30 listopada 2017
Od Fragonii C.D Somin
Od Peruna C.D Amithii
— Coś tam robił? — Oparł dłonie na blacie. Był zbyt blisko Peruna. Miało to na celu naruszyć jego przestrzeń, ale.. wilk miał to w dupie. Nie miał przestrzeni osobistej. Zbyt często była już naruszana, żeby teraz go to obeszło.
— Jadłem płatki. — Chamsko spojrzał mu w oczy, rzucając wyzwanie. Dotknij mnie, to spałuję cię tak, że będziesz szczał krwią przez rok. — Takie z cukrem i zimnym mlekiem. Kukurydziane. Całkiem smaczne, ale mógłbym zjeść coś innego.
— A wcześniej? — W powietrzu było czuć narastającą irytację.
— Brałem prysznic. — Czerwonowłosy ziewnął, ukazując swoje znużenie. — A wcześniej? Oglądałem film. A wcześniej? — Tu pozwolił sobie na złośliwy uśmiech. Całe NYPD wiedziało, jak Thomasowi układa się z żoną. Źle. — Uprawialiśmy seeks. Chcesz szczegóły, czy tak ogólnikowo ci wystarczy? — Thomas chciał mu przerwać, ale Perun kontynuował. — Nie martw się, ciebie też to kiedyś spotka. W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy zaczyna interesować się płcią przeciwną.. albo tą samą. Nie oceniam. Zazwyczaj to zbiega się ze zmianami w organizmie, ale może też przyjść wcześniej lub później. Coraz częściej słyszy się o presji, przez którą młodzi ludzie zmuszani są do odbywania pierwszego stosunku przedwcześnie..
— PERUN, KURWA TWOJA MAĆ! — krzyknął, na co przesłuchiwany położył po sobie uszy. — NIE PRZYSZEDŁEM TU SŁUCHAĆ WYKŁADU O DOJRZEWANIU! A za te stosunki z oskarżonymi.. udupią cię. Zobaczysz.
— A ciebie za naruszenie nietykalności cielesnej. — Wstał, nie mając dłużej ochoty grać grzecznego i miłego. — A także za wyzwiska skierowane w stronę funkcjonariusza społecznego. Wymieniać dalej, czy łaskawie zamkniesz ten ryj i przestaniesz się puszyć jak debil? Uderzyłeś kobietę, Thomas. Powinieneś się wstydzić. — Zrobił przerwę, żeby usłyszeć odpowiedź. Nie doczekał się jej. — Nic mi nie powiesz? Zupełnie nic? W takim razie żegnam.
Perun miał w dupie, czy dostanie za to naganę, czy nie. Opuścił salę, zostawiając tam Thomasa. Drzwi zamknęły się z hukiem, a on sam wyszedł na korytarz, gdzie czekała już Elitarna Loża Szyderców, zwana też jego kolegami z pracy i Amithią. Super. Nie wiedział, kogo obawiać się bardziej. Jeden z nich poderwał się, poklepał Peruna po ramieniu i rzucił coś w stylu "dobra robota, w końcu ktoś mu zamknął pysk". Westchnął cicho. Jeśli tylko ta mała kurewka Thomas poleci na skargę do sztabu, rzeczywiście może ponieść jakieś konsekwencje oprócz zaciekawionych lub karcących spojrzeń. Chociaż.. ha. Blake raczej nie będzie chciała go słuchać, kiedy dowie się, co takiego zrobił.
— Aż zgłodniałem z tego stresu. — burknął Perun. Pewnie, że nie zgłodniał. To była tylko wymówka, by opuścić komisariat. Oparł dłoń na klamce, ale przypomniał sobie, że chyba czegoś zapomniał. Nie, nie czegoś. Kogoś. Amithii. — Ktoś jedzie ze mną? — W duchu liczył, że zgłosi się kobieta. I nie przeliczył się, bo zaraz potem wstała i bez słowa ustawiła się obok.
Pchnął drzwi i przepuścił w nich Amithię, po czym skierował się do swojego auta. Czarny nissan patrol, jedna z niewielu miłości Peruna. Wsiadł na miejsce kierowcy, po czym uderzył ręką w radio. Ostatnimi czasy się buntowało, więc nie było innej drogi, żeby je włączyć. Po chwili płyta zaczęła się odtwarzać, wypuszczając pierwsze dźwięki Chorego na Wszystko. Zabawne. Właśnie tak czuł się teraz Perun. Szczerze nie obchodziła go opinia jego towarzyszki na temat muzyki, więc po prostu wzgłośnił radio do odpowiadającej mu głośności. Wyjechał z parkingu, po czym nacisnął mocniej na pedał gazu. Tak, zanim coś zje, ma ochotę na trochę zbyt szybkiej jazdy. Wyjechał z zabudowanego terenu i rozpędził się jeszcze bardziej. Nie zapiął pasów, ale kazał to zrobić Amithii.
— Gdzie jedziemy? — zapytała, wpatrując się w drogę przed sobą. Nic ciekawego, zwykłe zadupie dolne.
— Jeszcze nie wiem. — odpowiedział Perun, skręcając w jakąś drogę donikąd. — Ale jak będziemy wracać, wstąpimy do jakiejś knajpy. Lubisz Streeta? Bo ja uwielbiam.
— Jeszcze tam nie jadłam. — Amithia patrzyła przez okno. Aktualnie byli w jakimś lasku, gdzie nikt nie miał prawa ich niepokoić.
Perun zwolnił. Było tu cicho i spokojnie. Idealnie. Idealne miejsce na odpoczynek od idiotów. Coraz bardziej się ściemniało, co nadawało temu miejscu niemalże magiczną atmosferę. Basior uśmiechnął się delikatnie, po raz pierwszy szczerze tego dnia.
Od Somina C.D Valory [+18]
- Wybacz, nie mam pieniędzy przy sobie. – delikatnie zerwałem jej objęcie.
Po części to była prawda, nie noszę na co dzień gotówki. Zwykle posługuję się kartą i bynajmniej nie zadaję się z pannami lekkich obyczajów. Jedno głupie zdjęcie i można mieć zepsutą reputację do końca życia.
- Nie, nie trzeba. Ja nie z takich. Składam tylko taką małą prostą propozycję na wieczór.
Płatny zabójca, czy agentka z prasy? Zaczęło się robić coraz dziwniej. Nie jest to typowa sytuacja, którą spotyka się na co dzień. Złapałem dziewczynę za rękę i zabrałem na stronę. Musiałem to zrobić, by się upewnić, że wszystko gra. Nie stawiała najmniejszych oporów, kiedy zabrałem ją, bo bocznej alejki.
Od Syriusza C.D Aoife
— Syriusz. I wiesz, że to nieładnie przerywać innym drzemkę? Nic nie ukrywam, w niczym nie biorę udziału. Chcę się jedynie wyspać. — wymruczał, drapiąc się leniwie po karku.
Nie miał kontaktu z drugą osobą odkąd... odkąd właściwie Fragonia pojechała do internatu, a lew przestał spotykać się z Tarą. Młoda, urocza anielica rozpłynęła się w powietrzu i słuch po niej niestety zaginął. A szkoda, bo może nawet coś by z tego wyszło.
Dziewczyna tylko przewróciła oczami i spojrzała z wrogością na chłopaka. Po chwili jednak na jej usta wpełzł uśmiech, a ona wzięła głęboki wdech. Musiał ją zdenerwować, ale dziewczę chyba nie chciało być niemiłe. No cóż, może lepiej jej po prostu unikać i nie prowokować?
— Ale to jest moje miejsce. — powiedziała po chwili, starając się zachować spokojny ton głosu. — Więc... lepiej stąd zmykaj... Syriusz.
— Delta nie jest twoja. Ja sobie to miejsce znalazłem na drzemkę. Szkoda, że nie przestraszyłaś się moich kłów, to miałbym jedną, upierdliwą dziewczynę z głowy. Ale cóż... Jeżeli ci tak jebanie zależy na TYM konkretnym miejscu, to usunę się w cień, co czemu nie. — prychnąłem. — Do zobaczenia Aoife... kiedyś. Chociaż pewnie słowo żegnaj bardziej by pasowało do tej sytuacji.
Czarnowłosa już chciała mi coś powiedzieć, jednak ja nie miałem ochoty na dalsze rozmowy z nią. Musiał iść rozprostować swoje ludzkie kończyny, bo w końcu spędził kilka dobrych godzin w lwiej formie. W dodatku śpiąc na starym pieńku. Syriusz po chwili zdał sobie sprawę, że mógł przecież iść i jej podziękować. W końcu... gdyby nie ta laska, spędziłby jeszcze kilka godzin na leżeniu i marnowaniu swojego cennego czasu.
Ale hej, dzisiaj świat pędzi do przodu i poleniuchowanie nie jest wcale takie złe. Wszędzie wokół ludzi się śpieszą, a ja robię, co mi się podoba. Jedynie czasem zmuszony jestem słuchać mamrotania swojej pani Alphy, ale poza tym... luz.
Od Nixie CD Shada, Tytanii
Nixie zaśmiała się na słowa Shadow'a. Sięgnęła dłonią do torby, tym samym muskając palcami zdobyte pieniądze. Ostatnio na hazardzie sporo zarobiła — miała same szczęśliwe karty. Dzięki sztucznej ręce mogła już sama tasować karty. Zawsze robiła to tak, by mieć same wyższe wartości, bądź też pasujące do siebie. Nie było to oszustwo, w przeciwieństwie do posiadania dodatkowych asów czy tym podobnym, jak to robili inni. Takim oto sposobem praktycznie zawsze wygrywała, więc biedą nie śmierdziała.
— Nie musimy czekać do ataku. Mam kilka krukonów, którzy tak samo nienawidzą Mroku. Z kolei innych.. Można przekupić. — zaśmiała się chytrze, szeptając chłopakowi na ucho, aby Tiffany przypadkiem nie usłyszała.
— Tak też możemy. — ten mruknął zastanawiając się.
Robotka odsunęła się i spojrzała na zdezorientowaną Tytanię. Czarnowłosa zacisnęła zęby, wpatrując się nienawistnie w obojga. Po chwili skoczyła na androidkę, przybijając ją do ziemi. Ta tylko uniosła brew kręcąc głową. W krótkim momencie to córka alphy miała bliski kontakt z podłożem, a Qvix znudzona siedziała na jej brzuchu.
— Nie bój nic. Nie wiem jak Shadow, ale ja przeszłam na tą stronę tylko dlatego, że potrzebuję bezpiecznego dostępu do technologii Imperium. — mruknęła. — No i dzięki temu teraz mam lepszy sprzęt. A przy okazji.. — pogłaskała dziewczynę po policzku —.. macie sprzymierzeńców po wrogiej stronie.
Czerwonowłosa zachichotała. Zeszła na ziemię, normalnie stając na nogach. Przeciągnęła się, aby rozprostować zastałe kości. Z jakiegoś powodu często to robiła. Dokładniej to potrzebowała 'odpoczynku' od sztucznych kończyn, gdyż obciążały one jej prawdziwe ciało. Nie zważając na obecność cienia i Tiff, rozłożyła się na kanapie. Wnioskując z tego co usłyszała, mieli teraz czekać, dopóki któryś z krukonów nie przyjdzie i nie zajmie się drugą z osób. Wykrzywiła twarz w grymasie. Nie chciało jej się marnować czasu na nie robieniu niczego. Znudzona zdjęła z twarzy gorącą już maskę, ukazując poparzoną część ciała. Schowała ją. Shadow już był przyzwyczajony do tego widoku, jednak mało kto poza nim widział Nix bez tego. Westchnęła, gdy zauważyła wpół przerażony, wpół zadziwiony wyraz. W sumie to nic nowego. Zarówno reakcja jej towarzysza, jak i każdego innego była taka sama. Mimo wszystko Qvi uśmiechnęła się. Wystawiła długi język, rozciągając go aż za brodę. Ziewnęła przeciągle. Złapała chłopaka za ubranie i przyciągnęła do siebie, chcąc poczuć jakiekolwiek ciepło. Wtuliła się w niego, nadal obserwując jednym okiem Tytanię.
Tytuś? Shadu?
Od Shadow'a C.D Nixie, Tytania
-Co wy dziś tacy cisi? -Zapytała Mroku, obserwując swoich gości.
-Lepiej być cicho, niż zaczynać niepotrzebne kłótnie. -Odpowiedział Shad.
-Kłótnie? Proponujesz coś?
-Nie, nic. -Odpowiedział i spuścił głowę.
Znów nastała cisza. Czarnowłosy skończył jeść i odszedł od stołu. Poszedł do swojego pokoju, usiadł na kanapie i zaczął myśleć o propozycji Nixie. Z jednej strony pozbycie się pani ciemności to dobry pomysł- można zawładnąć Imperium. Jednak z drugiej strony, to będzie trudne do wykonania, przez jej poparcie ze strony krukonów.
-Coś tak szybko wyszedł? -Zapytała Nixie, skacząc mu na plecy.
-A co, nie mogę?
-No możesz, ale... -W tym momencie się uśmiechnęła. -Ty coś knujesz, mam rację?
-No możliwe.
Coś ty wymyślił?
-Poczekamy do momentu ataku na Assyrio. Mieszkańcy będą się bronili i znając życie, duża część Krukonów zginie. Im mniej osób do obrony Mroku, tym lepiej. Potem przyjdziemy do niej, gdy będzie sama.
-A potem?
-Potem się zobaczy. Na razie trzeba czekać.
-Oki. -Powiedziała i przytuliła go.
*Kilka minut później*
Jeden z krukonów wszedł do pokoju i poprosił dwójkę, by popilnowali przez chwile Tytanii. Czarnowłosa siedziała w pokoju gościnnym i oglądała telewizję. Zmieniła kanał, gdy zobaczyła, że "zdrajcy" do niej przyszli.
-I co, zadowoleni z siebie jesteście? Assyrio czeka zagłada, głównie przez was. Macie coś do powiedzenia, czy będziecie tak stać i się gasić?
-Nie martw się, my już wiemy, co zrobić. -Powiedziała Nixie i przetarła rączki.
-Co planujecie?
-A coś ty taka ciekawska? Powinnaś wiedzieć tyle, że nie musisz się już martwić. Teraz siedź i odpoczywaj, wszystko jest załatwione.
-I mam wam ufać po tym wszystkim? Macie mnie za idiotkę? Ja...
-Spokojnie już. -Przerwał Shad. -Jeszcze będziesz nam dziękowała. A teraz siedź cicho, bo jeszcze Mroku usłyszy.
~Nixie, twoja kolej. :3
29 listopada 2017
Od Tytanii C.D Nixie, Shadowa
Od Peruna C.D Persefony
— A dziadków? Opiekunów? — Perun uniósł brew. Dobrze znał procedury. Jeśli nie znajdzie się żaden opiekun, będzie musiał zabrać ja do sierocińca.. A tego nie życzył najgorszemu wrogowi. A co dopiero jakiejś dziewczynce.
— Nie i nie. Ale nie możecie mnie oddać. Mam ojca. — odpowiedziała, lekceważąco odwracając wzrok od basiora.
— To niech cię stąd zabierze. — mruknął. — W przeciwnym razie będę musiał oddać cię do domu dziecka. Takie przepisy. — Lekko wzruszył ramionami.
Dopiero teraz wyglądała, jakby coś ją poruszyło. Oboje tego nie chcieli. Perun z litości, ona z sobie tylko znanego powodu. Co prawda była jeszcze jedna możliwość, ale Perun raczej nie dopuszczał jej do siebie. Mógł po prostu zabrać dziewczynę do siebie na ten czas. Mógł, ale nie był pewien, czy nie zamorduje go, jak będzie spał. W końcu jednak uznał, że nie jest tu mile widziany i opuścił salę, zostawiając dziewczynę samą. Sumienie jednak nie dawało mu spokoju. Ok, nie była zbyt miła, ale była tylko czternastoletnią dziewczynką, która zdecydowanie nie zasługiwała na pobyt w takim miejscu. Usiadł na krześle w poczekalni, budząc powszechne zdziwienie. No tak, nadal się nie przebrał. Oparł głowę na dłoniach, a ręce na kolanach. Spojrzał w dół, próbując pozbierać myśli. Czułby się źle z myślą, że skopał jakiejś małej istotce życie. Wiedział, że w sierocińcu nic dobrego go nie czeka. Zamknął oczy. A w domu będzie musiał mierzyć się z krytycznymi spojrzeniami i generalnie z obecnością młodej. Dawno już nie mieszkał z kimś, był raczej typem samotnika. Zresztą.. i tak częściej nie było go w domu niż był. Może jakoś przetrwałby tę świadomość, że w jego ukochanym mieszkaniu jest ktoś jeszcze oprócz niego. Albo zwyczajnie skupi się na pracy. Tak, tak będzie najlepiej dla każdego. Poza tym, ile trwa delegacja? Tydzień? Dwa? Po tym czasie ojciec na pewno zabierze dziewczynkę. A tyle czasu.. to dużo lub mało, zależy od sytuacji. Mało do wytrzymania, ale wystarczająco dużo, żeby zniszczyć jej psychikę w sierocińcu. Westchnął cicho, po czym rozpuścił włosy, które kaskadą opadły na jego plecy. Tak jakoś czuł się lepiej. Lepiej mu się myślało. Wstał, ponownie westchnął i podszedł do recepcji. Oni już o wszystkim wiedzieli, ale to nie była wina Peruna. To nie on źle podał znieczulenie.
— Persefona von Cortez. — rzucił do kobiety siedzącej przy ladzie. — Kiedy będzie można ją wypisać?
— Maksymalnie dwa dni będzie tu leżała. — odparła uprzejmie, sprawdzając coś w komputerze. — Tak, dwa dni, a potem może już iść do domu. Czemu pytasz, Wołkow?
— Wydaje mi się, że to ja będę musiał ją zabrać.. — Cicho jęknął, jakby dopiero teraz dotarł do niego sens wypowiedzianych słów. — Nie będę miał z tego powodu problemów, prawda?
Zaprzeczyła, lekko się uśmiechając. Ta, bardzo śmieszne, pomyślał Perun. Nie miał żadnego doświadczenia z czternastoletnimi dziewczynkami, które są w stanie zbić chirurga podczas operacji. A teraz będzie musiał gościć taką u siebie. O bogowie. Czemu on się na to zdecydował? Ma zdecydowanie za miękkie serce. Tak, o wiele za miękkie. Czas zacząć być złym gliną, a nie poetą z miękkim serduszkiem.
Dwa dni potem był już gotowy. Wyłożył kanapę pościelą, żeby mała miała gdzie spać. Założył też blokadę na drzwi i okna, żeby mu nie zwiała. Podpisał wszystkie niezbędne papiery, aż w końcu przyszedł ten dzień, kiedy miał ją zabrać. Przyszedł do szpitala po służbie, miał już na sobie cywilne ciuchy, co by nie straszyć pacjentów. Wszedł na salę, po czym podszedł do łóżka dziewczyny. Przez chwilę miał ochotę uciec, ale to nie było w jego stylu.
— Jedziemy do domu, Persefono. — oznajmił, nie patrząc na nią.
Persefona?
Od Persefony C.D Perun
28 listopada 2017
Od Peruna C.D Amithii
Kiedy wstał, był totalnie zamroczony. Potrzebował chwili, aby dowiedzieć się, gdzie się znajduje, a co najważniejsze, jak tu się znalazł. A no tak, mieszkanie Amithii. Bolący łeb. Kolejne nagranie.. Wstał, pościelił łóżko i przeciągnął się, chcąc pozbyć się resztek snu. Rozejrzał się po pokoju, zawołał imię właścicielki, ale nikt mu nie odpowiedział. Postanowił sam wyjść na poszukiwania łazienki, żeby chociaż trochę się ogarnąć. Nieśmiało uchylił drzwi, po czym wyszedł na korytarz. Nie widział, czy oprócz Amithii bywa tu ktoś jeszcze, więc na wszelki wypadek postanowił mieć się na baczności. Rozejrzał się po korytarzu i aż wstrzymał powietrze z wrażenia. Jakim cudem udało mu się dojść do tej sypialni? Amithia musiała go zaprowadzić, inaczej zgubiłby się praktycznie od razu. Przyłożył dłoń do ściany i poszedł w lewo, zaglądając do wszystkich pomieszczeń po kolei. Nie, nie i nie. Żadnej łazienki, no cholera. Poszedł więc w drugą stronę, tym razem już znalazł upragnione pomieszczenie.
Wszedł do środka, po czym pochylił się nad umywalką i przemył pysk zimną wodą. Chwycił jeden z ręczników, po czym położył go na umywalce. Zasnął w ubraniach zeszłej nocy, przez co czuł się niekomfortowo i potrzebował prysznica. Takiego chłodnego prysznica. Stanął więc w kabinie i zamknął drzwiczki, uprzednio oczywiście odwieszając ubrania na wieszak. Lekko zadrżał, kiedy na jego futro spłynęła fala zimnej wody. Potrzebował po prostu się przyzwyczaić. Obmył całe swoje ciało w zimnej wodzie, a potem na chwilę go zamroczyło. Do tego stopnia, że musiał przysiąść, aby nie upaść. Oparł się plecami o ściankę prysznica i zamknął oczy, próbując wyrównać oddech. Coś w jego wnętrzu bardzo chciało się wydostać, kiedy poczuło chłód. Perun nawet przez chwilę wahał się, czy nie wyciągnąć strzykawki i sobie nie ulżyć, ale po chwili odrzucił ten pomysł. Poczuł znajome swędzenie w zgięciu łokcia, ale dzielnie ze sobą walczył, żeby nie wyciągnąć strzykawki. W sumie, miał wszystko czego potrzeba.. Wystarczyło tylko wbić strzykawkę w żyłę i jakoś przetrwać ten potworny ból. Nie, Perun. Coś sobie obiecałeś. Wstał z ociąganiem, podpierając się o ściankę. Doskonale wiedział, że oprócz chwilowego odlotu przemiana nie zapewni mu nic dobrego. Wygrzebał się z kabiny i osuszył futro ręcznikiem. Kiedy było już w miarę suche, ubrał na siebie wczorajsze ubrania. Nie lubił tego robić, ale w tej sytuacji nie miał wyboru. I właśnie wtedy zadzwonił jego telefon. Odebrał go odruchowo, nawet nie patrząc na wyświetlacz.
— Detektyw Perun Wołkow.. — mruknął do słuchawki, opierając się o ścianę.
— Wstałeś już, księżniczko? — Od razu rozpoznał głos Amithii. — Nie masz służbowego telefonu czy co?
— No nie. — odparł, jakby sama nie mogła się tego domyślić. — Możemy się zająć już tym nagraniem.
— Właśnie dlatego do ciebie dzwonię. — wyjaśniła kobieta. — Po prostu zostań tam, gdzie jesteś. Przyjadę do ciebie.
— Jestem w łazience. Nawet nie wiem, gdzie dokładnie. — Kaszlnął, żeby ukryć zażenowanie. Nietrudno było się tu zgubić.
— Po prostu na mnie poczekaj. — Próbowała stłumić śmiech, ale jej to nie wyszło.
Amithia?
Od Darknessa C.D Nemain
Słowa: 530
Darkness zdobywa punkty dla WKNu!
Od Yoku CD Riversów
— Oddawaj. — warknął wyciągając przed siebie dłoń.
— Nie — Youkami odparła pogodnie, ukradkiem zerkając na treść wysłanej wiadomości. Zdziwiła się, że jej nadawcą była córka Wilkobójcy. Ignorując rozkaz alphy nadal trzymała komórkę.
"Masz to i to? Jeśli tak, to wtedy i wtedy zostaw mi to tu i tu." Mniej więcej tak brzmiał napisany tekst. Zanim jednak kociara zdążyła ją do końca przeczytać, poczuła zaciskającą się na szyi dłoń. Zaskoczona zamarła, a Wisielec odebrał jej telefon. Nie zwalniając uścisku, zaczął analizować sms'a. Neko pisnęła, powoli dusząc się. Rozpaczliwie wymachiwała rękami. Odetchnęła z ulgą, kiedy Darkoss puścił jej gardło. Przejechała palcami po czerwonym śladzie na skórze, cicho kaszląc. Ignorując Wisielca i jego chodzenie w koło, podeszła na czworakach do przewróconego stołu. Z trudem podniosła go, tym samym normalnie ustawiając. Oparła głowę o blat, po czym zaczęła się smutno bawić ogonem. Nie chciała oberwać. Po prostu po minie alphy, gdy dzwonek się odezwał, stwierdziła, że prawdopodobnie jest to czymś, o czym ktoś musi wiedzieć. A tymczasem znowu dostała po przysłowiowej głowie. Ba, dostawała i dostaje zawsze, ile kroć tylko spotykała kogokolwiek z męskiej części rodzinki Warren'ów. Yo skuliła się.
— Chcesz coś..? — spytała, wpatrując się w nerwowo krążącego po pomieszczeniu trzydziestolatka. — Nie zapominaj, co obiecałeś. — westchnęła, nie usłyszawszy odpowiedzi.
— Zamknij się, mam teraz większy problem. — Darkness skrzywił się.
— Jesteś w moim domu, mam prawo do szacunku chociaż tu, no ale ok..
Kami pokiwała ze zrozumieniem głową. Wstała i nie chcąc jeszcze bardziej denerwować nieumarłego, wyszła z pokoju na pole. Na plastikowym stole siedział czarny kot. Ta pogłaskała go czule, nie mając niczego innego do roboty. Słyszała przy okazji, jak wrzeszczał arabowaty sąsiad, prawdopodobnie na zwierzę, które zniszczyło jego ukochane wazony. A przynajmniej na to wyglądało.
— Mógłby sobie odpuścić. — Nico zamruczał, wtulając się w yokusiowy sweter.
Ta opuściła uszy. Wzięła towarzysza na ręce, po czym wniosła do domu. W tym samym momencie Viper wyszedł z łazienki, obwinięty ręcznikiem. Najwyraźniej nie miał nic do ubrania. W sumie nic dziwnego- kto by się spodziewał, że normalnie gdzieś pójdzie, a potem wyląduje cały brudny w czyimś domu? Dziewczyna westchnęła. Wypuściła Nico z rąk, a ten podbiegł do brązowowłosego. Zaczął mu się tulić do nóg, po czym nagle przestał i wskoczył na pierwszy schodek, tym samym dając znać, żeby Percy poszedł za nim. Chciał zaprowadzić go do pokoju, aby dać mu swoje własne ubrania. Miauknął przeciągle.
27 listopada 2017
Od Peruna C.D Amithii
Słowa: 910
Perun zdobywa punkty dla Imperium!
Od Vipera i Darknessa C.D Youkami
Słowa: 461
Viper i Darkness zdobywają punkty dla WKNu!
Od Peruna C.D Amithii [+18]
— Dziękuję. — odpadła, bez cienia żadnego skrępowania zaistniałą sytuacją. Żadnego rumieńca, wstydliwego spuszczenia wzroku.. Nic, absolutnie nic.
Perun bez słowa napełnił szkło bursztynową cieczą i podstawił ją kobiecie do ust. Napiła się, po czym sama wzięła szklankę i odstawiła ją na podłodze, potem na powrót przylegając do warg basiora swoimi wargami. Można było powiedzieć, że alkohol nawet wyzwolił w Perunie pożądanie. I mógłby nawet przejść do rzeczy, gdyby nie to, że Amithia właśnie zemdlała.
Basior westchnął i wstał z niej, uważając na szkło. Eh, jakoś to sobie nadrobi.. Kiedyś. Ale przynajmniej teraz miał trochę czasu na zrobienie czegoś, czego od dawna potrzebował. Przykrył kobietę swoim szlafrokiem i poprawił jej poduszkę, po czym raźnym krokiem udał się w stronę łazienki. Był lekko.. no dobra, nie lekko. Był mocno podpity, więc co chwila chwiał się na nogach. Jakimś cudem doszedł do szafki nad umywalką o wyjął z niej czystą, nieużywaną strzykawkę, którą napełnił lodowatą wodą. Aby chociaż trochę powstrzymać skutki picia, usiadł na podłodze, opierając się o chłodną ścianę. Wyciągnął przed siebie prawą rękę, po czym docisnął strzykawkę do miejsca, gdzie powinny być żyły. Syknął, gdy dźgnął się kilka razy przez przypadek. Nie był w stanie opanować drżenia rąk, ale po kilkunastu próbach w końcu mu się udało.
Czuł, jak chłodna ciecz rozchodzi się po jego organizmie, zmuszając go do mobilizacji. Perun wiedział, że zaraz nadejdzie ogromny ból, więc po prostu zamknął oczy i położył się w oczekiwaniu na niego. Nie musiał długo czekać. Mięśnie wilczura zaczęły gwałtownie drżeć, a z kości wydobył się obrzydliwy chrzęst. Jęknął cicho. To tak cholernie bolało, kiedy zmieniał formę. Tak bardzo, jakby ktoś łamał mu wszystkie kości i nastawiał je na żywca, co w sumie się działo, bo musiały zmienić kształt by dopasować się do tej dzikszej formy Peruna. Skulił się na ziemi i czekał, aż zmiana dotknie także jego mózgu. Niech zmieni tok myślenia na czysto zwierzęcy, niech się już dłużej nie przejmuje. Po chwili, która wydawała się Perunowi wiecznością, ból minął, chociaż zmiana nadal nie dotknęła mózgu. No dalej. Podniósł się z ziemi, pazurami rysując płytki. Musiał się przewietrzyć, a póki jeszcze miał świadomość, mógł wyjść na balkon. Wilk uchylił drzwi nosem i w kilku susach znalazł się na świeżym powietrzu. Oparł się przed nimi łapami o barierkę i zamknął oczy, delektując się zapachem nocy. Obiecał sobie, że z tym zerwie.. Że już nie będzie się zmieniał. Że wyrzuci wszystkie strzykawki. Czuł, że świadomość powoli go opuszcza, ustępuje instynktom i domysłom. Bogowie, jakie to było dobre uczucie.. Po chwili wilk, bo już nie Perun, opuścił balkon i wszedł do mieszkania. Rozejrzał się, jakby czegoś szukał, jednak nic takiego nie znalazł. Wychwytywał tylko czyjś obcy zapach, ale wilkowi coś podpowiadało, że Perun zna ten zapach i nie stanowi on zagrożenia. Wszedł do salonu, skąd dochodził zapach. Lekko zjeżył się na widok obcej mu kobiety, która spała na kanapie Peruna. Nie stanowiła dla niego zagrożenia, więc wskoczył na kanapę i ułożył się tuż obok niej, zwijając się w kłębek. Wilk nie był wymagający, do snu wystarczyło mu jedynie ciepło i brak igieł wbijających się w ciało. W tym wilcza forma miała przewagę nad humanoidalną — nie miała bezsenności. Basior ziewnął, po czym złożył pysk na łapach i zamknął oczy. Czuł zmęczenie, ale nie mógł sobie zdawać sprawy, po czym. Umysł wilczka był o wiele prościej zbudowany, nie przejmował się żadnymi głupotami w pracy ani nie rozpamiętywał wydarzeń z przeszłości. Właśnie dlatego Perun używał tej formy jako narkotyk. Koił go. Pozwolił mu uciec od świata.
Od Persefony C.D Dorin
26 listopada 2017
Od Valory do Somina (+12)
Od Tytanii C.D Kasai
Słowa: 227
Tytania zdobywa punkty dla WKNu!
Od Tytanii C.D Apollo
Słowa: 502
Tytania zdobywa punkty dla WKNu!
Od Somina C.D Fragonii
Dziewczyna wyglądała na bardziej zdezorientowaną ode mnie. Co jej strzeliło do głowy, by w tak kiepskim stanie jeszcze się rozbijać po korytarzu.
- Otwierać, bo wyważymy drzwi. – odezwał się starszy mężczyzna ze szpitalnej ochrony.
- O tym mówię. – wstałem, kierując się do drzwi, by je otworzyć.
- Nie! – podniosła się z podłogi i zastawiła drzwi. – Proszę.
- O co chodzi? – zapytałem zaciekawiony.
- Nie możesz tych drzwi otworzyć.
- To mi je wyważą, przesuń się.
- Jeśli tu wejdą, to mnie zamkną.
- Nagrabiłaś sobie?
- Można tak powiedzieć, dlatego proszę, pomóż mi. Zrobię wszystko. – dziewczyna wyciągnęła z kieszenie telefon. – Oddam nawet to, co przy sobie mam.
- Schowaj to, niepotrzebny mi twój telefon.
- Liczę do trzech i z drzwi zostaną drzazgi. – ponownie odezwała się ochrona.
Zostało naprawdę mało czasu, a nie zbierało się na to, że Cornelia miałaby sobie odpuścić. Pomogę, jeszcze nie wiem jak, ale pomogę, byle by mi drzwi nie rozwalali.
- Chwileczkę. – odpowiedziałem.
- Raz…
- Jakiej pomocy oczekujesz?
- Potrzebuję się na kilka dni schować. Nie sprawię żadnych problemów.
- Jak byś teraz ich nie robiła…
- Dwa…
- Zgoda, ale oczekuję w zamian wytłumaczeń tej sytuacji i trzymania języka za zębami.
- Trzy!
Złapałem szybko dziewczynę w pasie i odsunąłem od drzwi. Drugą ręką szybko złapałem za klucz w zamku i otworzyłem małej wytrzymałości przegrodę. Szkoda mi by było tych drewnianych drzwi. Zdążyłem do ich ciemnego koloru przywyknąć. Taran dosłownie śmignął mi koło biodra i o centymetry minął się z lakierem drzwi.
- Spokojnie! Mówiłem, że trzeba chwilę poczekać.
- Wszystko w porządku doktorze?
- Nie, o mało co nie pożegnałem się z drzwiami! Co wam odbiło?!
- Przed chwilą ta dziewczyna była dwumetrowym pumą. Jak mamy się nie mieszać?
- Ona nie stąd, potrzebowała tylko przeciwbólowych lekarstw. Już jest wszystko pod kontrolą.
Dziewczyna ewidentnie zemdlała z nadmiaru ból, który sobie zadała. Trzymałem ją na ramieniu, nie wyglądałem z nią poważnie. Bardziej jak dobry wujek. Ochrona się rozeszła, ja odłożyłem pac jętkę na miejsce i zleciłem założenie ponownie gipsu. Poprosiłem też, by na moją odpowiedzialność do wieczora ją wypisali ze szpitala. Sama twierdziła, że nie może tu zostać. Nie mam pojęcia czy nie poprzewracało jej się coś w głowie. Może prześwietlenie by się przydało? W każdym razie postanowiłem się jej stąd pozbyć. Nie była jedną z Imperium, nie miała tu rodziny. Jak się więc tu znalazła w wieku 14 lat? My zmiennokształtni ciągle tylko pod górkę.
Pod wieczór zabrałem Cornel ze sobą. Nie obudziła się od tamtego starcia z ochroną. Jak się do jutra nie obudzi, zanim nie wyjdę do pracy, mogę mieć problem. Chciałem się tylko czegoś od niej dowiedzieć. Zwykła ciekawość namnaża mi problemów. Kłopotliwe było iść z dzieckiem na ramieniu przez miasto po północy. Na moje szczęście nie plącze się wtedy wielu obywateli Imperium. Rozwinąłem w salonie wersalkę i zostawiłem tam tę sierotkę. Sprawdziłem jej tylko temperaturę i przykryłem kocem. Nie miałem siły na ścielenie tego wyrka. Nie posiadam fotela, a nie wypadało położyć jej na panelach. Mimo iż wiele nie waży i tak ciężko się coś z nią na plecach robi. Zabrałem futerał po kontrabasie i schowałem go do pracowni. Drzwi zamknięte na klucz, więc nie pozostało mi nic innego jak tylko rzucić się na łóżko i obudzić rano.
- Za jakie grzechy? Przecież tak ciężko pracuję. Przydałby mi się chociaż jeden dzień wolnego. I nie mówię tu o niedzieli.
25 listopada 2017
Od Peruna C.D Amithii
Słowa: 908
Perun zdobywa punkty dla Imperium!
RPG
Od Peruna
Słowa: 861
Perun zdobywa punkty dla Imperium!