21 kwietnia 2021

Od Możana C.D Kościopsa

    - Och, cóż to za zamieszanie?
   Goście rozstąpili się w popłochu, nie spodziewając się pewnego jegomościa, kroczącego dumnie w stronę baru. Część z nich - ukłoniła się w przestrachu, okazując tym samym głęboki szacunek. Wszyscy, poza Kościopsem, zareagowali głębokim niepokojem. Zaś on, wyjątkowo, nie potrafił. Nie był królem, a jedynie księciem... Dlaczego wszyscy reagowali więc z większym przestrachem niż na widok Tytana? Coś tu musiało być ewidentnie nie tak.
   - Nie musicie... - rzekł Możan, wyszczerzając zęby w nieprzyjemnym uśmiechu i poruszając przy tym łbem, przez co odsłonił część swojej brzydkiej facjaty, wywołując u niejednego mdłości lub wymioty, w zależności od wytrzymałości. Odwracali wzrok, kpili w żywe oczy, lub wyszydzali po cichu, przy Dariusu próbując zachować najwyższą formę szacunku. Dwulicowi, podli, zakłamani. Takimi otaczał się najczęściej fuhrer, dlatego tęż z pogardą wpatrywał się w każdego, kto wykonał ukłon z nisko opuszczoną głową. Kościopies w swoim braku kultury wydawał mu się w tym momencie najbardziej szczery, jednak mimo to nie robił dobrego wrażenia swoją pychą (jak to odebrał wilk). Bardziej niż kłamców basior nienawidził osób przepełnionych dumą, które nie mają pojęcia, kiedy należy schować się przed następcą tronu. Mimo to nie przybrał wrogiej postawy wobec przybysza, a jego głos wydawał się po chwili kojąco przyjemny dla ucha:
   - Nie przejmuj się moimi ludźmi. Nie są przyzwyczajeni do gościnności. Chodź, usiądźmy i pogadajmy. Jak mam się do ciebie zwracać, przybyszu?
   - Kość... Kościopies. - rzekł spokojnym głosem, nieufnie śledząc wzrokiem ruchy czarnego, który zbliżał się coraz szybciej w jego stronę. Uczucie bycia osaczonym paraliżowało go, więc czuł, że mógł robić tylko tyle, na ile pozwalał mu sam Możan. Kiedy ten zasiadł więc do stołu i ruchem głowy zachęcił go do podejścia, ten wykonał rozkaz bez najmniejszego zawachania. Był z jednej strony przerażony, a z drugiej zaintrygowany tym, co ma mu do przekazania wyżej położony basior.
   - Opuśćcie nas. Zajmę się naszym gościem. - rzekł do służby, zrzucając wilczą skórę. W ludzkiej formie był równie odpychający z wyglądu, chociaż dało się zauważyć, że kiedyś nie dało się od niego oderwać wzroku. W lewej ręce trzymał puchar wypełniony po brzegi winem. Kość nawet nie zdołał zauważyć, kiedy kelner mu je zaoferował. Chociaż istniało też prawdopodobieństwo, że ktoś po ludzku, ze strachu, postanowił je odstąpić.
  - A więc jesteś tu tubylcem. - rzekł cicho, kiedy powoli jego poddani zaczęli się wycofywać z pomieszczenia. Nawet karczmarz oraz poboczni goście postanowili dać sobie spokój i gruby basior zza laty postanowił przepłoszyć wszystkich i zaprosić na jutrzejszą promocję, bo dzisiaj nie było już czego szukać w tym barze. Wiatr wył nieprzyjemnie, poruszając drzewami złowrogo. Dało się odnieść wrażenie, że zaraz nastąpi coś okropnego.
   A mimo to jedynie fuhrer rzekł:
   - To nie miejsce dla cudzoziemców.

Kość?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits