Kano był bardzo zaskoczony
nagłym ruchem Tyksony. Tak jak nie spodziewał się, że Viper stanie przeciwko
nim, tak również nie spodziewał się, że anthro postanowi zrzucić ich trójkę ze
schodów. Przy tym wszystkim najbardziej ucierpiał blondyn. Jak to się mówi,
koty zawsze spadają na cztery łapy, więc Tyks wyszła z tego upadku bez
najmniejszego uszczerbku na zdrowiu. Anubis zaskomlał, gdy Kano wbił mu łokieć
pod żebra, po czym blondyn przypadkiem oberwał od niego w twarz. Chłopak
wylądował na ziemi nieco oszołomiony, z dalej spętanym Anubisem, który spadł na
niego. Tyks w ostatniej chwili wybiła się z dolnego schodka i z gracją
wylądowała za swoimi towarzyszami.
Kano leżał chwilę otępiały,
nie wiedząc do końca co ze sobą począć, aż wreszcie anthro siłą podciągnęła go
do góry i zmusiła do utrzymania prostej pozycji. Chwiejąc się lekko i
podpierając każdej ściany, chłopak powlókł się za Tyks. Anthro krążyła po
pokojach, szukając odpowiedniej pozycji by podejść Vipera. Przez małą dziurę w
ścianie w jednym z pomieszczeń, mieli idealny widok na klatkę schodową, po
której właśnie zbiegł ich wróg. Brunet rozglądał się skupiony i szukał wzrokiem
miejsca, gdzie Tyks i Kano mogli zabrać Anubisa. Zaczął stopniowo przeszukiwać
kolejne pomieszczenia.
Tyksona i Kano kucali tuż
pod ścianą. Anthro zatykała pysk Anubisa własnym ogonem, wiedziała, że wilk
będzie próbował zawołać Vipera, a to zdecydowanie nie było im na rękę.
- Słuchaj – szepnęła do
blondyna. – Zrobimy tak. Zostaniecie tu we dwójkę. Daj mi chwilę, bym obeszła pokoje, potem zwab tu Vipera, w miarę możliwości spróbuj przejąć jego miecz, a
wtedy ja zaskoczę go od tyłu i się z nim rozprawię.
Anthro już miała się
podnieść, gdy przypomniała sobie, że Anubis nie może krzyczeć tylko dzięki jej
ogonowi. Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu szmatki – poprzednią
zostawili na piętrze i nie mieli czasu by się po nią wrócić. Dziewczyna
zmierzyła Kano uważnym wzrokiem.
- Zdejmuj koszulkę –
syknęła.
Blondyn posłał jej krzywe
spojrzenie. Nie miał ochoty rozbierać się i paradować bez górnej części ubrania,
której nie mógłby odzyskać w dobrym stanie – nie wydawało mu się, żeby nadawała
się do ponownego użytku, po pobycie w paszczy wilka.
Anthro była jednak
zdeterminowana i gdyby chłopak jej nie posłuchał, to pewnie zaraz sama by go
rozebrała. Naburmuszony ściągnął koszulkę i podał ją dziewczynie, która
zręcznie podmieniła ją za swój ogon.
- Jak tylko się stad
wydostaniemy, jesteś mi winna ubranie – nie będę przecież paradował półnagi po
mieści pełnym ludzi – bąknął Kano.
Anthro wywróciła oczyma. Wreszcie mogła
przejść do realizacji swojego planu. Wstała i stąpając ostrożnie i cicho, lecz
bardzo szybko, opuściła pomieszczenie.
Kano został sam z swoim
małym zakładnikiem. Zaczął liczyć do dziesięciu. Podniósł z ziemi deskę i gdy
tylko skończył liczyć, uderzył nią w ścianę i ukrył się tuż przy drzwiach, tak,
by nie było go widać. Nie minęła chwila, gdy Viper wpadł do pokoju z mieczem w
dłoni. Zanim zdążył się rozejrzeć, Kano zdzielił go deską w głowę. Nie wyrządziło
mu to zbytniej krzywdy, bo blondyn nie był zbyt silny, ale wystarczyło, by
brunet rozluźnił uścisk. Kano za pomocą magii wyrwał mu z ręki miecz i odrzucił
go w bok. Viper obrócił się w jego kierunku, gotów do ataku, jednak nagle przez
drzwi wpadła Tyksona i siłą rozpędu rzuciła nim o przeciwległą ścianę. Viper
grzmotnął głową o beton i jęknął z bólu. Był oszołomiony, co wykorzystała Tyks,
która nie wiadomo skąd, wytrzasnęła linę i szybko spętała nią chłopaka. Stanęła
dumnie nad półprzytomnym brunetem.
- Co zamierzasz z nim teraz
zrobić? – spytał Kano.
<Tyks?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!