15 grudnia 2017

Od Nixie - Konkurs #Opowieść Wigilijna

     Pochmurna, aczkolwiek jasna noc. Z nieba zaczął lecieć niewielki i świeży, ale nie pierwszy śnieg. Takowy był już dosyć dawno. W Imperium rzadko padał ten biały, zimny puch, ale nie było to nieznanym zjawiskiem. Mniej lub bardziej pochmurni z wyglądu ludzie, przemykali ciemnymi uliczkami każdego z pomniejszych stanów. Mimo panującego wokół smutku, każdy z nich, w sercu się w pewien sposób cieszył. Nawet zakaz przesadnej radości nałożony przez premiera, nie powstrzymywał ich przed tym. W końcu szły święta, a dokładniej miały być za 3 dni. Co bogatsi już przygotowywali uczty z tej okazji. Pieczone gęsi w winnym sosie, wspaniałe czekoladowe ciasta, świeżo wypiekane chleby.. Coś, co tym biedniejszym mogło się tylko marzyć. Im musiała wystarczyć zupa mleczna i pudding - a znaczna część nie miała nawet tego. Cierpiąc głód, w każde tak zwane Boże Narodzenie, miotali się po rynsztokach, co jakiś czas wychodząc, aby obserwować wykwintne jedzenie, kuszące wyglądem zza sklepowych szyb. Byli też tacy, co mimo bogactwa, świąt tych nie obchodzili. Nie mieli z kim, zniechęcało ich jakieś wydarzenie, doświadczenie, a może po prostu nie chcieli, gdyż kosztowało to utratę części majątku. Gdy pieniądze są dla ciebie najważniejsze, nie liczy się nic innego - właśnie tak to działa.
     Kobieta - robot skrzywiła się, grzebiąc łyżką w misce. Patrzyła z niechęcią na kożuch powstały na mleku. Nie chciała tego, nie była głodna, ale Shadow wraz z krukonem nadal próbowali ją przekonać do pochłonięcia płatków. Chociaż Nixie nie miała w ustach niczego od dłuższego czasu, nie miała najmniejszej ochoty na mleczną skórkę, która zawsze przyklejała się jej do gardła. Ivan pokręcił głową zrezygnowany, jednocześnie wzdychając. Teoretycznie nie powinno go to obchodzić, jednak martwił się o znajomą.
— Remuś, proszę, chociaż trochę.. — podsunął jej pod wykrzywione usta łyżkę z rozmokłą papką. — Nie głódź się przed Wigilią, potem pękniesz.. — mruknął.
— Nie idę na nią. — ta warknęła. Gdyby mogła, zabiłaby wzrokiem czarnowłosego.
     Naturalnie - dziewczyna nie miała niczego przeciw świętom samym w sobie. Jedynym jej celem było zrobienie ze Shadow'a choinki. Nie chciała tylko, aby ją zmuszano do uczestniczenia w nich. Tak samo, jak nie chciała rozlazłej przerobionej kukurydzy, zamoczonej w 'okresie krowy'. Gwałtownie odepchnęła się od drewnianego, masywnego stołu, sunąc krzesłem po przeraźliwie skrzypiącej podłodze. Natychmiast wstała, po czym skierowała się do swojego pokoju. Miała dość ględzenia przyjaciół, chociaż wiedziała, że chcą dla niej dobrze. Zamknęła się w pomieszczeniu. Opadła ciężko na czarną kanapę, po czym złapała za pilot i włączyła telewizor na jednym z niewielu kanałów, który uzyskał uprawnienia do nadawania go w Imperium, a nie będącym jednocześnie wytworem mieszkańców tej oto cząstki świata. Oczywiście już na wstępie zasypały ją reklamy, głoszące o promocjach. No tak. 999 trefli zamiast 1000, 20 ciastek po treflu w cenie 19.. Te absurdy oraz wiele innych tym podobnych, wręcz prosiły, aby wybrać się do ich twórców, aby przywalić im w łeb. No bo ile można? Biało - czerwone laski na choinkę, szklane kule, grające szopki.. Qvix opuściła głowę. Załamana wszystkim, wyłączyła urządzenie. Już miała oddać się pod opiekę Morfeusza, gdy usłyszała jakiś hałas. Otworzyła oko. Przed sobą, zauważyła stojącą, prześwitującą zjawę. Odskoczyła gwałtownie, nie spodziewając się zobaczyć czegoś takiego. Po chwili uspokoiła się i zaczęła przyglądać się duchowi. Był on, a raczej była ona, ubrana w długą, białą, zwiewną suknię. Niebieskawe włosy opadały swobodnie na ubranie, przypominając istną burzę. Przeplecione zostały zielonymi, wpadającymi w błękitny, wstążkami. Przez delikatnie szarawą skórę prześwitywały żyły. Panna wyglądała na starszego człowieka, jednak jednocześnie zdawało się, że jest młodą nastolatką. Uśmiechała się pogodnie, a zarazem straszliwie smutno. Wyciągnęła rękę w kierunku Remy. Bez jej zgody złapała ją za dłoń, a świat dookoła zawirował. Dziewczyna skuliła się, z częściowego przestrachu.
— Zostaw mnie! — po chwili zaczęła się szarpać.
— Uspokój się. Inaczej zostaniesz w czasoprzestrzeni. — zjawa ze spokojem wpatrywała się w nicość. — Nienawidzisz świąt. Moją oraz innych jest zadaniem przekonać takich ludzi do nich. Ja jestem Duchem Przeszłości, więc akurat do niej się przenosimy.
Białowłosa pokręciła głową. Postać najwyraźniej nie znała przeszłości dziewczyny. Nie było co pokazywać. W krótkim momencie obie znalazły się w sali laboratoryjnej, która śmierdziała chemicznymi roztworami. Na widocznym, stojącym w kącie pokoju stole, leżała mała, nieprzytomna Nixie. Była ona skulona, ssała spokojnie kciuka. Najwyraźniej był to jeden ze spokojniejszych dni w pracowni. W sumie nic dziwnego - wszyscy przerwali swoją pracę nad badaniem ludzkich zachowań po amputacjach, z powodu WWU. Inaczej - Wielkiej Wigilijnej Uczty. Oczywiście wszystko było dla nich. Obiektom eksperymentalnym nie można było podawać innego jedzenia niż kaszana papka, oraz kroplówki z potrzebnymi do życia składnikami, a to i tak w najmniejszej możliwej porcji. Duch zasmucił się. Stwierdził, że wybrał złe święta, gdyż naraz widok ten zniknął androidce z oczu. Zamiast tego przeniósł się kilka lat w przód. Tym razem znowu nie było to nic przyjemnego. Qvix siedziała w pustym, ciemnym pokoju, z kartami w dłoni. W tamtym dniu dowiedziała się o wsadzeniu starszego od niej chłopaka do więzienia. Ze skrzywioną miną podarła kartki służące do gry.
— I co ty mi chcesz udowodnić? Tyle co nieszczęść, przeszłością nie przekonasz.
Dziewczyna stojąca przy zjawie pokręciła głową z uśmiechem na twarzy, na co niebieskowłosa osoba przytaknęła zasmucona. Wraz z Nix powróciła do jej domu i bez słowa zniknęła. Służąca Mroku zaśmiała się. Nie ważne co by jej pokazali, nie polubi świąt. Ze względu iż czytała wiele z książek ziemskiego pisarza per 'Charlesa Dickens'a', w tym Opowieść wigilijną, wiedziała, że prawdopodobnie zaraz przyjdzie drugi duch, trzeci, blah blah blah. Zgodnie z jej przewidywaniami, ujrzała kolejną z Bożonarodzeniowych zjaw. Objawiła się ona jako małe, blond włose dziecko. Siedziało ono na dywanie, z zadowoloną miną. Trzymało w ustach swoją stópkę. Dziewczyna zdziwiła się, widokiem, może 2 letniej osóbki, która rzekomo miałaby coś jej pokazać. Wtedy także zauważyła inną postać - starca, który mimo sędziwego wieku, posiadał długie, brązowe włosy. Jedynie z góry były przypruszone siwizną, która i tak sprawiała wrażenie, jakby miała zaraz zniknąć.
— Noc młoda, on też.
Właściciel chrypkowatego głosu powiedział to w taki sposób, że zdawać by się mogło, że czym dłużej dany dzień trwa, tym starsze są duchy. Wyciągnął kościstą, lekko kremową dłoń, aby wskazać na bawiące się dziecko, jednak z braku sił, ręka w krótkim momencie spoczęła z powrotem na jego kolanach. Starzec zmrużył oczy, wpatrując się w Qvix. Ta tylko siedziała rozluźniona na sofie, martwo wpatrując się w wyłączony ekran telewizora. Niezbyt interesowało ją ględzenie ducha, ale miała takie szczęście, że na zbyt rozmowne do tej pory nie trafiała. Tak samo jak i 'teraz'. Mówiły tyle co musiały lub tyle, ile uważały za konieczne. Dziewczynę to nieco ucieszyło. Na prawdę nie przepadała za wylewającymi się potokami górskimi słów, z czyichś ust. Martwego, żywego, radia, nie ważne czego. No dobra, w sumie radio jest od tego, więc ten przykład pomińmy. W każdym razie - niepotrzebne pieprzenie i owijanie w bawełnę niesamowicie nużyło. Zjawa wstała ostrożnie, chwytając za pięknie rzeźbioną, lipową laskę. Podpierając się na niej, dotarła do dziecka i złapała je za rękę. To natychmiast uspokoiło się. Zamiast baraszkować, zaczęło człapać niezdarnie w kierunku Nixie. Dotknęło ją jasnym paluszkiem, a po chwili cała trójka znalazła się w głównej sali wieżowca. Słychać było, że ktoś biegnie, i że prawdopodobnie zaraz nawiedzi także to pomieszczenie. Jak pomyślano, tak się stało. W tamtej chwili Rema mogła oglądać samą siebie, z mikołajową czapką na łbie oraz masą światełek na rękach, goniącą nie kogo innego jak Shadow'a. Oryginał z 'teraźniejszości' uśmiechnął się na ten widok. Tak, owszem, miała zamiar przystroić cienia i postawić na środku jako choinkę, jednak według niej z Bożym Narodzeniem nie miało to nic wspólnego, poza samym faktem, że coś - bądź też ktoś - robi za choinkę. Dziewczyna położyła rękę na karku. To co ujrzała, zdecydowanie nie było niczym niezwykłym, więc na pewno nie przekonałoby ją do polubienia tych prawidłowych świąt. Jedynie utwierdziło ją w przekonaniu, że jej niecny plan się powiedzie. Ziewnęła zanudzona. Starzec czując, że nic nie wskórają, delikatnie uderzył młodego ducha w głowę. Ten sprawił, że powrócili do tego prawidłowego czasu. Duch przeszłych świąt wziął małego na ręce, lekko się skłonił, po czym zniknął.
     Androidka przeciągnęła się. No, została tylko jedna zjawa, nic strasznego.Spojrzała na zegar. 12:58, nie jakoś późno. Mruknęła. Po dokładnie dwóch minutach, jej oczom ukazała się ostatnia postać. Z tych, które do niej przybyły, ta najbardziej przypominała postać książkową. Ciemno niebieska, wręcz czarna szata, spod której wystawała blada, chuda, szponiasta dłoń. Pod kapturem naciągniętym na twarz, widoczne były jedynie krwistoczerwone oczy, a to i tak tylko dzięki temu, że światło z lampki odbijało się w nich. Duch niesamowicie przypominał coś co zwą 'kosiarzem', brakowało mu jedynie przedmiotu, jakim jest właśnie kosa. Przysunął się do dziewczyny i objął kościstą ręką jej nadgarstek. Sam doskonale wiedział, że nie miał zbytnio co pokazywać. Jeśli inne duchy jej niczego nie uświadomiły, czemu miałby to zrobić on? Był okropnym leniem za życia, był nim także i w tym. Nie widział sensu w ukazywaniu tego co się stanie, w końcu przyszłość, po podjęciu najmniejszej decyzji, diametralnie się zmienia. Oboje znaleźli się pośród nicości.
— Nie lubię tej roboty.. — wycharczał, zdejmując kaptur. — Poza tym, przyszłość nie istnieje. Nie chcę ciebie przekonywać do niczego, jak poprzednicy. — mruknął, wpatrując się w plazmatyczne podłoże pod jego stopami.
Nikt mu nie kazał niczego pokazywać. Energii na wizje, które i tak się nie spełnią, też nie opłacało się marnować. Qvix z uśmiechem kiwnęła głową. Była wdzięczna zjawie, że chociaż ona dała jej święty spokój, zamiast pitolić o tym, co się powinno, a co nie. Skłoniła się nisko, nadal z roześmianą twarzą. W sekundzie stała z powrotem w swoim mieszkanku. Miała dość, jej psychika zdychała ze zmęczenia, a same spotkania nic nie dały. Nie da się przekonać kogoś do polubienia czegoś, jeśli ten nie ma ani jednego dobrego wspomnienia z tym związanego. Tak jak w tym przypadku. Kobieta - robot pogładziła swoją maskę. Większości duchów udaje się przekonać ludzi.
Ciekawe, czy te pójdą na zwolnienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits