Jeżeli mam być w 100% szczery, sam do końca nie wiedziałem, dokąd tak
właściwie zmierzam. Po prostu, wczesnym porankiem wyszedłem z
mieszkania, idąc w bliżej nieokreślonym kierunku. Kluczyłem różnymi
uliczkami, z wzrokiem wbitym w przestrzeń przed sobą, mijając
przechodniów pędzących do pracy, nierzadko zderzając się z nimi
ramionami. Nie wypowiadałem jednak żadnego słowa przeprosin, co nie raz i
nie dwa kończyło się jakimś kąśliwym komentarzem za strony babcinek w
podeszłym wieku, który dotyczył niewychowania oraz braku kultury ze
strony młodego pokolenia. Obdarzając ów recenzentki jedynie przelotnym
spojrzeniem, kontynuowałem poprzednią czynność, po raz już chyba setny
tego dnia przechodząc obok sklepu zoologicznego, którego tekst
obwieszczający promocję na psią karmę znam już na pamięć. Westchnąłem
głęboko, nie do końca wiedząc, co teraz ze sobą zrobić. W sumie, dobrym
pomysłem byłoby znalezienie jakieś roboty, bo na samych oszczędnościach
długo nie pociągnę. Niestety, ostatnio za każdym razem, gdy szukam w
sobie motywacji do znalezienia odpłatnego zajęcia, napotykam na swojej
drodze przeszkodę w postaci lenistwa - instynktownego wręcz, zmieszanego
z brakiem chęci do życia oraz wypełniającego każdą komórkę mojego ciała
cechę, zniechęcającą do podejmowania jakichkolwiek działań w tej
sprawie. Z moich obliczeń wynika jednak, iż w ten sposób przeżyję
jeszcze jakiś tydzień, a potem grozić mi będzie eksmisja z mieszkania...
Na całe szczęście cichy głosik w mojej głowie, mówiący "za dużo
myślisz" pomógł mi odłożyć sprawę swojej niedalekiej przyszłości na
później, pozwalając cieszyć się chwilą. A ponieważ taką radość trzeba
pielęgnować, a ja już dawno porzuciłem terapię odwykową, przyszedł czas
na ósmy cud świata. Taki, który zawiera 90% kakao, a najlepsze jego
wydanie serwują w pomniejszym zakładzie, będącym czymś w rodzaju
połączenia baru z kawiarnią. Czego to ludzie w dzisiejszych czasach nie
wymyślą... Aby jednak dotrzeć do tej Ziemi Obiecanej, musiałem znaleźć
się na drugim końcu miasta. Dla mnie nie stanowiło to jednak problemu,
toteż o wiele już bardziej stanowczym krokiem ruszyłem w tamtym
kierunku. Nie trwało długo, bym po raz kolejny już w ciągu obecnego
miesiąca znalazł się we wnętrzu lokalu urządzonego w dość nowoczesnym
stylu, krótkim skinieniem pozdrawiając pracującego za barem chłopaka,
będącego mniej więcej w moim wieku. To właśnie dzięki niemu dowiedziałem
się o tym miejscu. Tak to jest, kiedy ktoś siedzi na fotelu od ponad
trzech godzin - człowiek zacznie gadać o wszystkim, nawet o pracy. A
jako że to mnie akurat przypadło tworzenie tribalu pokrywającego całą
jego prawą rękę, mam tutaj zniżkę w wysokości 50% na wszystkie dania. No
tak: zapomniałem dodać, że to jego knajpa. Kelnerka biegająca po sali,
po zauważeniu mojej obecności, nie musiała nawet pytać - uniesiony ku
górze kciuk był oznaką tego, że moje zamówienie zostało przyjęte bez
chociażby słowa. Nic w tym dziwnego, przecież zawsze zamawiam jedno i to
samo. Ciasto czekoladowe z kremem czekoladowym z kawałkami czekolady z
polewą czekoladową. Piękno i gracja w małej kostce, po której spożyciu
czujesz się jak po najlepszym na świecie afrodyzjaku. Nie ma się zatem
czemu dziwić, że gdy tylko - chyba ma na imię Tessa - kelnerka
przyniosła danie, od razu zabrałem się za jego konsumpcję. Niestety, nie
dane było mi dokończyć w spokoju, gdyż siadająca po drugiej stronie
stolika nieznana osoba z całą pewnością będzie mi przeszkadzać. Dlatego
nim zdążyła zabrać głos, ja zrobiłem to pierwszy:
- Jeżeli nie masz jakieś konkretnej sprawy, zrób tą przyjemność i mnie, i
sobie, wracając tam, gdzie twoje miejsce. Czyli z pewnością nie tutaj.
Kończąc, spojrzałem wyzywająco w oczy swojego pseudo rozmówcy, z
nieodgadnionym uśmiechem na twarzy biorąc do ust kolejny kęs ciasta.
<Ktosiu? Wybaczcie beznadziejność, ja się poprawię!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!