Obudziłam się z bólem głowy. Za wcześnie się obudziłam jednakże, gdy
otworzyłam oczy.. Pomieszczenie było mi znane, ale obce. Inny zapach
oraz czułam się ciężej, moje myśli wędrowały, a jakaś część mnie była,
albo miała w sobie garść wylewających się opryskliwych i dosyć
pesymistyczno-złowrogich emocji. Zdecydowanym krokiem skierowałam się do
lustra. Gdyż cały czas coś mi się nie zgadzało. Gdy tylko spotkałam się
ze swoim odbiciem, dostrzegłam, że jestem w ciele Możana. Nie
spodziewałam się tak dziwnego obrotu spraw. Między nogami poczułam coś,
czego wolałabym nie czuć, dlatego też zdecydowałam się przebrać i wybrać
do mojego, a teraz [jego] pokoju.
Jakieś służki się zjawiły,
najwyraźniej by pomóc, jednakże zostały odesłane ode mnie. Jednakże
przed tym, wyraźnie powiedziałem, co chcę.
- Od dziś wiedźma, mi
służy. - mój [jego] głos mógł przerazić. Najwyraźniej lekkie zaskoczenie
się wkleiło na twarzach służek, ale nic nie dodały. Tak będzie mi
łatwiej, by ten kobieciarz, nie dobrał się do mojego ciała. Choć to
będzie dziwne.
Odłożyłam to na bok, po przebraniu się i ogarnięciu w
miarę. Udałem się do swojej, a teraz [jego] komnaty. Po drodze natknęłam
się na kilka osób. Udało mi się je skutecznie wyminąć. Tak zwane
przeszkody. Bez zbędnych formalności wparowałam do pokoju. Moje ciało
wyglądało dobrze. Zamknęłam drzwi, po czym podeszłam do niego [siebie].
-
Słuchaj uważnie. Najwyraźniej zamieniliśmy się ciałami. Dlatego też, od
teraz będziesz mi służyć jako ja. Pod żadnym pozorem nie dotykaj mojego
ciała. Jeśli trzeba to, ja to zrobię. Choć to jest tak dziwne, że
wolałbym to jak najszybciej odkręcić. Jednakże nie można. - powiedziałam
i westchnęłam. Najwyraźniej jemu też się to nie spodobało. Jednakże,
nawet jeśli nie mam co ukryć, to po prostu nie chce, by jakiś kobieciarz
mnie dotykał.
- To teraz ty mnie posłuchaj. Ja nie wykonuje rozkazów
nikogo, poza mną, a twoje ciało jest teraz moim. - jadowite słowa
wydostały się z moich [jego] ust. Nie miałam innego wyjścia, dlatego też
znalazłam potrzebne składniki i po przygotowaniu. Zdecydowałam zrobić
coś, czego zapewne będę żałować.
- Skoro tak. Nie zostawiasz mi
innego wyboru. - powiedziałam. Rozsypałam na swoim ciele [jego] proszek,
przypominający proch. Tuż po zetknięciu z moim ciałem odwróciłam wzrok,
gdyż na mym ciele pojawiły się znaki.
Najwyraźniej nie spodobało się
to osobnikowi, nawet jeśli nie jestem w swoim ciele, to mogę zrobić
wywary, które są zaklęte. Ten działa w ten sposób, że nawet jeśli będzie
chciał dotykać, w których miejsca nie chce, by dotykał, poczuje
nieprzyjemny ból. Jest też coś o tym wolę nie wspominać. Nie czuje
wstydu, ale posiada sekrety, o których wolę, żeby nikt się nie
dowiedział.
Wyjęłam z szafy szaty/szmaty, w które zazwyczaj się ubieram. Położyłam je na łóżku i patrzyłam uważnie na osobnika.
-
Przebierz się, musimy gdzieś się wybrać. Bez sprzeciwów. Jesteś mną, ja
tobą. - warknęłam. Już i tak byłam wystarczająco zła, a do tego ten
nasilający się ból głowy, który nie dawał mi spokoju.
- Nie mów mi co
mam robić. - wywarczał swoją odpowiedź. Jednym ruchem złapałam za jego
[moją] szyję i uniosłem ciało w powietrzu. Starałam się ostrożnie to
zrobić, ale trzymałam mocno, by nie wierzgał.
- Myślisz, że takie
odpowiedzi zrobią na mnie wrażenie. Tutaj się mylisz. Twoje zachowanie
jest takie samo jakie miało moje dziecko. - zmroziło mnie. Puściłam go,
po czym odwróciłam się na pięcie i podeszła do stolika. Była tam śnieżno
biała szkatułka, emanowała ona wspomnieniami, żalem, smutkiem i
śmiercią. Wzięłam ją. Zanim jednak wyszłam, spojrzałam na osobnika, w
moim ciele i wypowiedziałam dwa słowa.
- Zbliżają się. - po tych
tajemniczych słowach wyszłam z pokoju. Musiałam udać się w pewne
miejsce. Zła jak osa, jakimś cudem udało mi się wyjść, jednakże
natknęłam się jednak na kogoś w miejscu, do którego zmierzałam.
Tak
szczerze to musiałam odnaleźć zioła, które pomogą mi ten dokuczliwy ból
głowy. Starałam się, unikać wszystkiego co żyje, by się nie odkryć.
Jednakże spotkanie z Tytanem, nie było zbytnio dobre. Chciałam jak
najszybciej się ulotnić, ale nie wyszło to dobrze.
- To, co robisz? - padło pytanie. Musiałam ostrożnie dobierać słowa.
- Szukam miejsca do odpoczynku. - odparłam beznamiętnie.
-
Unikasz obowiązków. Skoro już tu jesteś, potowarzyszy mi w spacerze. -
odparł. Wyczuwalne było napięcie, ale też może zgarnę zioła, o których
mi chodzi.
- Dawno nie widziałem cię w tym miejscu. Myślałem, że
unikasz tego miejsca, po tamtym wypadku. - najwyraźniej starał się
brzmieć łagodnie i podtrzymać jakoś rozmowę.
Gdy znalazłem zioła,
udało mi się odwrócić uwagę [brata], by móc je zerwać. Potrzebowałem
jeszcze jednego składnika, ale z nim może być delikatnie mówić trudniej.
Gdyż Tytan znajdował się w miejscu, z którego mogłam wziąć brakujący
element. Więc zrobiłam coś, czego on by nie zrobił. Przytuliłam Tytana,
by móc zerwać ostatni element. Zanim się jednak odsunęłam, zażyłam
mieszankę, by pulsacje przeszły, wówczas puściłam chłopaka.
- Jakim
wypadku? - spytałam. Już najwyraźniej chciał odpowiedzieć, ale zjawił
się kolejny gość. Musieliśmy wracać, a dokładniej Możan, którym teraz
jestem. Miał najwyraźniej dużo spraw na głowie. Choć starałam się jakoś
wyplątać, to się nie udało i ostatecznie całe pomieszczenie było w
licznych papierach i musiałam to wszystko ogarnąć, jednakże nie
wiedziałam do końca, co do czego się ma...
Miałam złe przeczucie co do niego.
Możan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!