusiem, to Ciebie pokochałem i nie chcę abyś się zmieniał. Pokochałem Cię takiego, prawda? To musi świadczyć o tym, że masz w sobie coś co przypadło mi do gustu. Albo, że jestem jakimś je*anym masochistą.
- G-gdzie jestem?- wadera zerwała się z łóżka, wyglądała na przerażoną.
Szybko położyłem ręce na jej ramionach, nie chciałem aby wstawała. Pogłaskałem ją po głowie.
- Spokojnie, to ja Mefisto. Już jest dobrze.. Jesteś w dobrych rękach, zajmę się Tobą. Walka trwa dalej. Nie ruszaj się, jesteś cała potłuczona. Będzie Cię to boleć.

(Darkness?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits