Śmiech, radość, podniesione głosy. Klasyczne wesołe miasteczko.
Karuzele, kolejki, stragany i masa baloników w przeróżnych kolorach.
Wszystko takie kolorowe, że można było dostać oczopląsu. Jakiś mały
chłopiec ciągnął swoją mamę w kierunku stoiska z pluszowymi misiami,
gdzieś jakieś starsze dzieciaki siedziały przy stole i gawędziły o czymś
śmiesznym. Mężczyzna ubrany w czerwony, zdobiony płaszcz zachęcał ludzi
do przyjścia na „Oszałamiający pokaz dzikich zwierząt”. Ludzie śmiali
się i rozmawiali. Chyba jeszcze żaden nie zauważył mojej obecności. To
było dziwne. Czy naprawdę ludziom umykały takie rzeczy jak demon wiszący
na słupie tuż ponad ich głowami? No, nigdy nie uważałem, ze ludzie są
wybitnie inteligentni, ale żeby aż tak? Toż to wręcz ślepota. Wziąłem do
ręki kolejne ciasteczko czekoladowe i wpakowałem je sobie do buzi.
Ha, to było nawet ciekawe, mimo iż wisiałem do góry nogami to zawartość
torebki czyli moje ukochane ciastka wciąż się nie wysypały. Obserwowałem
uważnie przechodzących ludzi. Dzisiaj temperatura sięgała piętnastu
stopni co było dość niespodziewane, ponieważ od dobrych dwóch tygodni
nie przekraczała pięciu. Ludzie zaczęli masowo wylegać ze swoich
ciepłych domów i kręcić się po mieście zanim pogoda znów się pogorszy.
Spojrzałem w niebo na świecące słońce. Co by tu zrobić? Od dobrego
miesiąca nie miałem nic do roboty. No, niby dołączyłem do jakiejś watahy
ale wciąż nie rozumiałem zbytnio jaki mają cel. Eh, nie widziałem
powodu, by dłużej się nad tym rozwodzić. Usłyszałem kroki i głos osoby
znajdującej się tuż pode mną. Spojrzałem w dół, wyczuwałem magię od
zakapturzonych postaci. Jedna z nich wręczyła jakiś woreczek drugiej i
po krótkiej wymianie zdań znikła w tłumie. Człowiek, który został,
schował zawiniątko pod płaszcz. No cóż, zawsze to jakieś zajęcie.
Zeskoczyłem z latarni lądując kilka centymetrów za tajemniczą postacią.
Odwrócił się w moim kierunku. Nie widziałem twarzy schowanej pod
kapturem ale mogłem łatwo odgadnąć, ze był to mężczyzna. Nie zdążyłem
nic powiedzieć, kiedy ten nagle odskoczył do tyłu i wmieszał się w tłum
przechodniów. Nie mogłem przepuścić takiej okazji, od dłuższego czasu
coś mnie zaciekawiło. Ruszyłem za chłopakiem, przepychałem się przez
oburzony tłum ludzi, krzyczący coś za mną, żebym uważał jak chodzę. Po
drodze zwinąłem jakiemuś dziecku ogromną watę cukrową, którą podjadałem w
trakcie biegu. Zatrzymałem się wypatrując wzrokiem chłopaka, zauważyłem
go kilka metrów ode mnie. Przecisnąłem się między grupką klaunów i
wbiegłem za chłopakiem do ciemnej uliczki między wozami cyrkowymi. Ten
skręcił w prawo, goniłem go pomiędzy kolorowymi wozami. Wreszcie udało
mi się zapędzić go w ślepy zaułek.
- Czego ode mnie chcesz? – zapytał chłopak podniesionym głosem gdy już zrozumiał, ze nie ma gdzie dalej biec.
W ręce trzymał woreczek z tajemniczą zawartością. Jednym długim skokiem
pokonałem dzielącą nas odległość i spróbowałem wyrwać mu pakunek. Ten
jednak zwinnie mnie uniknął.
- Czyli jesteś jednym z nich?! – rzucił mi nienawistne spojrzenie.
- Kim? – zapytałem przekrzywiając lekko głowę.
<Ktosiu?>
Zaklepane ⊙﹏⊙ ~Mephiś
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to ty napisałeś ten komentarz! XD
OdpowiedzUsuńSpadaj XD
OdpowiedzUsuń