Darkness spojrzał beznamiętnie na trupy opętańców leżących
na ziemi. Dotknął kilku z nich, a z ciał zaczęły ulatywać dusze niewinnych
ludzi. Wszyscy spoglądali na Darknessa oczekując na to, że zabierze ich do
podziemia. Darkoss spojrzał na Tarę beznamiętnie i powiedział po krótkiej
chwili:
- Niedługo po mnie wrócą. Dla własnego dobra odjedź stąd.
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Poza tym, skoro jesteś przy mnie, i tobie
grozi niebezpieczeństwo.
- Nigdzie nie idę, a jeżeli już, to z tobą do podziemia. -
powiedziała do Wilkobójcy spokojnym głosem, jednak słysząc te słowa, mężczyzna
zaczął przeklinać i powiedział ostro do wadery:
- DO ZAŚWIATÓW NIE MAJĄ PRAWA WCHODZIĆ ŻYWI!
Tara skuliła się i odeszła od mężczyzny kilka kroków.
Darkness zdołał ją wystraszyć. Założył więc maskę i utworzył kosą na ziemi
krąg, który po chwili zaczął płonąć szmaragdowym i czerwonym ogniem. Dusze
wleciały do kręgu, a Wilkobójca już chciał się przeteleportować, kiedy poczuł
dotyk Tary, i wraz z nią przeteleportował się do zamku. Dla Darknessa zamek
wyglądał jakby była innej planecie. Niebo było ciemno bordowe, a na nim liczne
planety (min. Saturn, Mars, Jowisz, Uran). Zamek był zbudowany z bordowych
cegieł o wiele ciemniejszych od nieba. Podłoga była szmaragdowa. Zamek był
przepiękny. Darkness nie wiedział, jak Tara widzi jego pałac, ale dla niej,
musiał być po prostu bajeczny. Wzdychała i spoglądała z zaciekawieniem na mury
zamku, jakby wisiały na nich najpiękniejsze obrazy. Każdy widział ten zamek
tak, jak pozwalała mu na to jego dusza. Jeżeli ten ktoś był dobry przez całe
swoje życie, zamek wyglądał dla niego jak cudowny pałac. Jeżeli ktoś na ziemi
lub delcie był zwykłym zwyrodnialcem, zamek był jego koszmarem. Darkness jednak
mimo swoich czynów widział zamek w normalnych barwach. Był w końcu panem
podziemia i sam go zaprojektował. Stary
zamek Mroku zburzył. Z tej konstrukcji był naprawdę dumny. Jednak Darkness ogarnął się, kiedy
przypomniał sobie o Tarze. Ona nie mogła być w podziemiu. Jeszcze żaden wilk
należący do żywych nie odwiedził jego pałacu. Wyjątkami byli on sam i
Hellmestin, jako bóg śmierci. Zresztą, Darkness i tak nie należał zbytnio do
świata żywych. Po chwili odpuścił sobie Tarę i podszedł do sali głównej, gdzie
czekały dusze. Usiadł na ogromnym tronie zrobionym z obsydianu i szafiru. Na
głowie miał maskę z ludzkiej czaszki, aby nikt go nie rozpoznał. Doszła do niego pierwsza dusza, a Darkness
wyciągnął księgę i zaczął ją
przeglądać. Po chwili powiedział coś w
niezrozumiałym języku, a dusza upadła i zaczęła lamentować. Darkness tylko się
uśmiechnął. Po chwili do sali weszła Tara i zaczęła się przyglądać. Po chwili
podeszła do Darknessa i powiedziała :
- Każdy zasługuje na drugą szansę. Nie skazuj go na piekło.
- On zamordował swoją pięcioletnią córkę, więc jak mam go
nie skazać? I to było na dodatek w tym samym dniu, w którym został przemieniony
w opętańca. Miał już swoją szansę, a ma muszę być na procesie sprawiedliwy i
bezlitosny. Taka już moja rola, kotku.
Po chwili reszta dusz spoglądnęła na Tarę i uklękła przed
nią, po czym zaczęli coś mruczeć. Darkness przegryzł wargę. Tara zapytała:
- Co oni robią?
Wilkobójca tylko westchnął i powiedział:
- Oni chyba... oddają ci hołd.
<Taro? Za to "kotku" Mephisofel mnie zabije
XD>
Tak. ~Mefistofiel
OdpowiedzUsuń