Jeśli ktokolwiek
kilka dni temu powiedziałby mi, że wybuchnie wojna z Mroku
wyśmiałabym go. Teraz stało się to prawdą. Co więcej sama z
własnej woli się zniewoliłam. Ta, wiem masło maślane. Troszku
śmieszna ta cała sytuacja... Stoję ze wzgórza obserwując całą
tą jatkę, a reszta spogląda na mnie niczym na jakiegoś nie
wiadomo jak wspaniałego lidera. Same z tym utrapienie. Gdy tylko
całe to bagno dobiegnie końca, odpocznę z Miyashi, o ile nie
wywali mnie za drzwi na zbity pysk. Ale może zacznę od początku?
Więc zaczęło się to tak...
W namiocie w
którym znajdowali się wszystkie alphy panował harmider. Właściwie
to Tytania i Viper znowu o czymś pieprzyli. Atmosfera była jakby
mieli sobie zaraz skoczyć do oczu. W sumie chętnie zobaczyłabym
to no ale cóż Zdrajca zaproponował aby tym razem wykazał się
WZ. Miałam ochotę pieprznąć go o ścianę. Czy on serio aż tak
mm\i nie ufał? To wina płaszcza czy co? Moim zdaniem wyglądałam w
nim zajebiście. No i ta tajemniczość! Zjeb musiał wszystko
spierniczyć. Nawet siedziałam na spotkaniach cicho, bo jeszcze
nasza urocza Tiffany rozpoznałaby mnie po głosie. Wiecie jakie to
niewyobrażalnie trudne?! No ale co zrobisz? Nic. Tak więc zdjęłam
jednym szybkim ruchem mój zajebisty płaszcz zajebistości
ujawniając mą tożsamość. Ich miny! Szkoda, że nie cyknęłam
fotek! Jestem pewna, że zrobiłyby furorę w sieci! Kiedyś się to
uda. Zobaczyta. Gdy nieco emocje opadły Viper coś tam trajkotał. W
wielkim skrócie zadaniem naszym stała się partyzantka. Taka sobie
walka ale jak na nasze wątłe aktualnie siły musi wystarczyć.
Wataha Zachodu za panowania Kleofasa podupadła... Nie ma co tu
owijać w bawełnę. Są niczym owieczki potrzebujące troskliwego
pasterza. Po wojnie ofiaruję im duuuużo miłości.
W ten sposób tu
się znalazłam. Wszyscy członkowie watahy poza Arayą wzięli
udział w walce. Czemu? Przecież niedoświadczonego bachora nie
poślę na pole. To chyba logiczne, c'nie?
Gdy tylko Hunter
wrócił z informacjami o dokładnym położeniu krukonów, Kleofas
ułożył jakąś tam strategie. Nie wiem czy była kijowa czy nie,
bo nigdy nie interesowałam się tego typu sprawami, ale skoro nikt
nie miał wątów i plan zadziałał to chyba nie był taki zły. W
każdym razie mniej roboty dla mnie. No więc poczekaliśmy aż
umarlaki dotarły do czarnuchów... Co? Nie mówiłam, że Darkness
pożyczył nam nieco swoich zombiaczków? To teraz mówię. Atak
chordy trupów był idealną dywersją. Gdy większość zajmowała
się ubijaniem pupili Pierdobujcy, my zaatakowaliśmy od tyłu. Moja
wesoła kompania rozpierzchła się gdzieś ubijać pionki,
zostawiając mnie samą z głównodowodzącym. Zarżnięcie go
zajęło mi troszku czasu. Okazał się godnym przeciwnikiem, w
przeciwieństwie do jego przydupasów. Jego czary były potężne.
Ba! Udało mu się nawet mnie zranić. Ostatecznie jednak poległ i
tak jak cały jego legion zmienił się w papu dla maluchów
Darknessa. Jak pięknie! Wielki powrót WZ!
Zmieściłam się w czasie a teraz idę spać T_T
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!