Siedziałam w karczmie, popijając jakiś trunek. Było
jeszcze wcześnie i nie było prawie nikogo, więc panowała tam błoga cisza i
spokój. Odchyliłam głowę i przymknęłam oczy. Normalnie żyć nie
umierać... Do czasu. Przed sobą usłyszałam wyjątkowo irytujący głos.
Rozchyliłam powieki i spojrzałam na delikwenta. Przed sobą miałam
dziewczynę, która mogła mieć maksymalnie siedemnaście lat. Była dość
niska i chuda. Mięśni to ona nie miała żadnych. Na głowie miała zrobioną
koronę z jasnych włosów. Jej strój był niemal identyczny do mojego. Miała
niebieskie oczy i małe, ale pełne usta. Wróciłam do poprzedniej pozycji i
pociągnęłam łyk z kufla. Dziewczyna nadal wpatrywała się we mnie
uporczywie.
-Coś się stało? - zapytałam w końcu.
-O mój Boże! - krzyknęła tak głośno, że aż się skrzywiłam -
Odezwałaś się do mnie!!! Jestem twoją wielką fanką! Mam twoje zdjęcia,
strój, wszystko!!! Zobacz - podniosła się z siedzenia, prezentując w całej
okazałości podróbkę mojego odzienia.
-Tak? Jestem poruszona twoją opowieścią.
-Naprawdę?
-Nie. Masz do mnie jakąś konkretną sprawę, czy po prostu chcesz mnie
zamęczyć?
-O rany! Wiedziałam, że to powiesz! Normalnie uwielbiam cię!
-Przepraszam, ale... muszę już iść.
-W takim razie pójdę z tobą!!! - westchnęłam głośno, ale jak widać nie
dało to do myślenia młodej.
-Po prostu uwielbiam cię! - zaczęła trajkotać, gdy ruszyłam w drogę - Mam
nawet kopie twoich mieczy! O! I kocham, gdy mówisz: "Masz do mnie jakąś
sprawę?" albo gdy negocjujesz! To niesamowite - Boże mój i Panie,
zabierz ją w jakieś ciemne odmęty, bo przystąpię do aktu dekapitacji! - Nie
wierzę, że wreszcie mogę z tobą porozmawiać! I mam nawet tapetę z tobą!
Zobacz! - pokazała mi telefon, na którym widniało moje zdjęcie. Na łące. W
sukience. W wianku. O. Mój. Boże.
-Skąd je masz?! - wykrzyknęłam.
-Ja.... Znalazłam je! No po prostu jak ja cię ubóstwiam! Przedstawiłam się
w ogóle?! Ja mogłam zapomnieć! Jestem Andromeda. Miło mi cię poznać! - z
lekkim wahaniem uścisnęłam jej dłoń. Po ułamku sekundy
dziewczyna zaniosła się histerycznym śmiechem i zaczęła podskakiwać,
krzycząc:
-Dotknęłam Evangeline! I na dodatek z nią rozmawiam! O mój Boże! - i tak w
kółko. Wzniosłam oczy ku niebu. Boże, widzisz i nie grzmisz. W mojej głowie
pojawił się szatański plan.
-Chodź! - powiedziałam - pójdziemy do portu!
-Tak jest! - Andromeda zasalutowała - O, kapitanie mój, kapitanie!
***
-Tak, to o nią chodzi - powiedziałam do marynarza. Jakimś cudem przekonałam
Andromedę, żeby poczekała i nie uczestniczyła w rozmowie.
-Co mam z nią zrobić? Zabić?
-Nie! - zaprzeczyłam gorliwie - Po prostu trochę ją przestrasz. Powiedz, że
jesteś moim ochroniarzem i że ma się do mnie nie zbliżać. Czy coś w tym
stylu. Ale błagam, niech ona mnie już nie męczy! - jęknęłam
żałośnie.
-Tak jest Evangeline! - uśmiechnęłam się i uśmiech ten nie zszedł
jeszcze bardzo długo, gdy wracając do domu podskakiwałam z radości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!