18 grudnia 2017

OD Ravenis "Misja: Gwiazdkowe morderstwo" cz. I

Mamo... Czemu my nie mamy choinki?
Ravi, nie każdy może mieć wszystko pod swoim dachem...
A to czemu? 
Bo niektórzy wolą brać niż dawać.
A to czemu?
Bo widzisz... Tacy ludzie, nie patrzą na innych, lecz na siebie i swoje potrzeby, przez co świat, jest tak okrutny.

Aha... TO JA NIGDY TAKA NIE BĘDĘ MAMUSIU! ZOBACZYSZ!
*****
Siedziałam w swoim laboratorium, badając próbki DNA. W ostatnim tygodniu, udało mi się zamknąć jednego morderce, co zabił jednego z policjantów. A tak poza tym? Idą święta. Najbardziej nużące dni na świecie. Wszyscy pracownicy są na urlopie, siedzą sobie pewnie z rodzicami i kupują sobie tajemnicze prezenty, które i tak, raz na 10,23% są trafione. Oczywiście, wszyscy uważają, że tak nie jest, bo tak. By nie zrobić innym krzywdy. Jak zawsze, bo tylko to się liczy. Podniosłam się i zaczęłam zapisywać raport.
- Dwudziesty pierwszy grudnia, 159... - zaczęłam pisać raport z misji i morderstwa. Powodu zabicia, poszlaki, wszystko w sumie, co mnie doprowadziło do tego psychopaty. Spojrzałam na mikroskop i zobaczyłam jeden, dziwny gen. Po chwili, usłyszałam dzwonek telefonu. Szybko go odebrałam.
- Ravenis Darkline, słucham? - mocami przytrzymałam sobie telefon, kontynuując pisanie raportu. Cisza...
- Halo? - słuchawka się rozłączyła. Spojrzałam na godzinę. Była 6:59... Może to była pomyłka. Albo cudowne "troll telefony". Odłożyłam długopis i włączyłam swoje buty, wchodząc na ścianę. Usiadłam na suficie i zaczęłam spisywać wszystkie błędy, które popełniłam podczas poszukiwań. Było ich mało, więc nie musiałam korkować nowej ściany. Wnet, przeszkodziło mi otwieranie drzwi. Szybko zaskoczyłam, a gdy miałam atakować, zobaczyłam jednego z strażników. Wzięłam głęboki wdech i wzięłam stary raport, zaczynając go kartkować.
- Słucham?
- Mamy nowe ciało.
- Gdzie?
- ... Panno Darkline.
- Nie mam całego dnia - spojrzałam na niego.
- Znaleźliśmy pani ciało.
W tym momencie zamarłam. Spojrzałam na niego i założyłam garnitur.
- Nie gadaj, tylko prowadź - powiedziałam, opanowanym tonem. Mimo to, byłam wściekła, że ktoś się podszywa pode mnie. A co lepsze... Kto by chciał mojej śmierci? Zawsze wszyscy mi dziękowali, że kogoś wsadziłam za kraty. Do teraz dostaję kartki z podziękowaniem od kilku osób, głównie dorosłych, ale kolorowanki też dostaję. Puknęłam but o buta i włączyłam manipulacje grawitacyjną. Wsiadłam na motocykl i mknęłam do miejsca zbrodni. Zobaczyłam żółto-czarne taśmy. Wszyscy na mnie patrzyli zaskoczeni.
- Pani Da--
Pokazałam odznakę.
- Nie gadaj, tylko mnie przepuść.
Bez sprzeciwu pozwolił mi podejść do miejsca zbrodni. Faktycznie, ciało wyglądało tak, jakbym to ja leżała. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na swoje, leżące ciało. Mój wzrok poleciał na mojego współpracownika, a równocześnie naszego patologa, Ryuaki. Wysoki, ciemnoskóry mężczyzna z białym kitlem i okularami. Klęczał przy ciele, przyglądając się jego ranom, oczywiście w rękawiczkach.
- Co mamy? - założyłam rękawiczki i okulary ochronne. Mężczyzna spojrzał na mnie. I wskazał na część czaszki, jadąc palcem w dół.
- Kość czołowa razem z kością sitową i żuchwą, uległa zgnieceniu. Tak samo jak klatka piersiowa.
- Rany pośmiertne? - wskazałam na krew przy ramieniu. Przybliżył się i zaczął powoli przyjeżdżać wzrokiem po ranie.
- Jest ich więcej... - w tym momencie, czerwonowłosa mnie złapała i zaczęła dyszeć.
- Widziałam go...
- Kogo? Kim jesteś? Wezwij karetkę! - przytrzymałam ranę na jej ramieniu, a ona zacisnęła ręce na mojej koszuli.
- Raviś... - jej głos... Był tak podobny do mojego - ulica nędzy... 41... ON jest... - padła martwa. Spojrzałam na Ryuakiego. Był tak samo zaskoczony jak ja. Byłam teraz i ja dowodem zbrodni.byłam poplamiona krwią na koszulce i skórze. Spojrzałam na niego.
- Ktoś tu zrobił sobie super prezent na gwiazdkę... - usłyszałam syreny karetki.

*****

Wróciłam do pokoju i przeglądałam zdjęcia zbrodni. Szybko pisałam raport, żeby mieć chociaż połowę roboty za sobą. Usłyszałam pukanie do drzwi. Wszedł ten sam mężczyzna, co pomógł mi przestudiować rany na ciele tajemniczej kobiety.
- Znowu siedzisz na suficie?
Skończyłam pisać raport, patrząc na niego z góry. Miał skrzyżowane ręce, jego wzrok był zniechęcony, a w lewej ręce, trzymał trochę pogniecioną teczkę, przez pięść. Zeskoczyłam na dół i spojrzałam na mężczyznę.
- Co tam masz?
- Badania DNA... Mam dobre wieści. To nie byłaś ty. - wzięłam od niego teczkę i zaczęłam czytać.
- Elizabeth... Jakim cudem nasz detektyw...
- Operacja plastyczna.
Wszystko nabierało powoli sensu... Prawda. Elizabeth Crawl miała bardzo podobny do mnie głos. Był tylko bardziej piskliwy. Spojrzałam na mężczyznę.
- To jest pewne?
- Testy DNA wykazały 100% podo--
- WCZORAJ JESZCZE JĄ WIDZIAŁAM!- uderzyłam pięścią w stół. Nienawidzę się dowiadywać o śmierci swojego człowieka... Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na mężczyznę. Ten podszedł do mnie i położył rękę na ramieniu.
- Znajdziemy go i ukarzemy. Masz moje sło--
- Przepraszam? - rozmowę przerwała nam jakaś kobieta. Wysoka, z nadwagą do 10 kilogramów i kruczymi, krótkimi włosami. Miała na sobie zielony płaszcz, który podkreślał jej zielone oczy. Wyprostowałam się i podeszłam do kobiety.
- Słucham?
- Chciałabym się przyznać do morderstwa.


C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits