Nastała noc, Mephisto był już po pierwszym dniu powrotu do pracy i
kierował się w stronę swojego mieszkania. W dłoni trzymał walizkę z dość
dużym zamówieniem, był zadowolony, że już pierwszego dnia dostał tak
duże zlecenie. Jako zielarz, mógł chwalić się dużymi umiejętnościami,
jeśli chodzi o wyrób leków. Już kilka lat pracował w tym zawodzie, miał
jakieś tam doświadczenie. Może dlatego mieli do niego takie zaufanie.
Skręcił do jednej z uliczek, na jego nieszczęście właśnie na niej nie
działały wszystkie lampy. "Szlag", pomyślał wyjmując komórkę, żeby mieć
chociażby małe źródło światła. Odblokował telefon, od razu pokazały mu
się powiadomienia o kolejnych wiadomościach od Shinijro, jakoś
niesamowicie nie zdziwiło go to. W większości pytania o jego
samopoczucie, jak radzi sobie w pracy i inne mniej ważne sprawy. Brat
był typem takiej ciepłej, towarzyskiej i strasznie rodzinnej osoby.
Strasznie lubił grupowe spotkania i wspólne rozmowy. Taki typowy misiek.
Często jednak jego uprzejmość potrafiła obrócić się przeciwko niemu,
bywał wykorzystywany przez innych ludzi. Wielokrotnie złamano mu serce,
porzucono, odsunięto od reszty. Ten nie zwracał na to uwagi, po prostu
żył dalej i nawiązywał nowe znajomości. Czarnowłosy jako jego straszny
brat darzył go wielkim szacunkiem, sam nie potrafiłby kochać innych po
tylu problemach z nimi. Przynajmniej sam tak uważał. Natomiast tamten
nie żywił nienawiści do nikogo, był prawdziwym wzorem do naśladowania.
Mephi pochłonięty myślami szedł dalej, myślał nad jakąś krótką, ale
odpowiednią odpowiedzią. Nagle coś w niego uderzyło. Wylądował na
podłodze, podobnie jak zawartość jego teczki.
- Szukasz darmowego wpierdolu?- głos wydawał się znajomy, jednak w tej chwili były
ważniejsze sprawy. Takie jak na przykład jego zioła. Zaczął pośpiesznie
zbierać je do teczki, cały się trząsł.
- Ej, słyszysz Ty mnie w ogóle?!- mężczyzna na którego wpadł powoli
zaczął irytować się tym, że to nie on jest w centrum uwagi. Delikatnie
kopnął Mephisto, czym sprawił, że tamten ponownie upadł na ziemię. Wzrok czarnowłosego spoczął na Darknessie.
- Znowu piłeś...?- w jego głosie można było usłyszeć strach, jednak
wymieszany z odrobiną zmartwienia. Alkohol to codzienność Warrena, nawet
on to wiedział. Za czasów, gdy byli razem, starał się unikać mężczyzny,
gdy ten był pod jego wpływem. Siedział na kolanach, sam nie wiedział,
co ma robić. Wiedział, że mężczyzna jest niepoczytalny i musi na niego
uważać. Zdawał sobie też sprawę z żywionej do niego nienawiści, w końcu
porzucił go i po prostu odszedł. Nie sprostał swojemu zadaniu. Wolał
zająć się sobą, zamiast pomóc mu. Zachował się jak zwyczajny egoista,
ale czemu niby miałby pomagać osobie, która też zrobiła mu krzywdę?
Kilka razy ledwo uszedł z życiem, a na jego ciele było wiele ran i
blizn. Czyja to mogła być wina? Miłość do niego była błędem, ale nie
potrafił od niej w żaden sposób uciec. Po jego policzkach zaczęły płynąć
łzy, jednak jego wyraz twarzy pozostawał taki sam, bez względu na to
jak się czuł. Starał się szybko wytrzeć je rękawem. Starał się nie
okazywać tego, jak się czuje.- Wrócmy razem do domu, proszę.
Darkness?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!