Strony

09 marca 2017

Od Zdrajcy i Evangeline cd. Evangeline

- Oszalałaś? - Zdrajca wyglądał na zdenerwowanego i zmartwionego zarazem. Nie krzyczał, nawet nie podniósł głosu, jakby obawiał się reakcji ludzi. - Mieliśmy nikogo nie zabijać... ten mag tak mówił...
-Ja oszalałam?! - zapytała Evangeline ze złością - Przepraszam bardzo,  nie wiem, czy pamiętasz, ale ten koleś próbował cię zabić! Niby co miałam zrobić?! Powiedzieć: Halo? Przepraszam pana, czy mógłby pan puścić mojego braciszka, bo się spóźnimy na obiadek, a mamusia tego nie lubi?! - odczekała chwilę, a gdy emocje z niej opadły, powiedziała - Spokojnie, nie zabiję go...
- A jeśli nie wygrasz? - czarnowłosy przełknął ślinę. - Ci ludzie wzięli to śmiertelnie poważnie. Kimkolwiek jest ten Ecio...
-Ezio... Ale nie to jest w tym momencie ważne. Jak myślisz - kobieta spojrzała przez okno - ile zostało do zmierzchu? - Zdrajca również spojrzał w tamtą stronę, po czym wzruszył ramionami.
-Godzina... Może dwie - powiedział po chwili.
-W takim razie mamy dwie opcje. Albo stanę z nim do walki, albo stąd zwiewamy póki można. Osobiście skłaniam się do pierwszej wersji. A ty? Co o tym sądzisz?
- Ale pomyśl, co nam da ta walka? Postawiłaś na szali honor i wolność. Warto się narażać dla pustej idei? - Zdrajca wpatrzył się w twarz dziewczyny, szukając w niej wsparcia. Nagle jakby zmienił zdanie i pokiwał głową do swoich myśli. - Może masz rację. To są łowcy. Nawet jak zwiejemy mogą z łatwością nas wyśledzić.
-Widzisz? A o zmroku i tak musielibyśmy tu wrócić... Więc ryzyko tylko by wzrosło - powiedziała Evangeline, ze skupieniem wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt - Poradzę sobie - powtarzała jak mantrę. - Nie da rady, żeby było inaczej. Czas nam się kończy. Zostajemy tu?
- Lepiej nie... - Zdrajca pokręcił głową. - Założę się, że jak znikniesz na chwilę to znowu spróbują się dobrać mi do serca. Zresztą... jak będzie bardzo źle to nas przeniosę.
-W takim razie chodźmy przed karczmę. Założę się, że już tam na nas czeka mnóstwo ludzi... Oni lubią takie widowiska - kobieta prychnęła, po czym odwróciła się w stronę wyjścia.
-Chodź! - powiedziała do Zdrajcy - I zobacz jak wygrywają porządni najemnicy.
Czarnowłosy wyszedł za dziewczyną, pełen najgorszych przeczuć przed karczmę. Zebrał się już tam spory tłum ludzi, z których zdecydowana większość miała na sobie płaszcze. Tylko przeciwnik Evangeline zrzucił gdzieś swoje okrycie i prezentował się w swojej pełnej okazałości. Nie był może specjalnie umięśniony... trudno powiedzieć przecież, żeby w szkle były jakieś mięśnie, jednak jego ciało było zgrabne i atrakcyjne. Nie nosił ubrania, jedynymi elementami, które miał na sobie były szerokie, stalowe obręcze na ramionach i udach oraz na pasie i w poprzek klatki piersiowej. Ku zdziwieniu Zdrajcy w szklanym ciele łowcy, poza ciemnymi tatuażami, było jeszcze coś, co przypominało oszlifowane kamienie szlachetne. 
W ręku postaci błyszczała długa, jasna lanca, zakończona grotem o kształcie nieco podobnym do kropli deszczu.
Dziewczyna przedarła się przez krąg gapiów.
-Jeszcze nie przyszłam, a ty już prawie goły jesteś? - zapytała drwiąco - Widać mój seksapil działa jak należy. To jak będzie? Walczymy do poddania się czy na śmierć i życie?
-Do poddania. Szkoda będzie stracić taką ładną buzię - dziewczyna prychnęła, po czym wyjęła miecze i spojrzała wyczekująco na przeciwnika
Szklany człowiek zakręcił włócznią i przyjął pozycję gotową do odparcia ataku. Spojrzał w oczy dziewczyny czekając, aż wykona pierwszy ruch.
Zaczęli krążyć wokół siebie. Nikt nie chciał wykonać pierwszego ruchu. W końcu kobieta zamarkowała atak na lewą część ciała mężczyzny, ale nie dał się zwieść. Natychmiast wykonał atak, przez co Evangeline musiała przetoczyć się kawałek dalej, by uniknąć straty ręki
Białowłosy przyskoczył bliżej dziewczyny i pchnął ostrzem w dół, celując w jej pierś. Ta w samą porę odskoczyła wstając, a gdy kolejne pchnięcie przecięło powietrze, odepchnęła włócznie swoim mieczem i skoczyła w kierunku przeciwnika. Ten natychmiast obniżył tor lotu włóczni i przeciągnął, celując w nogi. Co prawda Evangeline odskoczyła, jednak dało to niezbędną białowłosemu sekundę na wyjście z niebezpiecznej sytuacji.

- Można wiedzieć jak moja przeciwniczka ma na imię? - spytał, unikając kolejnego cięcia.
- Sophie - Zaczęli krążyć wokół siebie. Nikt nie chciał wykonać pierwszego ruchu. W końcu kobieta zamarkowała atak na lewą część ciała mężczyzny, ale nie dał się zwieść. Natychmiast wykonał atak, przez co Evangeline musiała przetoczyć się kawałek dalej, by uniknąć straty ręki.
Cięcie dziewczyny trafiło w dłoń białowłosego, krusząc czerwony materiał  i zmuszając go wypuszczenia włóczni. Evangeline z miną pełną satysfakcji podniosła ostrze w kierunku krtani przeciwnika. W tym momencie włócznia wyskoczyła do góry z dużą siłą, podrzucona stopą szklanego człowieka, by zbić miecz z toru i powrócić do dłoni łowcy.
I w tym momencie bez żadnego dźwięku napłynęła ciemność. Nie zapadła, jak to się dzieje zawsze wieczorem, lecz napłynęła, jak ocean, zalewający dolinę. Wśród łowców powstało zamieszanie. Gwałtowny mrok zaskoczył ich i zdekoncentrował. Rozebrany białowłosy błyskawicznie upuścił włócznię i skoczył po swój płaszcz, by się szczelnie w niego owinąć. Spojrzał z nienawiścią na 
- Dokończymy to kiedy indziej. Zaraz zrobi się tu niebezpiecznie.
-Oczywiście, roznegliżowany panie - Evangeline ukłoniła się teatralnie, wciąż nie tracąc z oczu przeciwnika. Po chwili podszedł do niej Gabriel.
-Co robimy? - szepnął do niej.
-Ja bym tu została - odpowiedziała kobieta - Nie wiemy co się wydarzy, ale... myślę, że to może nam pomóc. Możemy wejść na dach i obserwować wszystko z góry. To chyba najlepszy pomysł - Gabriel-Zdrajca skinął głową. Podeszli do muru któregoś z domów. Kobieta schowała miecze i zaczęła się wspinać. Na placu nie zostało wiele osób, a ci, którzy jeszcze tu byli w popłochu zbierali swoje rzeczy. Było coraz ciemniej. Evangeline-Sophie zaczęła się wspinać i po niecałej minucie razem ze Zdrajcą byli na dachu. Można powiedzieć, że w samą porę, bo na ulice zaczęły napływać jakieś dziwne postacie
Stwory, które pojawiły się na dole miały przeróżne rozmiary i kształty, praktycznie nie dało się w ich tłumie odnaleźć dwóch identycznych. Zmierzały ulicami powoli, nie patrząc na siebie nawzajem i nie zamieniając ze sobą ani słowa, jakby zamyślone.
- Nie wyglądają jakoś specjalnie groźnie... - zauważył Zdrajca, skupiając wzrok na stworzeniu, które wyglądało jak powyginany starzec z olbrzymim garbem i metalowymi szczudłami zamiast nóg. - Raczej... żałośnie.
-Nie... - zaczęła Evangeline - Mam wrażenie, że to tylko przykrywka. Coś musi się za tym kryć - nie wiedziała jeszcze, jak blisko prawdy była. Gdy stwory się zebrały, jeden z nich zabrał głos:
-Zebraliśmy się tutaj, aby wysłuchać tego, co ma do powiedzenia nasz pan i władca. On, który dał nam jeść, zaopiekował się nami. Jest naszym panem i będziemy mu służyć! - stwory rozpoczęły pieśń w jakimś dziwnym języku.
-Co my tu mamy?! - usłyszeli głos towarzysze. Błyskawicznie się odwrócili i poderwali z ziemi. Za nimi stało z dziesięć stworów, niektóre na pobliskich dachach, inne na tym samym, co Sophie i Gabriel.
-Żadnych nagłych ruchów - powiedział jeden z nich. - Albo was zabijemy. A na razie... - przez chwilę zastanawiał się, co ma powiedzieć - Zaprowadzimy was do naszego króla. - Przyjaciele zostali ściągnięci z dachu. Przedzierali się przez tłum stworów, które patrzyły na nich, jedne z obrzydzeniem, inne ze strachem, a jeszcze inne z ciekawością. Nagle coś wybuchło i pole widzenia zasłonił im szary dym. Gdy zniknął zobaczyli piedestał, na którym umieszczony był złoty tron. Siedział tam jakiś mężczyzna, ale Evangeline nie mogła stwierdzić jaki jest. Dopiero gdy zostali przed nim na kolana, zdała sobie sprawę jak rażące jest podobieństwo. Do kogo? Do Zdrajcy.

1 komentarz:

  1. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Umarłam z tej czcionki xD - Ev

    OdpowiedzUsuń

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!