Minęło kilka dni pod wspólnym dachem. Śnieg stopniał, a temperatura w dzień często sięgała trzynastu stopni na plusie. Nie tylko pogoda ale i relacje dziewcząt ociepliły się. Miyashi już prawie w ogóle nie bała się Haylee toteż ta mogła pozwalać sobie na coraz to więcej. Często zasypiały razem. Zdaniem Hay w ten sposób brunetka chroniła ją. Nie wiadomo jakim chorym sposobem ale pomogło to małej. Częstotliwość koszmarów znacząco się zmniejszyła. Co do Sadoko, towarzyski gospodyni, z początku nie była przychylnie nastawiona do gościa. Do tej pory bacznie obserwuje, jej zdaniem, podejrzaną osobę.
Tego ranka Haylee wstała wcześniej. Dyskretnie wyślizgnęła się spod pierzyny, tak aby nie obudzić Miyashi po czym stanęła obok łóżka. Spojrzała na małą, która nieświadomie szukała obecności drugiej osoby. Brunetka pogłaskała dziewczynę po policzku, aby ją uspokoić. Jej niewinna, śpiąca twarzyczka wywołała rumieńce na twarzy Hay, co nie umknęło czujnemu oku Sadoko. Speszona obecnością lalki szybko opuściła pokój i udała się do kuchni. Postanowiła przygotować dla małej śniadanie. Jeśli w jakiejkolwiek pracy domowej pani alchemik była dobra to w gotowaniu. Nie minęło niespełna piętnaście minut i dziewczyna wróciła do sypialni trzymając w rękach tacę z dwoma szklankami mleka z miodem na gorąco i z grzankami. Położyła śniadanie na stoliku, sama zaś usiadła na brzegu łóżka i szepnęła łagodnym dla ucha tonem:
- Miyashi, perełko, pora wstawać.
Gospodyni gwałtownie poderwała się do pozycji półsiedzącej. Otarła zlepione snem powieki i ziewnęła przeciągle. „Urocza!”W tamtej chwili Haylee poczuła jak jej serce szybciej bije. Po jej zaczęło rozchodzić się ciepło, a do każdej komórki w ciele dziewczyny napływało to znajome uczucie.. Podobnie było tuż przed przykrym incydentem z Kasai. W ten nawiedziły ją różne wizje i sprośne fantazje dotyczące jej i Mi. Nie chciała już dłużej czekać. Pragnęła jej tu i teraz. Ostatnie przebłyski zdrowego rozsądku uświadomiły jej sytuację. Było źle. Dziewczyna cofnęła się spłoszona o krok przez co zawadziła nogą stołu i upadła na szanowne cztery litery. Niestety jedna ze szklanek pod siłą kopnięcia przewróciła się wylewając na Haylee swoją zawartość. Dziewczyna syknęła z bólu.
- W-wszystko w p-porządku?! - zapytała zmartwiona.
- Tak... - odparła wyższa krzywiąc twarz pod wpływem bólu. Szybko jednak przekuła ten grymas w uśmiech. - Po prostu ze mnie jest gorąca laska! - zażartowała. Nie przyniosło to zamierzonego rezultatu. Wręcz przeciwnie. Na jej twarzy pojawił się smutek. Szybko pomogła Haylee wstać i poszły razem do łazienki, aby przemyć oparzenie zimną wodą. Żadna z nich nie śmiała się odezwać pierwsza. Słychać było tylko szum kapiącej wody. W końcu pani alchemik przełamała barierę.
- Ajć, skiepściłam! Chciałam przygotować ci niespodziankę a tu taki wół... Wybacz Miyashi. Przysporzyłam ci tylko problemów. - rzuciła lekko zażenowana.
- Nie... Nie musisz przepraszać... To miłe z twojej strony... - odparła nieśmiało. Haylee przyciągnęła do siebie brunetkę i spojrzała w karmelowe oczy. Przyjrzawszy się dziewczynie pchnęła ją lekko na ścianę. Rękami przyparła ją aby ta nie uciekła. Była na skraju wytrzymałości. W różowych oczach wadery, przeciętny obserwator dostrzegłby pożądanie. Niestety w tamtej chwili Miyashi przypominała bardziej kłodę niż osobę. Po prostu trwała przerażona nie wiedząc co się dzieje. Haylee pochyliła głowę na wysokość gospodyni. Na jej ustach gościł szarmancki uśmiech. W ten mała zaczęła się trząść. To zadziałało na panią alchemik jak kubeł zimnej wody. Dotarło do niej, że niemal zaprzepaściła wszystko nad czym pracowała. Zagryzła wargi. Zdjęła ręce z jej ramion i zaczęła łaskotać Miyashi po całym ciele. Podziałało. Mała śmiała się do rozpuku zapominając o całym strachu. Gdy w końcu Haylee dała odsapnąć brunetce, powiedziała zdyszana:
- Słaby, był ten żart. Wybacz. Następnym razem wymyślę coś innego. - uśmiechnęła się z całej siły po czym rzuciwszy raz jeszcze przyjazne spojrzenie opuściła pomieszczenie. Przez resztę dnia unikała małej jak tylko mogła. Powstrzymywanie TEGO stawało się coraz trudniejsze. Ba! Wręcz niemożliwe. Haylee usiadła przed domem i wpatrywała się w zachodzące słońce zastanawiając się na tym co począć dalej. Nie chciała skrzywdzić małej. Wolała też jej nie opuszczać. Coś ją do niej przyciągało. To niebyła zwykła chuć tylko coś więcej. Po raz pierwszy czuła się tak dobrze w obecności drugiej osoby. Nigdy nie była samotniczką. To inni ją unikali, lecz Miyashi tego nie robiła. Zaoferowała nawet pomoc nieznajomej jej osobie... Dziewczyna wzięła głęboki wdech. Doszła do wniosku, że najlepiej będzie odejść. I to szybko. Dla jej dobra.
- Coś... się stało? - usłyszała obok siebie znajomy głos. To była Miyashi. Nawet nie zauważyła kiedy ta się dosiadła. Haylee uśmiechnęła się smutno. Tylko na taki było ją teraz stać. Nawet nie zerknęła na brunetkę. Wzrok wbity miała tępo w malinowe niebo.
- Hej Mi... Twoim zdaniem jestem złą osobą?
<Miyashi? x3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!