— Wystraszyłeś mnie, stary. — powiedziałam, podchodząc do niego. — Gdzie jest twój właściciel, co? Chodź tu..
Kundelek zamerdał ogonem i zbliżył się, a ja chwyciłam go za obrożę i przyciągnęłam bliżej. Na szczęście miał adresówkę. Aha, Nero.. Jest i jego zamieszkanie. I było to całkiem niedaleko. Nie zaszkodzi się przejść i wykorzystać tym samym limit dobrych uczynków dla innych ludzi na co najmniej kilka lat. Wzięłam więc małego marudera pod rękę i poszłam dalej, w krótkim czasie znajdując się przy osiedlu szeregowców. Na adresówce był dokładny adres, więc wiedziałam pod które podwórko podejść. Załomotałam w drzwi, nie odstawiając jednak pieska na ziemię. Otworzył mi jakiś chłopak. Jego twarz od razu się rozjaśniła na widok czworonoga. Uśmiechnął się szeroko i wziął go ode mnie, a czarny kundelek polizał go po twarzy.
— Dziękuję. — powiedział po chwili, patrząc na mnie. — Wejdziesz do środka? Na herbatę? Na dworze musi być zimno..
— Jest. — przerwałam mu. Chłopak może i wygląda sympatycznie, ale ludziom nie warto ufać. — Ale już pójdę, dzięki za propozycję. Uważaj na niego następnym razem.
— Oczywiście, będę. — skinął głową. — Na pewno nie zostaniesz? — Krytycznym wzrokiem spojrzał na moje lekkie ciuchy. Za lekkie jak na tę pogodę.
— Nie nie, dziękuję. — wycofałam się i schowałam ręce do kieszeni. — Muszę już iść. Do widzenia.
Zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, odwróciłam się i odeszłam z tego miejsca, zarzucając kaptur na głowę. Tak, zdecydowanie, limit dobrych uczynków wyczerpany na kilka najbliższych lat.
Kundelek zamerdał ogonem i zbliżył się, a ja chwyciłam go za obrożę i przyciągnęłam bliżej. Na szczęście miał adresówkę. Aha, Nero.. Jest i jego zamieszkanie. I było to całkiem niedaleko. Nie zaszkodzi się przejść i wykorzystać tym samym limit dobrych uczynków dla innych ludzi na co najmniej kilka lat. Wzięłam więc małego marudera pod rękę i poszłam dalej, w krótkim czasie znajdując się przy osiedlu szeregowców. Na adresówce był dokładny adres, więc wiedziałam pod które podwórko podejść. Załomotałam w drzwi, nie odstawiając jednak pieska na ziemię. Otworzył mi jakiś chłopak. Jego twarz od razu się rozjaśniła na widok czworonoga. Uśmiechnął się szeroko i wziął go ode mnie, a czarny kundelek polizał go po twarzy.
— Dziękuję. — powiedział po chwili, patrząc na mnie. — Wejdziesz do środka? Na herbatę? Na dworze musi być zimno..
— Jest. — przerwałam mu. Chłopak może i wygląda sympatycznie, ale ludziom nie warto ufać. — Ale już pójdę, dzięki za propozycję. Uważaj na niego następnym razem.
— Oczywiście, będę. — skinął głową. — Na pewno nie zostaniesz? — Krytycznym wzrokiem spojrzał na moje lekkie ciuchy. Za lekkie jak na tę pogodę.
— Nie nie, dziękuję. — wycofałam się i schowałam ręce do kieszeni. — Muszę już iść. Do widzenia.
Zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, odwróciłam się i odeszłam z tego miejsca, zarzucając kaptur na głowę. Tak, zdecydowanie, limit dobrych uczynków wyczerpany na kilka najbliższych lat.
Zaakceptowano
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!