- Jakie nudy... - mruczałam pod nosem, dźgając kartkę ołówkiem.
- Żadnego pomysłu... Nic! - powiedziałam załamana. Wstałam i poszłam w stronę pomieszczenia, w którym są moje manekiny, materiały i bla, bla, bla. Grzebałam po szafkach po szufladach... ZERO!
- Przecież dwa tygodnie temu kupowałam materiał! - powiedziałam spoglądając na manekiny. - No tak, ale w te dwa tygodnie przybyły cztery nowe prace... - powiedziałam, poprawiając wstążkę z sukni.
" Ciekawe jak jest na Delcie... " pomyślałam.
" Ale na razie nie będę się tam wybierać... To zbyt niebezpieczne... Po wczorajszym dniu jak dopadła mnie grupa opętańców, wolę trzymać się na baczności... " Wyjrzałam przez okno... Padało okropnie.
- Dawno nie widziałam takiej pogody... - mruknęłam do siebie. Chętnie bym przywołała słońce, ale po wczorajszym wydarzeniu mam mało energii, więc przez jakieś najbliższe trzy dni będę musiała poradzić sobie bez magii... No, ale muszę wyjść po materiały bo inaczej umrę z nudów...
Zeszłam na dół po schodach, założyłam płaszcz przeciwdeszczowy ( uszyty przeze mnie ) i wyszłam z domu. Na dworze było zimno i to bardzo, ale mi to nie przeszkadzało. Po przejściu kilku ulic rozwiązał mi się but. Uklękłam nad butem gdy nagle jakiś facet padł na mnie i upadłam prosto w wielką kałużę...
- Uważaj jak biegniesz! - krzyknęłam do niego, ale to nie był człowiek... to był opętaniec. No i świetnie! Opętaniec powoli do mnie podchodził kiedy w tym czasie poczułam wilka i zza drugiej ulicy wybiegł chłopak...
( Jakiś basior? )
Zaklepuje
OdpowiedzUsuń~Amir