29 listopada 2017

Od Persefony C.D Perun

  Wierzgała się przerażona. Im bardziej się ruszała, tym mocniejszy stawał się ból, a im bardziej bolało, tym bardziej się wierciła. Uderzyła swojego lekarza, który najwidoczniej był już wystarczający wściekły na pacjentkę. Odezwał się w niej instynkt Fragonii, która tak cholernie bała się bólu i obcych. Zamknęła oczy i znowu chciała uderzyć nieznajomego w nos, kiedy ten wyciągnął nagle igłę i wbił ją w ramię czarnowłosej. Ciało dziewczynki zwiotczało. Poczuła, że adrenalina powoli opada, jednak ból nadal jest intensywny. Znowu opadły z niej siły i zamknęła oczy. 
  Basior nałożył na twarz dziewczynki maskę tlenową i czekał, aż jego pacjentka zaśnie i będzie mógł zakończyć, co zaczął. Persefona była już na tyle przerażona, że nie wiedziała, czy przeżyje operację, ale teraz wyjątkowo się tym nie przejmowała. Chciała jedynie zasnąć. Miała w dupie, czy trafi przez to do Lucyfera, czy do samego Boga. (...)

  Sala pooperacyjna. To właśnie tam została przewieziona czarnowłosa. Dostała na tyle dużą dawkę leków, że spokojnie przespałaby pół dnia, gdyby nie interwencja tego chirurga od siedmiu boleści, który nie dał jej spokojnie postać. Musiał się dowiedzieć, czy jest z nią w porządku i będzie w stanie normalnie funkcjonować. Cóż, za taką pomyłkę anestezjolog musiałby zapłacić ogromną sumę dziewczynce, nie wspominając już o tym, że zostałby zwolniony dyscyplinarnie. Z kolei ten chirurg...   
  Persefona była na tyle wredną bestyjką, że szybko załatwiłaby u swojej pani coś specjalnego dla tego gnojarza, który (prawdopodobnie) chciał pobić Persefonę. A w każdym razie nie obchodził się z nią lekko, mimo iż ona też nie była grzeczna... Ale co miała powiedzieć przerażona czternastolatka, która nagle budzi się w jakimś dziwnym pomieszczeniu, cała rozebrana z uszkodzoną klatką piersiową z zupełnie obcym mężczyzną. To chyba był furry. Czyżby pies? Albo kojot? Wilk? 
  W każdym razie po dostaniu odpowiedniej ilości leków Perefona zaczęła odzyskiwać przytomność i zobaczyła ten sam ryjec, co na stole. A w każdym razie chyba to był on. Albo miał brata. Czarna sierść, białe łapy.. Tak, to zdecydowanie był jej chirurg. 
  - Jak się czujesz? - zapytał basior, spoglądając podejrzliwie na dziewczynkę, jakby swoim magicznym rentgenem w oczach chciał ją prześwietlić. 
  - A jak mogę się czuć? Omal nie zginęłam, pobiłam cię, a w dodatku będę miała traumę do końca życia. Mroku cię udupi. - prychnęła Persefona. 
  - Kim jesteś i gdzie są twoi rodzice? - zapytał nieznajomy, ignorując kąśliwe uwagi pacjentki. 
  - Persefona von Cortez. Nie mam rodziców. - powiedziała. - Matki nie znam, a ojca... ojciec... Jesteśmy ostro skłóceni, a on jest na delegacji, pajac jeden. - skłamała po dłuższej chwili. 
   Persefona omal nie walnęła największego głupstwa. Gdyby powiedziała, że nie ma rodziców i jest sama, miałaby przesrane. Znając życie Mroku będzie miała ją w dupie, a Fragonia nie da rady ją wydostać z sierocińca. A to ostatnie miejsce, gdzie dziewczyna chciała trafić.

Perun?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits