RETROSPEKCJA.
Wysłanie mnie do północnego królestwa Ephas przez rodziców było najgorszym
pomysłem. Zrobiło mi się ich żal, kiedy wsiadłem do karocy. Zgodziłem się
na to wyłącznie dlatego, żeby usunąć sojusz między królestwami. W czasie
podróży zacząłem się zastanawiać, czy moje zachowanie nie przekracza
pewnej granicy albo czy już ją przekroczyło. Będąc księciem mogę sobie
pozwolić na tak wiele. Nie należy mi się ten tytuł. W połowie drogi karoca
została zatrzymana. Wyjrzałem przez okno, ale nie zauważyłem nic
niepokojącego.
-Tutaj jesteś - ktoś gwałtownie otworzył drzwi i siłą wyrzucił mnie z
karocy.
-Kim jesteście? - próbowałem się podnieść. Moje serce waliło coraz
mocniej.
-Nie twój interes - pierwszy raz zostałem pobity.
Nagle straciłem przytomność. Po kilku godzinach obudziłem się związany
przy ognisku głęboko wewnątrz lasu. Pozostali byli w gorszej sytuacji od
mojej. To pewnie przez mój młody wiek albo będą próbowali zdobyć
informacje na mój temat.
-Obudził się! - zawołał bandyta.
-Długo spałeś, jak się czujesz? - zapytał jeden z nich.
-Myśleliśmy, że jesteś już po drugiej stronie - zaśmiał się.
-Odezwij się, dlaczego milczysz?
-Może potraktowaliśmy go zbyt ulgowo - zasugerował.
-Zabiję was - powiedziałem.
-Ty nas zabijesz?
-Słyszycie? Chłopiec twierdzi, że nas wszystkich zabije.
-Myślisz, że przez swój status masz nad nami przewagę? - zbliżył się do
mojej twarzy.
-Cokolwiek ode mnie chcecie i tak wam nic nie zdradzę - starałem się mówić
spokojnie i pewnie.
-Bezużyteczny, pozbądźmy się go.
-To szlachcic, może nam przynieść więcej złota.
-Będziesz współpracował? - milczałem.
-Podaj nóż, rozwiążemy to inaczej - przestałem udawać twardego, na
poważnie zacząłem się bać.
-Nie dajesz mi wyboru, naprawdę… - zamknąłem oczy.
Usłyszałem potężny huk, wszyscy równo odwrócili się w stronę skąd
dochodził odgłos.
-Poszukajcie przeciwnika równego sobie - kapelusz zwrócił moją uwagę.
-Czarnoksiężnik Tolbas? To nie twoja sprawa, miałeś nie ingerować w nasze
działania. -Niczego nie obiecywałem, przyszedłem po złoto, które
ukradliście - nie zwracał uwagi na jeńców.
-Złoto? Zamierzasz je zwrócić?
-Oczywiście, że nie. Zatrzymam wszystko dla siebie.
-Nie masz prawa nam tego zabierać! - bandyta pobiegł prosto na
czarnoksiężnika.
Mężczyzna nie użył żadnego zaklęcia, a przeciwnik wylądował na pobliskim
drzewie.
To moja szansa - bez zastanowienia, zacząłem się uwalniać z węzłów.
W tamtym momencie ujrzałem jakiś blask, a węzły się rozplątały i byłem
wolny.
Nie czekałem długo, od razu wstałem i zacząłem uciekać.
-Pomóż nam! - złapał mnie za nogę jeden z jeńców.
Ja… - zacząłem go rozwiązywać.
Czarnoksiężnik pozbył się wszystkich bandytów i uwolnił pozostałych.
-To była krótka współpraca - sprawdzał kieszenie.
-Współpraca? - zapytałem.
-W zamian za ochronę, oddawali mi część złota.
-Więc dlaczego… - przerwał.
-Zabroniłem im posiadania jeńców. W dodatku, nie byli wybitni w swoim
“zawodzie” okradania.
-Dziękuję - uratował mnie.
-Wracaj do domu - zaczął odchodzić.
-Poczekaj! - krzyknąłem.
-Zatrzymujesz mnie?
-Nie mam domu, zabierz mnie ze sobą - nie chciałem wracać.
-Dokąd?
-Z dala stąd, gdziekolwiek.
-Księcia? Nie mogę nawet dotknąć kogoś tak ważnego - wiedział o mnie.
-To dlatego zostałem przez ciebie uratowany?
-Nie obchodzi mnie kim jesteś.
-Nienawidzę królestwa, nienawidzę siebie - zasłoniłem twarz.
-A ja nienawidzę takich ludzi jak ty… I jednocześnie nie potrafię ich
zostawić. Chodź! - wskazał drogę i poszliśmy razem do jego wieży.
TERAŹNIEJSZOŚĆ.
Kiedy wychodziłem po kolejnej wygranej w karty, zaczepiła mnie Neshi.
-Musimy porozmawiać - opierała się o ścianę.
-O czym? Jest już późno, a jutro idę na zwiady.
-Nie chcę rewanżu, to coś znacznie ważniejszego niż twoja gra.
Po chwili zastanowienia spytałem:
-Gdzie? - ziewnąłem ze zmęczenia.
-Na zewnątrz.
-A więc? - pewnie miała mi za złe, że przyłapali ją na oszustwie.
-Ito, to naprawdę ty? - spojrzała mi w oczy.
-Kto? - nie rozumiałem o co jej chodzi, słyszałem, że ktoś taki istniał,
ale podobno zaginął.
-Nic nie pamiętasz? - patrzyła na mnie ze smutkiem w oczach.
-Przypominam go?
-Ito był dla mnie jak brat, wszędzie go rozpoznam. Jedynie ze mną spędzał
czas, bo nikt inny nie zwracał na niego uwagi. Ciężko było mu znaleźć
swoje miejsce u nas. A potem jeszcze uciekł… - nagle spuściła ze mnie
wzrok.
-Czy karty ci nie udowodniły?
-Karty to nie wszystko, mogłeś się nauczyć - mimo, że Ito był taki
nieporadny, ona nadal w niego wierzyła.
-Ja nic nie pamiętam.
-Musimy odzyskać twoje utracone wspomnienia.
-Musimy?
-Razem - od tej pory coraz częściej się widywaliśmy.
Neshi zajmowała się zaopatrzeniem, ale kiedy miała wolną chwilę,
przychodziła do mnie. Pokazywała ulubione miejsca Ito, takie jak wnęka w
tamie, dookoła drzewa czy porzucona karoca w lesie. Opowiadała o jego
zachowaniu. Cały czas chodził zamyślony, był cichy i miły. W ogóle mnie
nie przypominał.